Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 27 grudnia 2010

***

O swobodzie niepomiernej
Słodko roić przy ogarku.
- Spróbuj ze mną zostać pierwej -
Wierność łkała w zakamarku.

Mam koronę właśnie po to,
By nią zwieńczyć twoje gody,
kiedy uznasz sam, z ochotą,
Przykazanie tej swobody.

- Świętych praw swobody onej
Dawno jestem oblubieńscem.
Przeto lekkiej twej korony
Już nie zdejmę nigdy więcej.

Porzuceni wśród bezmiarów,
Aby stać się garstką kości,
Mamyż sobie szczędzić daru
Przywiązania i wierności?

1915


Osip Mandelsztam

Z tomiku "Kontrabanda" Jerzego Pomianowskiego,
Wyd. Austeria, Kraków - Budapeszt 2010

niedziela, 12 grudnia 2010

Dalecy/Bliscy Bogu ?

„Gdyż miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, nie całopaleń” (Oz. 6:6)
Tak oto Bóg powiedział Izraelowi poprzez proroka Ozeasza. Skąd te słowa? Otóż Mojżesz dał Zakon w którym były różne przykazania i przepisy, dziś nazwalibyśmy to obrządkiem religijnym. Poprzez wieki, podejście wiernych zmieniło się do tego tematu. Na początku, Izrael to czynił z poczucia miłości Bożej. Ale nie za długo. Zaraz kiedy zdobyli (nie w całości) Kanaan odeszli od Boga, dlatego Bóg powoływał sędziów. Po wiekach czynienia tego obrządku (który był bardzo rozbudowany) izraelici, nie czynili tego z poczucia miłości i wierności, którą ludzie winni okazywać swemu Stwórcy, ale za względu na to, że ich po prostu nauczono. Zwykła rutyna.

Dawid, który był jedną z najbardziej „uduchowionych” postaci Starego Testamentu tak się wyraża: 
”Nie chcesz ofiar krwawych i darów, Ale dałeś mi otwarte uszy; Nie żądasz całopalenia i ofiary zagrzesznej” (Ps. 40:7).
Musimy być świadomi, że Dawid pisząc te słowa z pewnością nie brał pod uwagę jakiejś obcej mu sytuacji, ale zawsze brał pod uwagę swoje własne przeżycia, a więc są to wersety z głębi serca.

Pan Jezus, potępił zachowanie, które cechowało faryzeuszy: 
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że dajecie dziesięcinę z mięty i z kopru, i z kminku, a zaniedbaliście tego, co ważniejsze w zakonie: sprawiedliwości, miłosierdzia i wierności; te rzeczy należało czynić, a tamtych nie zaniedbywać. Ślepi przewodnicy! Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda” (Mat. 23:23-24).
Nie właściwe postępowanie faryzeuszy polegało na tym, że skrupulatnie spełniali przepisy zakonu, ale tak naprawdę nie zastanawiali się nad ich sensem. Wierzyli w Boga, spełniali przepisy Zakonu, ale sercem byli daleko od Boga: 
„Obłudnicy! Dobrze prorokował o was Izajasz w słowach: Lud ten czci mnie wargami, ale serce ich daleko jest ode mnie. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi.” (Mat. 15:7-9).
Niestety, czasami jest tak też z nami. Czasami jest tak, że jakieś rzeczy odciągają nas od Boga. Fascynacja filmami, grami komputerowymi, telewizją, imprezami i możliwie wszystkim innym, powoduje, że nie mamy czasy, sił, chęci na czytanie Pisma Świętego i zastanawianie się nad nim. A sam Bóg powiedział: 
„Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło” (Joz. 1:8).
Jeżeli jesteśmy z Bogiem w społeczności i z jakiś przyczyn oddaliliśmy się od Niego, to jeszcze tak źle nie jest, gdyż ten „powrót” zawsze jest możliwy, a z pewnością łatwiejszy niż w przypadku, gdybyśmy byli sercem daleko od Boga przez okres całego naszego życia.

Właśnie… co w takim przypadku? Kiedy mówimy o tym, że Izrael nie był do końca oddany Bogu to nie mamy na myśli tylko uczonych w Piśmie, ale wszystkich – cały lud. I to właśnie do nich Jezus przyszedł, będąc „Lekarzem Dusz”. 
„A Jezus odpowiadając, rzekł do nich: Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wzywać do upamiętania sprawiedliwych, lecz grzesznych” (Łuk. 5:31-32).
Jeśli byliśmy takimi biernymi chrześcijanami to mamy wspaniałą okazję by się „nawrócić”. Szansa leży w osobie Pana Jezusa Chrystusa.

Na co więc czekasz?

czwartek, 9 grudnia 2010

Złem za zło?

Algorytm jest prosty: ktoś nas krzywdzi - oddajemy mu tym samym. Czy jest to po chrześcijańsku? Z całą pewnością wciskając klawisze na klawiaturze mówię (piszę) 'nie'. Dlaczego? Odpowiedź może być monotonna, bo zawsze tak odpowiadam, ale odpowiedź faktycznie taka jest: bo tak mówi Biblia.

"Nikomu złem za złe nie oddawajcie, starajcie się o to, co jest dobre w oczach wszystkich ludzi. Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie" (Rzym. 12:17-18). Co tu komentować? Proste polecenie apostolskie. Niestety tylko prosto brzmiące. Ciężko jest nie reagować, gdy ktoś nam zadaje ból. Ciężko powstrzymać się od żądzy zemsty za nasze cierpienia. Wielokrotnie chcemy jakiegoś zadość uczynienia. Ale Biblia tego nie uczy. Bóg jest Bogiem miłosiernym i chce by człowiek, także kierował się miłosierdziem. To miłość jest tym wyznacznikiem, który decyduje kto jest dzieckiem Bożym, a kto nie. "Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy. Dlatego świat nas nie zna, że jego nie poznał" (1 Jan. 3:1).

"Nie dziwcie się, bracia, jeżeli was świat nienawidzi. My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci; kto nie miłuje, pozostaje w śmierci. Każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie żywota wiecznego. Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci" (1 Jan. 3:13-16).

Nastawienie do drugiego człowieka jest bardzo ważne. Biblia uczy, że to nastawienie ma być kierowane miłością. Miłość do bliźniego jest wielokrotnie podkreślana przez Pismo i nie trudno znaleźć wersety o tym mówiące. "Błogosławcie tych, którzy was prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie" (Rzym. 12:14).

I na koniec jeszcze dwie wypowiedzi samego Mistrza.

"Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, Abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, bo słońce jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Bo jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż macie zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście pozdrawiali tylko braci waszych, cóż osobliwego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest" (Mat. 5:43-48).

"Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie" (Jan. 13:34-35).

niedziela, 5 grudnia 2010

Osądzanie innych

"Naucz mnie trafnego sądu i poznania, Bo uwierzyłem przykazaniom twoim!" (Ps. 119:66)
Psalmy to pieśni i hymny, które były bardzo często modlitwami. Słowa te w wersecie tytułowym powinny mieć dla nas szczególne znaczenie, gdyż człowiek jest bardzo skory do osądzania innych. Nauka Pana Jezusa i jego apostołów w wielu miejscach Biblii przestrzega przed tym grzechem. Chyba najbardziej treściwie brzmi wypowiedzieć samego Jezusa: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą" (Mat. 7:1-2). Ileż to razy zdarzy się nam coś lub kogoś osądzić lub zbyt pochopnie ocenić? Ileż to razy później, kiedy dowiadujemy się o tej osobie bądź zdarzeniu więcej, nie zmieniamy swego zdania i w duchu uświadamiamy sobie, że źle oceniliśmy?

Jest takie przysłowie: 'jak cię widzą tak cię piszą'. Czyli jeśli, ktoś jest elegancko ubrany to jest bardziej zacniejszy od tego który jest ubrany gorzej? Oczywiście, że nie! Jest też inne przysłowie: 'nie szata zdobi człowieka'. Oba te przysłowie niosą z sobą pewną mądrość i nie możemy powiedzieć, że są nieprawdziwe, ale jeśli mienimy się chrześcijanami powinniśmy troszkę inaczej patrzeć na ludzi, niż tylko patrzeć na nich z perspektywy ich ubioru. Wydanie tak bezmyślenego osądu jest nierozsądne.

Pan Jezus rozwija swoją myśl: "A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim?Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego" (Mat. 7:3-5). Ta lekcja nie powinna być dla nas jakimś hamulcem do zwracania uwagi na czyjeś zachowanie, ale przestrogą by dobrze się zastanowić na tym co chcemy komuś powiedzieć.

Św. Jakub napisał tak: "Nie obmawiajcie jedni drugich, bracia. Kto obmawia lub osądza brata swego, obmawia zakon i osądza zakon; jeżeli zaś osądzasz zakon, nie jesteś wykonawcą zakonu, lecz sędzią.12. Jeden jest zakonodawca i sędzia, Ten, który może zbawić i zatracić. Ty zaś kim jesteś, że osądzasz bliźniego?" (Jak. 4:11-12). Czy zdajemy sobie sprawę z powagi tego grzechu? 12. werset wyraźnie określa kto może osądzać. A my z jakiego prawa korzystamy, że się tego dopuszczamy?

Św. Paweł przestrzega członków zboru w Koryncie, aby nie osądzali jedni drugich, nie mając pełnej wiedzy: "Przeto nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte w ciemności, i objawi zamysły serc; a wtedy każdy otrzyma pochwałę od Boga" (1 Kor. 4:5). Dlatego tylko Bóg może osądzać, bo tylko On może wejrzeć do serc ludzkich (Pan Jezus także ma taką możliwość, ale w żadnym wypadku nie jest to dowód na istnieje tzw. "trójcy"): "Ale Pan rzekł do Samuela: Nie patrz na jego wygląd i na jego wysoki wzrost; nie uważam go za godnego. Albowiem Bóg nie patrzy na to, na co patrzy człowiek. Człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce" (1 Sam. 16:7). Nie wiemy co jest w sercu człowieka, co nim kieruje, a mimo to "szufladkujemy". Rzymianie także zostali przez ap. Pawła ostrzeżeni przed tym grzechem: "Nie ma przeto usprawiedliwienia dla ciebie, kimkolwiek jesteś, człowiecze, który sądzisz; albowiem, sądząc drugiego, siebie samego potępiasz, ponieważ ty, sędzia, czynisz to samo" (Rzym. 2:1).

Św. Paweł przekazuje nam cenną lekcję. Mówi, że ci którzy osądzają innych na podstawie tego co widzą (a także tego co słyszą - plotkarstwo też jest grzechem), tak samo grzeszą, gdyż oni też czynią to, co sami potępiają. Związku z tym potępiają samych siebie. "Przeto nie osądzajmy już jedni drugich, ale raczej baczcie, aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia" (Rzym. 14:13).

A wiedząc o tym co jest dobre a co jest złe, zmieniajmy swe życie i dążmy do doskonałego wzoru, który został nam dany w osobie Jezusa Chrystusa. "Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie" (Gal. 6:7). Pamiętajmy, że Bóg jest wielce łaskaw i miłościw, ale jest też Bogiem sprawiedliwym. Pokutujmy nad swoim życiem i zmieńmy nasze postępowanie.

Nie osądzajmy drugich kierując się naszą cielesnością, takie zachowanie nie ma upodobania w oczach Bożych. "I nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, i nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni, odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia" (Łuk. 6:37).

środa, 1 grudnia 2010

***

Brnąłem wieczoru wczorajszego
- po pas bez mała w grząskim śniegu -
z nieznajomego mi przystanku.
Wtem - widzę chatę; we drzwi wchodzę;
czaj piją mnisi, solą słodzą,
a z nimi droczy się cyganka.
Siedzi cyganka na pościeli,
raz w raz zalotnie okiem strzeli,
mizerne prośby mieląc w ustach.
Siedziała z nimi do zarania
prosząc: "Podaruj, złoty panie,
choć szal, choć byle co, choć chustę..."
Co przeminęło, to nie wraca;
dębowy stół i nóż na tacy,
a w zamian chleba - jeż brzuchaty.
Nie mogli śpiewać mimo chęci,
a więc przez okno, w kabłąk zgięci
na dwór cisnęli się garbaty.
Minęło pół godziny. Czarne,
garncami odmierzone ziarno
z wilgotnym chrzęstem żują konie.
Skrzypią wrzeciądze o świtaniu,
turkocze zaprzęg na majdanie
i pierwsze ciepło czują dłonie.
Zgrzebne ciemności rzedną ranem;
- to cienkusz, kredą zabielany
szynkuje za darmochę nuda,
a poprzez półprzejrzystą szmatkę
sączy się z okna dnia serwatka
i miga w locie wrona chuda.

Osip Mandelsztam

Z tomiku "Kontrabanda" Jerzego Pomianowskiego,
Wyd. Austeria, Kraków - Budapeszt 2010

niedziela, 28 listopada 2010

Wzór w Niniwie

Niniwa to miejscowość, która kojarzy się z jednym aspektem: pokutą. Niniwa to miasto, której "nieprawość doszła do mnie" - jak to powiedział Pan Bóg. Jonasz opierał się, aby udać się tam, ale to nie jest istotny aspekt wątku który chciałbym poruszyć. Kiedy Jonasz poszedł do Niniwy powiedział tylko jedno - jedyne - zdanie: "A Jonasz rozpoczął wędrówkę do miasta, odbywając drogę jednego dnia, i wołał tak: Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy" (Jon. 3:4). Nic więcej. Jaka reakcja? Równie szokująca: "Wtedy obywatele Niniwy uwierzyli w Boga, ogłosili post i oblekli się we włosiennice, wielcy i mali. A gdy wieść o tym doszła do króla Niniwy, wstał ze swojego tronu, zdjął swój płaszcz i oblókł się we włosiennicę, i usiadł w popiele. Na polecenie króla i jego dostojników ogłoszono taki rozkaz: Ludzie i zwierzęta, bydło i owce niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i niech nie piją wody! Niech włożą włosiennice, zarówno ludzie jak i bydło, i niech żarliwie wołają do Boga, niech każdy zawróci ze swojej złej drogi i od bezprawia, własnoręcznie popełnionego. A może Bóg znów się użali i odstąpi od swojego gniewu, i nie zginiemy" (Jon. 3:5-9).

Wystarczyło jedno zdanie, jedna informacja i proroctwo rzeczy przyszłych, to wystarczyło, aby całe wielkie miasto stanęło w miejscu i zaczęło biadać nad swym losem. A jak jest dziś. Ile to razy rodzice napominają swoje dzieci? Ile to razy ludzie sobie tłumaczą się nawzajem o swym złym postępowaniu. A te argumenty nie są takie jak Jonasza: spotka cię zakłada. Nie, my tego tak nie robimy, tłumaczymy, prosimy i co z tego? Nie wiele. To prawda, że Niniwa około 100 lat później od tych wydarzeń została zburzona - wróciła do swych grzechów. Ale fakt faktem pozostaje, że wystraszyli się konsekwencji swego postępowania. Otrzeźwieli. Czy nam się to kiedykolwiek zdarza?

Mieszkańcy Niniwy, nie widzieli żadnych znaków, cudów, nie byli przekonywani ani ostrzegani. Jonasz powiedział tylko jedno zdanie. Uczeni w Piśmie, widzieli znaki i cuda Jezusa Chrystusa, ale to nie spowodowało uznania Go za Mesjasza. Dlatego Jezus tak mówi o tych ludziach: "Mężowie z Niniwy staną na sądzie wraz z tym pokoleniem i spowodują jego potępienie, gdyż na skutek zwiastowania Jonasza upamiętali się, a oto tutaj więcej niż Jonasz" (Mat. 12:41). My dziś także mamy znaki, wszystkie w Biblii. Co z nimi zrobimy, otrzeźwiejemy?

Decyzja indywidualna.

piątek, 26 listopada 2010

Wzór w postępowaniu

„Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich” (Hebr. 13:7).

Słowa te są dla nas bardzo ważne. Apostoł napomina swoich żydowskich braci, aby pamiętali o swoich przodkach, o ich życiu i przywodzi na pamięć te co prawda bardzo odległe, ale jakże ważne dzieje! Kiedy mówimy o owych „wodzach” mamy przede wszystkim takie postacie jak Abraham, Izaak czy Jakub – najbardziej utożsamiane postacie z tym zagadnieniem (względem Izraela oczywiście).

Ich życie było bardzo bogate w niejednokrotnie ciężkie doświadczenia. Pisarze ksiąg Biblijnych nie tylko spisywali owe problemy, ale także zamieszczali obszerne opisy tych doświadczeń: powód, postępowanie zainteresowanych i konsekwencje z właściwego/niewłaściwego postępowania. Patrząc na mężów Bożych Starego Testamentu widzimy w ich życiu wspaniały wzór do naśladowania. Mamy pokazane, ich wielką wiarę i ufność pokładaną w Bogu. Wiarę mimo wszelkich doświadczeń, zawsze…

Dla przykładu weźmy historię Józefa, syna Jakuba. Nie lubiany szczególnie przez swych braci, sprzedany do niewoli do Egiptu, niesłużenie oskarżony, wrzucony do więzienia. I co? Cały czas okazywał wierność Bogu i ani na chwilę nie zachwiał się. Powierzył Bogu swoje życie i nie zawiódł się. Po dwóch latach przebywania w więzieniu Bóg użył go jako swoje narzędzie i został drugą osobą po faraonie w Egipcie. To właśnie poprzez Józefa, Bóg ratuje Egipt od wielkiego głodu. Patrząc na tą, i na wiele, wiele innych historii Biblijnych możemy dostrzegać wzór postępowania.

My, z perspektywy naszych czasów możemy powiedzieć, że owych wzorów mamy troszkę więcej, gdyż prócz Starego Testamentu, mamy także Nowy Testament, a w nim doskonały wzór doskonałej osoby: Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. „A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie” (Mar. 8:34). „Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój” (Jan. 12:26). „Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną” (Jan. 10:27).

W osobie Jezusa Chrystusa, a także w innych postaciach Biblijnych mamy wzór postępowania. Ale co to znaczy, że mamy wzór?

Biblia jest tą Księgą szczególną, która odpowiada na indywidualne potrzeby każdego sługi Bożego. Każdy z nas ma swoje problemy, kłopoty, zmartwienia, ale też i radości. Każda z tych emocji przeżywanych indywidualnie, przez każdego człowieka, znajduje swoje potwierdzenie w Biblii. A więc, jeśli spotyka nas jakaś sytuacja, a my nie wiemy jak się zachować, to z całą pewnością mogę powiedzieć, że w Biblii znajduje się odpowiedź na nasze wątpliwości i pytania. Wystarczy tylko czytać, a może ‘aż’ czytać…

Patrząc na postacie Biblijne możemy śmiało powiedzieć, że wzorując się na ich postępowaniu i priorytetach, na pewno nie wyjdziemy na tym źle! „Cokolwiek bowiem przedtem napisano, dla naszego pouczenia napisano, abyśmy przez cierpliwość i przez pociechę z Pism nadzieję mieli” (Rzym. 15:4).

czwartek, 25 listopada 2010

Opuszczenie "świata"

"(...) Odłączcie się od ludów tej ziemi (...)" (Ezdr. 10:11)

Słowa te zostały wypowiedziane przez kapłana Ezdrasza, który to obok Nehemiasza był przywódcą powracających z 70-letniej niewoli babilońskiej hebrajczyków. Owe wezwanie pada w okolicznościach, kiedy to lud "otrzeźwiał" i zrozumiał, że zgrzeszył wobec Boga, biorąc sobie za żony kobiety obcoplemienne. Z relacji Nehemiasza możemy określić z jakich narodów te kobiety pochodziły: "Również w owych dniach stwierdziłem, że niektórzy Judejczycy poślubiali kobiety aszdodyckie, ammonickie i moabickie" (Neh. 13:23). Względem dwóch z tych wymienionych narodów był specjalny zapis w Zakonie: "Nie może Ammonita i Moabita wejść do zgromadzenia Pańskiego. Również dziesiąte pokolenie po nich nie może wejść do zgromadzenia Pańskiego, a więc po wszystkie czasy, za to, że nie spotkali was z chlebem i wodą w czasie drogi, gdy wyszliście z Egiptu, i że najęli przeciwko tobie Bileama, syna Beora, z Petor w Aram-Naharaim, aby cię przeklina" (V Mojż. 23:4-5).

Ewidentnie to było przestępstwo zakonu i te "przebudzenie" może być dla nas pokrzepiające, gdyż takich nawróceń do Boga w historii Izraela nie było wiele, więc każdy taki czyn zasługuje na uznanie. Tym bardziej, że był on zrobiony ze szczerego serca - dla Boga. Z pewnością takie zchowanie może być dla nas wzorem. Oczywiście, nie mówię tutaj o zerwaniu małżeństw mieszanych (np. ze względu na narodowość, religię czy kolor skóry). Mówię tutaj o reakcji na wezwanie Ezdrasza: "Odłączcie się od ludów tej ziemi". Z naszego punktu widzenia na to wezwanie można patrzeć z dwóch stron: historycznej (odnośnie ówcześnie panującej sytuacji wśród izraelitów) oraz proroczej (odnosząc te słowa do nas).

W Biblii w wielu miejscach jest mowa o tym aby "wyjść z Babilonu" albo aby "odłączyć się od tego świata". Tak wzywa Izajasz: "Wychodźcie z Babilonu, uciekajcie od Chaldejczyków! Głośno i radośnie to zwiastujcie, rozgłaszajcie to. Roznoście tę wieść do krańców ziemi! Mówcie: Pan wykupił swojego sługę Jakuba" (Iz. 48:20). Jeremiasz tak powiedział: "Uchodźcie ze środka Babilonu, z kraju Chaldejczyków, wychodźcie i bądźcie jak barany przed trzodą" (Jer. 50:8). I wreście św. Jan, autor 'Objawienia' takie słowa zanotował: "I zawołał donośnym głosem: Upadł, upadł Wielki Babilon i stał się siedliskiem demonów i schronieniem wszelkiego ducha nieczystego i schronieniem wszelkiego ptactwa nieczystego i wstrętnego"; I usłyszałem inny głos z nieba mówiący: Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające, gdyż aż do nieba dosięgły grzechy jego i wspomniał Bóg na jego nieprawości" (Obj. 14:2, 4-5).

Są to cytaty z ksiąg proroczych, więc ich dogłębna analiza zajęłaby nam sporo czasu, także nie będziemy się tym teraz zajmować. Skupmy się na przewodniej myśli tych wersetów: odłączeniu się od tego świata.

Abram opuścił swoje rodzinne strony, aby być z Bogiem. Podobnie musiał zrobić naród Izraelski opuszczając Egipt co pozwoliło mu na społeczność ich Bogiem. Mojżesz czy Jakub poznali Boga kiedy byli zdala od innych ludzi.Czy z nami może być inaczej? Naturalnie, że nie! Jeśli chcemy żyć z Bogiem musimy z czegoś zrezygnować (ze świata), a wtedy Bóg będzie nam bliższy niż kiedy kolwiek: "Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy. Dlatego świat nas nie zna, że jego nie poznał" (1 Jana 3:1).

Odłączając się od "tego świata", nie tylko rezygnujemy z uczestnictwa w nim, ale także zrzekamy się praw i przywilejów jakie on nam daje. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale ja nie mówie o tym, że mamy zamknąć się w czterech ścianach swego domu, wyrzucić TV i radio "bo to światowe" itp. Naturalnie, pewne miejsca prawdziwi chrześcijanie powinni z dala omijać (np. dyskoteki czy biesiady nastawione na pijatyki), ale tu chodzi przede wszystkim o nasze we wnętrze usposobienie, nasze podejście do pewnych spraw, nasze pragnienia. O relacji chrześcijanin-świat pisze ap. Jan w swoim pierwszym liście.

Św. Jan w swym liście nie tłumaczy dlaczego "świat nas [chrześcijan] nie zna i nienawidzi". Jan uznaje to za coś normalnego i dlatego jego list nie jest wytłumaczeniem powodów tego zagadnienia, ale "utwierdzeniem w wierze". Dlaczego akurat w ten sposób Jan postąpił? Otóż jest rzeczą nie możliwą, aby żyć w duchu tego świata i jednocześnie podobać się Bogu. Sam Bóg określił się jako "Bóg zazdrosny": "Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą" (2 Mojż. 20:5).

Pan Jezus określił nas w taki sposób: "Ja dałem im słowo twoje, a świat ich znienawidził, ponieważ nie są ze świata, jak Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich wziął ze świata, lecz abyś ich zachował od złego. Nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata" (Ew. Jana 17:14-16).

Myślę, że nie musze już udowadniać, że prawdziwi chrześcijanie muszą wyjść z tego świata, jeśli chcą być w społeczności z Bogiem: "Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca" (1 Jana 2:15).

wtorek, 23 listopada 2010

Owce

"Pan jest pasterzem moim" (Psalm 23:1)

Pan, nazywając swój lud swymi owcami, wybrał bardzo znamienną cechę charakteru, jaką chciałby w nich widzieć. Najistotniejszymi cechami owiec są: cichość, łagodność i posłuszeństwo wobec pasterza, którego opiece całkowicie się powierzają. Prawdziwa owca będzie pilnie słuchać najsubtelniejszego akcentu w głosie pasterza, co oznacza, że będzie ona skarbić sobie Jego słowa w swym sercu, że będzie badać Jego wolę oraz pielęgnować tę łączność i osobistą społeczność z Panem, co jest jej przywilejem. Ci, którzy w ten sposób w Nim mieszkają, nigdy nie zabłądzą. "Przenigdy nie zgubią swej drogi". Z.02-365

niedziela, 14 listopada 2010

Stopnie bólu


Coś w tym jest, że narzekając na cały świat, nie widzimy plusów tylko same minusy. Czym jest oblany egzamin, utrata pracy, kradzież samochodu w porównaniu do głodu, śmierci, gwałtu, (nieuleczalnej) choroby...? Oczywiście są to problemy nad którymi nie przechodzi się do porządku dziennego, ale w porównaniu z problemami innych, czy są one aż tak wielkie, aby rwać sobie włosy z głowy? A może by tak od czasu do czasu podziękować Bogu za to co mamy, a nie tylko prosić i narzekać?

środa, 10 listopada 2010

Chleb, Woda, Światło.

"Wtedy rzekł im Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale Ojciec mój daje wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chleb Boży to ten, który z nieba zstępuje i daje światu żywot. Wtedy rzekli do niego: Panie! Dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus: Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie." (Jan. 6:32-35)
"Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. A w ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije." (Jan. 7:37-38)
"A Jezus znowu przemówił do nich tymi słowy: Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość żywota." (Jan. 8:12)
 ... i nic więcej nie potrzeba

sobota, 6 listopada 2010

Niepowodzenia skutkiem odrzucenia?

Wielokrotnie chce się powiedzieć twierdząco na pytanie zawarte w tytule. Cały czas, zawsze coś nie tak, zawsze pod górę, zawsze się nie układa. Bóg mnie nie kocha... Tylko, że takie rzeczy wygaduje się jak są te emocje, jak wszystko jest na gorąco jeszcze, a później, kiedy na chłodno patrzymy na to, to wnioski są ciut inne. Wniosek pierwszy: dlaczego Bóg ma mi błogosławić, jeśli ja na to błogosławieństwo nie zasługuje? Dla mnie sprawa jest oczywista - brak błogosławieństwa:
"Wynagradza mnie według sprawiedliwości mojej, Według czystości rąk moich odpłaca mi" (2 Sam. 22:21).
Trzeba się jakoś poskładać, zmienić, trzeba się wreszcie zaprzeć samego siebie i żyć, tak jak Bóg tego oczekuje. Nie jest to gwarancją "różowego życia", bo tak nigdy nie będzie. Problemy chrześcijanin zawsze mieć będzie, ale troszkę inaczej będzie się do nich podchodziło, będą to inne problemy.

Wielokrotnie czytamy o prześladowaniu sprawiedliwych bez przyczyny. Często to pojawia się w Psalmach. Czy ja dziś swego rodzaju "prześladowania" równie przechodzę bez przyczyny? Czy moje problemy faktycznie biorą się znikąd? Chciałbym powiedzieć 'tak', ale...

Chrześcijanin ma cierpieć, bo taki los człowieka jest - ciągły trud:
"Lepiej bowiem jest, jeżeli taka jest wola Boża, cierpieć za dobre niż za złe uczynki" (1 Piotr. 3:17)
Mimo wszystko, jak się o tym wszystkim pomyśli, i dokona jakiegoś podsumowania, to dochodzi się do wniosku, że coś jest nie tak. I znowu znane stwierdzenie: nie chodzę z Bogiem. Gdyby Bóg był prawdziwym wypełnieniem mego życia, żadne cierpienie nie było by problemem.
"Utwierdzając dusze uczniów i zachęcając, aby trwali w wierze, i mówiąc, że musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego" (Dz.Ap. 14:22)

poniedziałek, 1 listopada 2010

"Mój" Bóg

Często jest tak, że wiele moich działań religijnych zaczyna być swoistą rutyną: modlitwa, chodzenie na zebrania, czytanie Biblii, ten blog... Od dziecka, znałem Boga, wiedziałem co i jak, Biblia zawsze była w domu, więc Bóg jako Władca nie był mi znany. Później poznałem go jako Osobę, Istotę, która jest "gdzieś" i z tamtego miejsca żywą się mną interesuje. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że przede wszystkim odpowiada na moje modlitwy! I to jest niesamowite. Dopiero kilka miesięcy temu uświadomiłem sobie, że w tym całym moim chrześcijaństwie się zagubiłem i to dość porządnie. To wszystkie zaczynało być rutyną. Modlitwa przestała mieć ten "płomień", a ja straciłem ten żar. Czy to możliwe, że Bóg ot tak się ode mnie odwrócił? Z pewnością nasze oddalenie się od siebie, miało miejsce, ale nie ze względu na to, że Bóg tak sobie pomyślał i zrobił, ale dlatego, że ja nawaliłem...
"Wiemy, ze Bóg grzeszników nie wysłuchuje, ale tego, kto jest bogobojny i pełni wolę jego, wysłuchuje." (Jan. 9:31)
Swoisty ciąg nie powodzeń, który mnie spotkał w różnych sferach życia, nie był wynikiem niczego innego ,jak mojego zaniedbania duchowego. Wielokrotnie słyszy się, jak człowiek atakuje Boga i Go oskarża o różne nieszczęścia. Nie chce wchodzić w polemikę, co, kto i jak, bo takie sprawy są indywidualne, nie mnie jednak, gdzie my jesteśmy, kiedy wszystko się nam układa, kiedy mamy moc błogosławieństw? No ale poważnie - zawsze jesteśmy gorliwi w służbie Bożej? Zawsze z takim samym zaangażowaniem modlimy się? Czy raczej stajemy się gorliwsi, kiedy dostaniemy mocno w skórę? Nie wiem czy blog to właściwe miejsce, ale tak, ja tak robię...

I wiem, że tak nie należy, wiem że trzeba inaczej, czasami wiem, że  jest "coś" co mnie ogranicza - heh, dużo wiem, nie? Chciałbym się przełamać i jakoś tak zmienić swoje życie, ale nadal czuje, ze nie wykorzystuje pełni moich możliwości - męczy to. A najgorsze, że nie mogę o to obwiniać nikogo innego, jak tylko i wyłącznie samego siebie.

Nie łamie się - nikomu tego nie radze robić, bo o ile w Biblii znajduje wiele upomnień, przestróg i wersetów budzących grozę - doświadczyłem tego kilka razy - to są wersety pełne zachęty i nadzieji:
"Prawdziwa to mowa i w całej pełni przyjęcia godna, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy" (1 Tym. 1:15)
"Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł." (Rzym. 5:8)
Póki żyję, mam czas aby działać, szkoda bym zmarnował tę szansę...

poniedziałek, 25 października 2010

Złość

Jest w każdym z nas. To normalne. Łatwo się się na coś wkurzyć, bądź na kogoś tak wpienić się, że aż się zagotujemy w środku. Bez przesady, w końcu jesteśmy ludźmi, którzy jakoś reagują na otaczające nas bodźce i często wyrażamy dość doniośle nasze oburzenie. Czasami jest to uzasadnione, bo sprawy nogą zakrawać o utratę nawet życia, więc można w tym się doszukiwać usprawiedliwienia. Ale czasami, po prostu się na kimś wyżywamy, wylewamy swoją frustracje na pierwszej napotkane osobie, bądź na kimś, kto ustawowo jest od nas słabszy: dzieci, rodzeństwo, itp. 
"Odrzuciwszy więc wszelką złość i wszelką zdradę, i obłudę, i zazdrość, i wszelką obmowę, Jako nowonarodzone niemowlęta, zapragnijcie nie sfałszowanego duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu, Gdyżeście zakosztowali, iż dobrotliwy jest Pan." (1 Piotr. 2:1-3)
"Mówił bowiem: To, co wychodzi z człowieka, to kala człowieka. Albowiem z wnętrza, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, wszeteczeństwa, kradzieże, morderstwa, Cudzołóstwo, chciwość, złość, podstęp, lubieżność, zawiść, bluźnierstwo, pycha, głupota; Wszystko to złe pochodzi z wewnątrz i kala człowieka." (Mar. 7:20-23)
Wydaje się to wszystko takie oczywiste, ale postaramy się sobie uświadomić, dlaczego Jezus o tym wspominał, dlaczego apostołowie do tego tematu nawiązywali. Nie chce mówić tutaj o tym, że nagle mamy być dla wszystkich mili i uprzejmi, zawsze uśmiechnięci... Tego raczej nie da się osiągnąć. Ale jeśli naprawdę słowa zapisane w Biblii na nas oddziałowują i faktycznie chcemy być tymi chrześcijanami, to dlaczego o to się nie pomodlić. Sami faktycznie nic nie zrobimy, ale z Bożą pomocą możemy się zmienić i tą cechę zmienić, i wszystkie inne - jeśli tylko tego chcemy.
"Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu. Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno. Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką? Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody." (Jak. 3:8-12)
Wszelkie przykre, gniewne a tym samym grzeszne słowo, zawierające przekleństwo lub nie daje wyraz oddalenia od Boga. Czasami warto ugryźć się w język. A może nie tylko "czasami"...

piątek, 22 października 2010

Prześladowani chrześcijanie

"Pamiętajcie o więźniach, jakbyście współwięźniami byli, o uciskanych, skoro sami również w ciele jesteście" (Hebr. 13:3)
Apostoł Paweł pisząc te słowa, nie miał na myśli symboli, ale współbraci, którzy dlatego, że są wyznawcami Jezusa, są w więzieniach i cierpią prześladowania. Dziś z Polskiej perspektywy wielokrotnie patrzymy na ten werset jako więzienie grzechu i ciała, w którym każdy jest. Czysta nadinterpretacja. Żyjemy w kraju, w którym możemy bez problemów się zgromadzać, modlić, głosić Ewangelię. Niby nic, to przecież gwarantuje nam konstytucja, ale to nie jest standard światowy. Są kraje, które prześladują swych obywateli, dlatego że mają Biblię w domu. Być może wielu z nich, nie wyznaje naszych poglądów, być może według naszej opinii, to nawet nie są "Bracia w Chrystusie", bo nie wierzą tak jak my... Nie istotny jest pogląd tutaj, gdyż chrześcijanin to chrześcijanin, to jak wierzy i uważa nie nasza rzecz, a przynajmniej nie powód, aby takich ludzi opluwać. Warto pamiętać, że oprócz krajów muzułmańskich czy Chin są też takie mało znaczące rejony na mapach politycznych, gdzie także narusza się godność drugich, tylko dlatego, że są chrześcijanami.

Polecam stronę, która przypomina, jak wiele ludzi jest w więzieniu ze względu na wiarę:


Pamiętajmy o tych ludziach i dziękujmy Bogu, że nam tego typu cierpień oszczędził.

środa, 20 października 2010

"Mężowie dobrej zapowiedzi" czyli jak to wszystko dobrze się zapowiadało...

Zachariasz miał wizję swego czasu, która ukazywała polecenie dane Jozuemu, ówczesnemu kapłanowi w Jerozolimie:
"Słuchaj więc, arcykapłanie Jozue, ty i twoi towarzysze, którzy siedzą przed tobą. Są oni mężami dobrej zapowiedzi, że oto Ja przywiodę swego sługę, Latorośl" (Zach. 3:8).
W domyśle, chodzi tu o osoby, które są z Bogiem, trwają przy nim i niosą Jego poselstwo. Osoby te, wyóżniają się szczególnym charakterem, który jest w sferze zazdrości niejednego z nas. Kiedy człowiek się nawraca, jest takim "mężem dobrej zapowiedzi", jest człowiekiem, który jest oddany Bogu i wygląda na to, że zmienił swoje życie i od tej chwili będzie postępował tylko według zasad Bożych. Nie mniej jednak, to że coś się dobrze zapowiada, wcale nie oznacza, że dobrze się kończy. Kilka przykładów
  • Saul
"Saul odpowiedział: Przecież jestem tylko Beniaminitą, więc z najmniejszego plemienia izraelskiego, a ród mój jest najmniejszy z rodów plemienia Beniamin. Dlaczego takie rzeczy do mnie powiedziałeś?" (1 Sam. 9:21)
"Więc Samuel powiedział: Czy nie jest tak, że chociaż we własnych oczach wydałeś się sobie mały, zostałeś naczelnikiem plemion izraelskich i Pan namaścił cię na króla nad Izraelem? Następnie kazał ci Pan wyruszyć w pole, mówiąc: Idź i wybij do nogi grzeszników, Amalekitów i walcz z nimi, aż ich wytracisz. Więc dlaczego nie usłuchałeś głosu Pana, lecz rzuciłeś się na łup i uczyniłeś zło przed Panem?" (1 Sam. 15:17-19)
Bogobojny, szczery, oddany, pokorny - cechy godne króla. Po latach u władzy utracił je, wzbił się w pychę i skończył jak skończył...
  • Salomon
"Teraz tedy Panie, Boże mój, Ty ustanowiłeś królem twego sługę w miejsce Dawida, mojego ojca, ja zaś jestem jeszcze bardzo młody i nie wiem, jak należy postępować. A twój sługa jest pośród twojego ludu, który wybrałeś, ludu licznego, który trudno dokładnie zliczyć z powodu wielkiej jego ilości. Daj przeto twemu słudze serce rozumne, aby umiał sądzić twój lud, rozróżniać między dobrem i złem, inaczej bowiem któż potrafi sądzić ten twój ogromny lud? I podobało się to Panu, że Salomon prosił o taką rzecz. Toteż rzekł Bóg do niego: Dlatego że o taką rzecz prosiłeś, a nie prosiłeś dla siebie ani o długie życie, ani nie prosiłeś dla siebie o bogactwo, ani nie prosiłeś o śmierć dla twoich wrogów, lecz prosiłeś o rozum, aby umieć być posłusznym prawu, Przeto uczynię zgodnie z twoim życzeniem: Oto daję ci serce mądre i rozumne, że takiego jak ty jeszcze nie było przed tobą i takiego jak ty również po tobie nie będzie." (1 Król. 3:7-12)
"Więc gromiłem ich i przeklinałem, niektórych z nich biłem, targałem za włosy i zaklinałem na Boga: Nie wydawajcie waszych córek za mąż za ich synów i nie bierzcie ich córek za żony dla waszych synów czy dla siebie. Czyż nie w ten sposób zgrzeszył Salomon, król izraelski? A wszak wśród wielu narodów nie było króla takiego jak on. Był ulubieńcem Boga, który ustanowił go królem nad całym Izraelem. Lecz również jego przywiodły do grzechu żony obcoplemienne." (Nehem. 13:25-26)
Człowiek w pokorze serca prosi o mądrą i roztropną rzecz, lecz wzbija się w pychę i jego życie jest przestrogą na Izraela przez kolejne wieki i dzieje tego narodu.

Dobrze się zapowiadali i postępowali szczerze, lecz w pewnym momencie życia, przestali być czujni. Wiesz co chce przez to powiedzieć?

niedziela, 17 października 2010

Przedniejszym sługą być

Życie chrześcijan, ich postępowanie, wypełnianie woli Bożej, odpowiednie prowadzenie się, Paweł Apostoł przyrównał do wyścigu:
"Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał; Ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony" (1 Kor. 9:24-27).
W istocie rzeczy, taki wyścig jest, gdyż wielu jest dziś chrześcijan (mówi się, że jakieś 3 miliardy sztuk), ale to nie odkrycie Ameryki jeśli powie się, że nie wszyscy będą zbawieni:
"Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie" (Mat. 7:21)
Fakt, że grono zbawionych będzie, jakie ono będzie, jak duże, to zbędne dywagacje, gdyż nie to naszą sprawą. Ważne jest to, aby tak żyć, aby tego zbawienia dostąpić. Lecz aby dostąpić tego przywileju, który to wielokrotnie jest wyśmiewany przez innych, nie można powiedzieć 'Panie Boże, jakim mnie stworzyłeś, takim mnie masz...' Koniecznym jest to, aby się wykazać, aby pokazać się z lepszej strony. Jeśli staramy się w szkole lub pracy, to niby dlaczego nie mielibyśmy starać się w chrześcijańskim życiu? Zabieganie o względy Boga, gdyż chyba tak to należy nazwać, powoduje to, że wyróżniamy się na tle innych. Nie piszę, tego jako przyczynek do pychy czy wyniosłości, ale jako szczególne oddanie dla Boga, które Bóg widzi, docenia i nagradza specjalnymi przywilejami. I abstrahując od ewentualnych przyszłych dóbr, już w tym życiu, na tym padole łez, możemy dostać przywilej specjalnej służby Bożej:
"Albowiem pod sprawą tych czterech przedniejszych odźwiernych byli Lewitowie, a byli przełożeni nad gmachami i nad skarbami domu Bożego; A około domu Bożego nocowali, gdyż im należała straż jego; a oni go na każdy poranek otwierali" (1 Kron. 9:26-27, BG)
Przedniejsi słudzy mieli prawo do lepszej służby, bardziej zaszczytnej, bardziej odpowiedzialnej. Przekład "Nowego Świata" oddaje to słowo jako 'godni zaufania'. Hebrajskie BiBboR, znaczy silny, mocny, odważny. Jeśli przyrównamy te tłumaczenia do wersetów mówiących o mocnej wierze, wówczas ten symboliczny opis owych Lewitów ma dla nas większy sens:
"Czuwajcie, trwajcie w wierze, bądźcie mężni, bądźcie mocni" (1 Kor. 16:13)
Dlatego co stoi na przeszkodzie, aby te nasze chrześcijaństwo nie było zwykłym chrześcijaństwem. Religią, którą celebrujemy, spełniając tylko to co od nas się wymaga, odpowiednie minimum. Dlaczego nie możemy się wyróżnić, poświęcając Bogu więcej czasu, zapału, energii, serca... 

Czy to nie jest kwestia lenistwa?

piątek, 15 października 2010

Podział czasu

Jak to z tym czasem jest? Wstajemy rano i na 8 godzin do kieratu. Wracamy koło 17 do domu. Obowiązki domowe, są jakie są, ale na serial czas się znajdzie... Później obowiązki domowe, są jakie są, ale na wieczorny seans TV czas jest. Później film się kończy (22/23?) i jesteśmy tacy zmęczeni, że trzeba iść wstać - przecież jutro znowu ciężki dzień.

Kogo my oszukujemy mówiąc, że nie żyjemy takim tempem, iż nie ma czasu poświęcić dla Boga? Po prostu nie chce nam się. Wygodnie być z Bogiem tylko wtedy, kiedy potrzebujemy pomocy. Wtedy kiedy wszystko nam się układa, Bóg jest nie potrzebny, bo po co iść Jego drogami, jeśli w gruncie rzeczy lodówka pełna a ciało zdrowe. Jeśli patrzymy tylko na "tu i teraz" to faktycznie, nie ma problemu. Natomiast jeśli wierzymy, że po śmierci może nas spotkać fizyczne spotkanie z Bogiem, to teraz wypadało by coś w swoim życiu zmienić, najlepiej całe życie.

"Albo czy sądzicie, że na próżno Pismo mówi: Zazdrośnie chce On mieć tylko dla siebie ducha, któremu dał w nas mieszkanie?" (Jak. 4:5).

Nie szukajmy w życiu nie wiadomo czego, Bóg jest odpowiedzią na wszystko. Zawsze nam pomoże, wesprze, zawsze odpowie na nasze wołanie. Czy jakakolwiek postać Biblijna kiedykolwiek została przez Boga oszukana? Nigdy! Powód jest prosty: Ci ludzie zawsze byli z Bogiem. Oczywiście, nie mieli zawsze różowego życia, wielokrotnie cierpieli, ale cierpienie jest rzeczą normalną i każdy człowiek cierpi, więc jeśli jesteśmy z Bogiem i cierpimy, to nie narzekajmy na wszystko wokół, tylko wiedzmy, że te cierpienie będzie miało wspaniały finał, gdyż Bóg tak wszystkim pokieruje, że na bank wszystko się ułoży. Wystarczy zrobić jedną rzecz: zacząć traktować Boga poważnie, poświęcać Mu i dla Jego spraw coraz więcej czasu. Ja wiem, że TV i Net są fajne, ale są rzeczy fajniejsze,  mianowicie: Boże błogosławieństwo.

niedziela, 10 października 2010

Cechy Dojrzałego Chrześcijanina

Nie dogadzać niewolniczo każdej zachciance, ale być panem swojego ciała.

Nie schylać się przed blichtrem, pustotą i oklaskiem – ale schylać się przed prawdą, służbą i obowiązkiem

Mniej brać, a więcej dawać – grzeczności, pracy, życzliwości.

Rozumieć i oceniać innych – nie będąc może sam zrozumianym i ocenianym

Mało mówić – więcej czynić

Spokojnie, bez ostentacji, trudzić się i cierpieć

Realizować: świętość, miłość, służbę

Bez przerwy dążyć do wielkości, to jest Chrystusa, przez naśladowanie Go

wtorek, 5 października 2010

PISMO ŚWIĘTE WYRAŹNIE UCZY:

ŻE KOŚCIÓŁ JEST ŚWIĄTYNIĄ BOGA ŻYWEGO — Dziełem Jego. Budowa tego Kościola trwa przez cały Wiek Ewangelii — odkąd Chrystus stał się Zbawicielem Świata i Kamieniem Węgielnym tej Świątyni. Po zakończeniu wyboru Kościoła błogosławieństwo Boże spłynie na wszystkich ludzi, którzy wtedy znajdą przystęp do Boga. — 1 Kor. 3:16, 17; Efez. 2:20-22; 1 Moj. 28:14; Gal. 3:29
ŻE OBECNIE TRWA KSZTAŁTOWANIE, OBCIOSYWANIE I POLEROWANIE ŻYWYCH KAMIENI — naśladowców Chrystusa, którzy wierzą w Jego pojednawczą ofiarę. Gdy ostatni z tych wybranych i kosztownych kamieni zostanie uformowany i otrzyma udzial w Pierwszym Zmartwychwstaniu, Kościół zostanie napełniony chwalą Bożą i przez całe Tysiąclecie będzie Pośrednikiem między Bogiem a ludżmi. — Obj. 15:5, 6

ŻE GRUNTEM NADZIEI TAK DLA KOŚCIOŁA JAK I CAŁEGO ŚWIATA JEST to, że Jezus Chrystus z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował jako Okup za wszystkich. Chrystus będzie wówczas prawdziwą światłością, która oświeca każdego człowieka przychodzącego na świat. — Żyd. 2:9; Jan. 1:9; 1 Tym. 2:5, 6


ŻE NADZIEJĄ KOŚCIOŁA JEST, IŻ UJŻY SWEGO PANA TAK, jako jest i będzie uczestnikiem Boskiej natury w Jego chwale. — 1 Jana 3:2; Jan. 17:24; Rzym. 8:17; 2 Piotra 1:4


ŻE OBECNYM ZADANIEM KOŚCIOŁA JEST doskonalenie się do przyszłej służby, wzrastanie w łasce, wydawanie świadectwa światu i przygotowywanie się do sprawowania urzędu królów i kaplanów przszłego wieku. — Efez. 4:12; Mat. 24:14; Obj.1:6; 20:6


ŻE NADZIEJA CAŁEGO ŚWIATA SPEŁNI SIĘ W błogosławienstwach, które będą udziałem wszystkich ludzi w Królestwie Chrystusowym w czasie naprawienia wszystkich rzeczy. Rzeczy utracone przez Adama przywrócone zostaną wszystkim posłusznym przez Zbawiciela i Jego uwielbiony Kościół. Wszyscy rozmyslnie zło czyniący i niepoprawni będą wytraceni. — Dzieje Ap. 3:19-23; Izaj. 35

piątek, 1 października 2010

Postawa Hioba

Hiob (Job), był to człowiek, który w Biblii jest można powiedzieć 'jedyny w swoim rodzaju'. Przede wszystkim poświęcono mu jedną z 66. ksiąg znajdujących się w kanonie Pisma Świętego. Po drugie, jego życie było na tyle charakterystyczne, że drugiego takiego jak on, ciężko by znaleźć. A po trzecie, zachowywać się tak jak on, doprawdy nie wielu potrafi...

Był to człowiek bardzo zamożny, miał wszystko, miał dzieci, majątek, reputacje, czego się nie dotknął zawsze mu się to udawało. Wszystko to było konsekwencją Bożych błogosławieństw, które to dotykały Hioba, z powodu jego bogobojności. Szatan upomniał się o Hioba, wytykając Bogu, iż Hiob jest tak bogobojny, bo wszystko ma, czego dusza zapragnie. Bóg pozwolił, aby szatan targnął się na wszystko co ma Hiob, ale aby jego życia nie tykał się. I tak stracił Hiob wszystko: bydło, trzody, wielbłądy, dzieci. Ale że zwierzyna miał w tysiącach sztuk, to stracił cały dobytek. I teraz jest najciekawsze, jak na to reaguje Hiob? A może inaczej jak my byśmy zareagowali? Hiob zrobił to tak:
"Wtedy Job powstał, rozdarł szaty i ogolił głowę; potem padł na ziemię i oddał pokłon, I rzekł: Nagi wyszedłem z łona matki mojej i nagi stąd odejdę. Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione. W tym wszystkim nie zgrzeszył Job i nie wypowiedział nic niestosownego przeciwko Panu." (Job. 1:20-22)
Szatanowi było mało, upomniał się o Hioba i dotknął go trądem, jak zareagował Hiob? A jak czytelniku drogi myślisz?
"I rzekła doń jego żona: Czy jeszcze trwasz w swojej pobożności? Złorzecz Bogu i umrzyj. Odpowiedział jej: Mówisz, jak mówią kobiety nierozumne. Dobre przyjmujemy od Boga, czy nie mielibyśmy przyjmować i złego? W tym wszystkim nie zgrzeszył Job swymi usty." (Job. 2:9-10)
To, że dotykają nas cierpienia to nic nowego, ale to jak na nie powinniśmy reagować to zupełnie inna sprawa. Postawa Hioba mi trochę przeszkadza, bo jeśli jest ona w Biblii, to znaczy, że jest dobra i godna naśladowania, a z tym to tak za dobrze nie jest - przynajmniej w moim przypadku. Tylko z drugiej strony, czym są moje problemy w stosunku do problemów innych ludzi? Kolokwium nie zaliczone? To jest problem? ludzie w wieku nastu lat umierają na raka, nawet w Polsce cierpią na głód (żeby do Afryki nie sięgać), są uzależnieni, nad nie jednym znęcają się psychicznie, a ja mam zastrzegać swoje 'halo' do Pana Boga, że jest mi źle?!?! Skandal.

Dobrze by było przyjąć postawę Hioba. Bo taka jest prawda, że nasz punkt widzenia nie jest Bożym punktem widzenia:
"Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan" (Izaj. 55:8)
Coś co w naszych oczach wydaje się być złe, w gruncie rzeczy może wyjść na dobre. Nie raz już się na tym złapałem. Dlatego ważna jest pokora, którą Hiob z pewnością miał. Bo tak naprawdę, cierpienie ma sens i chociaż to strasznie dziwnie brzmi, jest to prawda:
"Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami, Ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus." (1 Piotr. 1:6-7)

środa, 22 września 2010

Radość

"Dobrodziejstwo i miłosierdzie Twe pójdą za mną po wszystkie dni żywota mego, a będę mieszkał w domu Pańskim na długie czasy." (Psalm 23:6)

Dobroć i miłosierdzie, których spodziewamy się poza zasłoną, mają swój początek już teraz, co powinno zostać odpowiednio docenione. Jeśli ktoś nie wie nic na temat radości w Panu w obecnym czasie, nie będzie z pewnością przygotowany na radość z Panem w Królestwie, bez względu na to, jakiego rodzaju błogosławieństwa i radości mógłby osiągnąć pod zarządem tego Królestwa w czasie Wieku Tysiąclecia. Istnieje więc radość i zadowolenie, jakiego udziela Pan swym wiernym - i nie jest to sprawa chwilowa, związana z początkowym przyjęciem Pana i poświęceniem Mu się na służbę. Na dobroć i miłosierdzie Pańskie nie należy spoglądać jak na rzeczy należące do odległej przeszłości, muszą one bowiem być dostrzegane i cenione jako coś, co stanowi element teraźniejszości. Dzień po dniu Boska dobroć i miłosierdzie towarzyszą nam, dodają nam nowych sił, wzmacniają nas i błogosławią. Z.03-413

wtorek, 21 września 2010

Pewność

"Choćbym też chodził w dolinie cienia śmierci, nie będę się bał złego". (Psalm 23:4)

Owce należące do Maluczkiego Stadka nie boją się zła, ponieważ posiadają Pańską życzliwość, ponieważ On jest zawsze z nimi, stoi przy ich boku i okazał im swą łaskę poprzez zapłaconą już cenę okupu. On towarzyszy im też przez swe Słowo obietnicy - przez zapewnienie, że śmierć nie oznacza zniszczenia życia, lecz raczej niezakłócony sen w Jezusie, aż do chwili zmartwychwstania. Cóż więc dziwnego w fakcie, że tacy mogą chodzić w dolinie cienia śmierci, śpiewając Panu melodię swego serca, że pragną, by ich dusze i całe jestestwo sławiło, chwaliło i wywyższało Jego wielkie i święte imię, imię Tego, który umiłował nas i wykupił drogocenną krwią naszego drogiego Odkupiciela oraz powołał nas, byśmy stali się Jego współuczestnikami. Z.03-413

poniedziałek, 20 września 2010

Duchowe Tsunami

Z pewnością znacie Tsunami i wiecie co to jest. Do dziś mam obrazy z relacji TV o skali zniszczeń. W jednej chwili nagle przychodzi fala, niszczy wszystko co spotka na swej drodze i wycofuje się. To co po sobie zostawi to jedno wielkie pobojowisko. Budowanie od zera. Podobnie rzecz ma się, z Nowym Orleanem, tylko że taam nie było fali, ale tornado. Nie mniej, i tak po dziś dzień, Nowy Orlean nie stanął na nogi. Są rewiry miasta - najczęściej najbiedniejsze - które żyją wśród zgliszczy.

Tak samo jest z grzechem w naszym życiu... Jakoś tak już jest, że ulegamy wszelkiego rodzaju pokusom i słabostkom naszego ciała. Później - najczęściej po fakcie - przychodzimy po rozum do głowy i dochodzimy do wniosku, że znowu zrobiliśmy coś głupiego i niepotrzebnego. Wewnętrzna dysharmonia, niepokój, lęk, myśli depresyjne. Wszystko to się piętrzy w naszych głowach i myślimy jacy to my źli i nie dobrzy. Jakie to życie jest niesprawiedliwe. Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo rozgniewaliśmy naszego Boga. Później staramy się usprawiedliwiać, ale nie ma co tutaj usprawiedliwiać:
"Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować." (1 Moj. 4:7)
Każdy ma pokusy i każdy musi z nimi walczyć. Co prawda każdy ma inne słabości, ale nie zmienia to faktu, że każdy chrześcijanin takie walki toczy. Nie czyni to nas nikim szczególnym, że zapieramy się samych siebie. Jest to wpisane w nasze życie. Jednakże o ile grzech, może mieć swoje konsekwencje na Sądzie, o tyle świadomość teraźniejszych konsekwencji jest dla mnie osobiście straszna: 
"Przeto wy, mężowie rozumni, słuchajcie mnie: Bóg nie ma nic wspólnego z bezprawiem, Wszechmocny z nieprawością." (Job. 34:10)
Jeśli grzeszymy, jak możemy prosić Boga o błogosławieństwo? Jak to może być, abyśmy pełni pokoju ducha zanosili swe modlitwy do niego? Gdzie nasze sumienie, gdzie żal za grzechy? Jednakże, czy nasze życie ma być sinusoidą? Raz źle, raz dobrze, później znów źle?
"Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie." (Gal. 6:7)
Może po prostu czas wziąć się za samych siebie i zwyczajnie nie grzeszyć? Wtdy nie było by żalu za grzechy, odstępstwa, myśli depresyjnych...

Tak wiem, łatwo powiedzieć...

sobota, 18 września 2010

Przebaczenie

Dostąpić przebaczenia za coś czego się żałuje, naprawdę jest niezwykłym uczuciem. Kiedy idziemy do rodziców z przeprosinami za nasz 'wybryk' i słyszymy 'nie ma sprawy', to wydaje się, że to chyba najpiękniejsze słowa świata. Ale to nie prawda, piękniejsze jest 'kocham Cię' :-)

Człowiek dostąpił przebaczenie za swój pierworodny grzech. Pierworodny grzech, to jest grzech przekazywany z pokolenia na pokolenie od czasów Adama i Ewy po dziś dzień. Adam zgrzeszył nie słuchając Boga co do spożywania owego zakazanego owocu i skutek był taki że stracił społeczność z Bogiem. On jak i jego potomstwo.
"Przeto jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli" (Rzym. 5:12)
Później Bóg dał zakon Izraelowi poprzez Mojżesza. Zakon ten, zwany Torą (nie mylić z Talmudem!), był doskonały. Aby człowiek był zbawiony musiał ten zakon wypełnić w 100%. Nikomu sie to nie udawało przez wieki.
"Gdyż ja nakazuję ci dzisiaj, abyś miłował Pana, Boga twego, chodził jego drogami i przestrzegał jego przykazań, ustaw i praw, abyś żył i rozmnażał się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść." (5 Moj. 30:16)
Następnie przyszedł na świat Jezus Chrystus (nie mylić z Bogiem!) i wypełnił Zakon w 100%. Nagrodą za to, mogło być przepiękne życie wieczne, z którego zrzekł umierając za grzesznych ludzi (czytaj: za Ciebie). Uściślając, Jezus nie powinien w żadnym wypadku umierać śmiercią męczeńską, a tym bardziej na krzyżu. Lecz to wszystko uczynił, aby ratować ludzi (czytaj: za Ciebie). Uczynił nie dlatego, że musiał, ale że chciał. Dlatego człowiek dostąpił przebaczenia ze swojego grzechu pierworodnego.
"A zatem, jak przez upadek jednego człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku żywotowi. Bo jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się grzesznikami, tak też przez posłuszeństwo jednego wielu dostąpi usprawiedliwienia." (Rzym. 5:18-19)
Niestety siłą rzeczy nadal jesteśmy skażeni grzechem więc z tą doskonałością u nas zbyt różowo nie jest. Ale okupowa śmierć Syna Bożego, spowodowała owego przebaczenia dostępujemy cały czas, o ile szczerze żałujemy naszego postępowania.
"Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony. Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. Z więzienia i sądu zabrano go, a któż o jego losie pomyślał? Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony. I wyznaczono mu grób wśród bezbożnych i wśród złoczyńców jego mogiłę, chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach. Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni." (Izaj. 53:4-10)
 Przeczytaj to jeszcze raz. Bóg dał szanse na życie wieczne z człowiekiem już na starcie, ale Adam nie usłuchał. Dał Zakon, aby dać możliwość zbawienia, człowiek nie sprostał, no to dał swego Syna, aby nas ratować. Kiedy to sobie uświadomimy, kiedy ja sobie to uświadomię, naprawdę lżej mi na duszy.

czwartek, 16 września 2010

Święcenie Imienia Bożego

Pan Jezus nauczył swoich wyznawców jak należy się prawidłowo modlić. Modlitwa z Ewangelii Mateusza 6:9-13 to swoisty model właściwej modlitwy. Chciałbym zwrócić uwagę na jej początek:
"A wy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, Święć się imię twoje" (Mat. 6:9).
Co to znaczy święcić Imię Boże? Czy to znaczy je czcić, wielbić....? Każdy wierzący jest zobligowany do święcenia Imienia. Ale wydaje mi się, że nie chodzi tutaj o samo imię Boże יהוה (JHWH), lecz Jezus chce powiedzieć coś innego. W tych słowach Jezus pragnie powiedzieć, że należy Boga czcić i mieć w poszanowaniu. A jak to zrobić? Na pewno nie napisanie tych liter na ścianie i kłanianie się im. Bóg oczekuje czci, a najlepiej okazać ją poprzez słuchanie Boga. A jak można boga usłyszeć? Wolę Bożą znamy, każdy ją zna, kto przeczytał Biblie. Tam są zapisane wszystkie wymagania i oczekiwania Boga względem nas. Dodatkowo Bóg okazuje swoje zobowiązanie dla człowieka:
"Jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może." (2 Tym. 2:13)
My zbłądzimy i od Boga odejdziemy, lecz On nigdy nas nie opuści. Zawsze będzie przy nas. Z tego prostego punktu widzenia, czy nie należy się Bogu za to wdzięczność i chwała? Ileż to razy już w życiu zbłądziliśmy? Zawsze wracaliśmy. Dlaczego? Dlatego, że on był nam wierny i zawsze na nas czekał, aż nawrócimy się ze złej drogi.

Ale nie tylko za to. Bóg jest WIEKUISTY, cudowny, doskonały, czysty i wspaniały. Jest źródłem życia i ma moc uczynić wszystko co che. Tak wielka i potężna istota, chce mieć kontakt z tak upadłą i zdegradowaną grzechem istotą jaką jest człowiek. Idąc tropem tej relacji Bogu należy się chwała i mamy obowiązek jako Jego wyznawcy Go czcić.
"Bo tak mówi Ten, który jest Wysoki i Wyniosły, który króluje wiecznie, a którego imię jest "Święty": Króluję na wysokim i świętym miejscu, lecz jestem też z tym, który jest skruszony i pokorny duchem, aby ożywić ducha pokornych i pokrzepić serca skruszonych." (Izaj. 57:15)
Jak zatem uświęć Imię Boże? Poprzez spełnianie Jego woli. Poprzez życie według zasad, które On ustanowił. Lepszej chwały Imieniu Bożemu przysporzyć nie jesteśmy wstanie:
"Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie." (Mat. 5:16)
A jeśli będą widzieć nasze złe uczynki? To zamiast chwalenia Ojca co będą robić...?

środa, 15 września 2010

Walka z Grzechem

Jest kilka rzeczy w naszym życiu które bez względu na to czy chcemy czy nie, towarzyszą nam. Człowiek musi pracować, aby się utrzymać, wcześniej musi chodzić do szkoły, musi także oddychać i jeść. Takich stałych elementów życia jest kilka. Jednym z tych naszych towarzyszy jest grzech, którego wyzbyć się w żadnym razie nie potrafimy.
"Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować." (1 Moj. 4:7)
Mamy w sobie coś, co na ogranicza. Nie koniecznie zawsze to musi być grzech. Grzeszenie jest procesem, skutkiem, finałem naszego postępowania. Skłonność do grzechu jest w nas, to z samym sobą musimy walczyć, a nie ze wszystkim dookoła.
"Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; Potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć." (Jak. 1:13-15)
Walczymy z samym sobą i samym siebie musimy się zapierać. Jest to niewątpliwie trudne. Dla przykładu: popęd płciowy, który w nas jest pcha nas do obejrzenia treści pornograficznych. Rodzi się w nas chęć obejrzenia takiego filmu, poparta być może ciekawością, co do formy takiego filmu, czy też może swoistego odreagowania płciowego. W normalnych okolicznościach takie filmy się ogląda, ale w chrześcijaństwie mówi się zdecydowane nie! I dla niechrześcijan, lub dla nie praktykujących chrześcijan taka postawa to absurd i przejaw głupoty połączonej z jakimś fanatyzmem. Jednakże czy faktycznie "niedogadzanie" sobie jest głupie?
"Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, Z powodu których przychodzi gniew Boży. Niegdyś i wy postępowaliście podobnie, kiedy im się oddawaliście;" (Kol. 3:5-7)
Czy gniew Boży jest aż tak motywujący? Chrześcijanie to ludzie, którzy dążą do zbawienia. Życie wieczne jest dla nas sensem życia, celem i motywacją dalszego zmagania się na tym padole łez. Jeśli ceną za wieczną egzystencję przy Wiekuistym Stwórcy i Jego Synu jest to, że będę odmawiał sobie przyjemności, to ja się tego podejmuje. Wiem, nie jest to łatwe, ale dołączam się do tego maratonu.
"O tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi." (Kol. 3:2)
Jeśli Biblia nie jest dla Ciebie, drogi Czytelniku* treścią inspirującą, jeśli uważasz, że wiara w Boga jest bez sensu, bo np. On nie istnieje, to z pewnością powyższy wywód jest dla Ciebie bzdurą. Tylko zastanów się, czy Bóg powołuje do życia wiecznego kościoły i organizacje czy pojedynczych ludzi. Przynależność do jakiegokolwiek kościoła nie gwarantuje zbawienia, ale przynależność do Boga już tak. Więc z jakiego powodu, Biblia miała by być złem, bajką czy mitologią? Czy na podstawie zachowania innych pseudo chrześcijan powinno się machnąć ręką i powiedzieć "to nie dla mnie"? Biblia nie przedstawia wymyślnych historii, które zostały stworzone na potrzeby wiernych. To starożytne, ale w pełni autentyczne opisy historyczne ludzi, którzy zawierzyli Bogu. Jaki dowód, że zmarnowali swoje życie a nic nie zyskali? I zaczynamy drugi temat - wiary...

* Ciesze się, że przybyłeś na mojego skromnego bloga.

sobota, 11 września 2010

Wspólna modlitwa

W życiu bywa różnie. Są wzloty i upadki, a czasami okresy jakiejś stagnacji. Ale o ile w przypadku wzlotów nie potrzebujemy wsparcia, to w przypadku naszych upadków już tak. Kiedy jesteśmy w typowym dołku, po prostu sami nie damy sobie rady. Kiedy mamy problemy, kiedy głowa pełna nie pokoju, wtedy nasze myśli częściej kierujemy do Boga. Kiedy zgrzeszymy i czujemy na sobie to piętno, cały czas chodzimy z modlitwą "przebacz mi". Samopoczucie nie jest wtedy najlepsze. Prośba kogoś nam bliskiego do Boga za nas samych naprawdę może wiele.
"Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego." (Jak. 5:16)
Chociaż my, czasami nie czujemy się na tyle sprawiedliwie na ile byśmy chcieli, bądź też na ile tak naprawdę potrafimy, to może nasi współbracia, przyjaciele tacy właśnie są. Wtedy ich błagalne modlitwy naprawdę nam pomagają zbliżyć się do Boga. A pocieszające jest to, że Bóg nie jest skory do gniewu:
"Wtedy Pan przeszedł obok niego, a on zawołał: Panie, Panie, Boże miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność" (2 Moj. 34:6)
Pan Bóg może dać się przebłagać, ale często sami nie czujemy się godnymi aby prosić go przebaczenie, lecz skondensowana modlitwa ma już konkretną moc:
"Nadto powiadam wam, że jeśliby dwaj z was na ziemi uzgodnili swe prośby o jakąkolwiek rzecz, otrzymają ją od Ojca mojego, który jest w niebie." (Mat. 18:19)
To jest pewnik. Słowo Jezusa jest Prawdą, więc jeśli tak powiedział tak jest. A ponad to, możemy też mimo wszystko oprócz modlitwy sami coś zrobić:
"Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych." (Mat. 6:14-15)

piątek, 10 września 2010

Pycha

"Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną. Lepiej być pokornym z ubogimi, niż dzielić łupy z pyszałkami." (Przyp. 16:18-19)
Pamiętacie film: "Życie, śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową"? Nigdy go nie oglądałem, jakoś się nie złożyło, ale ten tytuł jest dla mnie strasznie wymowny. Troszkę go zmieniłem podczas moim refleksji: "Pycha, śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową". Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale pycha, czy wyniosłość serca, naprawdę wyniszczają człowieka.

Jeśli ktoś ma o sobie wysokie mniemanie i nie zważa na aspekt moralny swego życia, nie widzi sensu służeniu Bogu, istotnie problem pychy dla niego nie istnieje. Natomiast jeśli jestem chrześcijaninem, i czuję się choć w niewielkim stopniu, choć przez chwilę lepszy to tym samym rozpoczyna się mój wewnętrzny proces degradacji duchowej, która może objawić się w dalekim bądź nie dalekim czasie, na różne sposoby. Przeciwieństwo pychy to poniżenie:
"A kto się będzie wywyższał, będzie poniżony, a kto się będzie poniżał, będzie wywyższony." (Mat. 23:12)
Poniżenie ma w tym miejscu dość szerokie znaczenie. Może to być poniżenie wśród innych ludzi, a może to być poniżenie natury duchowej, kiedy czujemy pewnego rodzaju odtrącenie od Boga, wewnętrzny niepokój. Dość ciężko pisać w tak krótkiej formie pisemnej o wszystkich przypadkach, gdyż, są to formy złożone i każdy z nas inaczej na nie reaguje i oddziałowy. Najważniejsze jest to, aby uświadomic sobie, że pychy należy się wystrzegać.
"Podobnie, młodzi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje." (1 Piotr. 5:5)
Ciężko o inny, lepszy czy bardziej wymowny przykład. Pycha to nie jest uczucie, kiedy ktoś nas chwali a nam jest miło. Pycha to uczucie wyniszczające, uczucie, które nas wewnętrznie niszczy. Kiedy uważamy się za lepszych od siebie, kiedy wznosimy się na wyżyny szeroko pojętego 'sukcesu' i 'pokoju' i czując się wspaniałymi i silnymi odstępujemy od Boga. Zapominamy o nim, bądź się Mu sprzeniewierzamy. Przypomnijmy sobie postać faraona, którym rozmawiał Mojżesz:
"Potem Mojżesz i Aaron przyszli do faraona i rzekli: Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Wypuść mój lud, aby obchodzili święto ku mojej czci na pustyni. A faraon rzekł: Któż to jest Pan, bym miał słuchać głosu jego i wypuścić Izraela? Pana nie znam, a Izraela nie wypuszczę." (2 Moj. 5:1-2)
Koniec faraona, chyba każdy zna. Być może nie udolnie wykazałem, jak pycha niszczy człowieka. Ale wersety, które przetoczyłem są w swej treści klarowne. Warto się nad nimi zastanowić ciut dłużej.

środa, 8 września 2010

Amy Grant: "EL SHADDAI"

Utwór ten już jakiś dłuższy czas trafił na mój pulpit. Bardzo mi się podoba, jakoś to wykonanie do mnie trafia.

wtorek, 7 września 2010

Codzienna walka

Charakter ludzki jest zepsuty, ma swoje zalety, ale większość to same wady. Z reguły każdy chciałbym te wady usuwać, ale bądź co bądź chrześcijanin winien dążyć do doskonałości cały czas. Powinno to być jedną z głównych treści jego życia.
"Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest." (Mat. 5:48)
"Wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków." (Jak. 1:4)
Ze Słowem Bożym nie ma dyskusji. Są zatem dwa przypadki. Pierwsza opcja to świadomość swoich braków. Wiem, że w czymś nie domagam, wiem, że mam uchybienia charakteru w tej czy innej kwestii i świadomie nie godząc się na ten stan rzeczy podejmuję walkę z samym sobą. Trudna, ciężka i długotrwała, jednakże daje rezultaty. Sam po sobie mówiąc, kilka rzeczy w swoim życiu udało mi się wyeliminować. Trzeba przyznać, że człowiek postępuje schematycznie w danych sytuacjach. Na określone sprawy reagujemy zazwyczaj tak samo, więc możemy powiedzieć, że walcząc z charakterem - zmieniając go - w praktyce owa praca wygląda na zmianie przyzwyczajeń. Jednakże niektóre przyzwyczajenia są na tyle w nas silnie zakorzenione, że nie jesteśmy w stanie ich wyłapać.

I tu zaczyna się drugi przypadek: wady i zalety, których w żadnym wypadku nie jesteśmy wstanie wychwycić, przez co tkwimy w labiryncie z którego nie potrafimy wyjść. Czasami są jakieś przebłyski, ktoś nas upomni (zwróci uwagę), ale my nadal ślepo idziemy swoją drogą. Tylko jakiś naprawdę silny wstrząs potrafi nas ocucić, jednak i takie ocucenie trwa chwile.... przyzwyczajenia. Pan Bóg wydał konkretne polecenie narodowi Izraelskiemu:
"Mów do całego zboru synów izraelskich i powiedz im: Świętymi bądźcie, bom Ja jest święty, Pan, Bóg wasz." (3 Moj. 19:2)
Inaczej, bądźcie nie naganni, niechaj dobrze was postrzegają, nie uchybiajcie w niczym. Strasznie przykro mi pisać te słowa, bo chcociaż jestem świadomy oczekiwań Bożych co do mnie, nie jestem w stanie im sprostać. Chce się być lepszym człowiekiem, z lepszym charakterem, ale na ile ja tak naprawdę tego chce? W końcu owe 'chcenie' czegoś to już bardzo dużo:
"Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie." (Filip. 2:13)
A może w tym wszystkim potrzeba jeszcze mojego wysiłku? Szczerze powiedziawszy jest to skomplikowana sprawa, bardzo mi ciąży. Marne pocieszenie, że kilkaset milionów chrześcijan również jak ja widzi w sobie taki problem.

Ludzie do Boga przybliżali się tylko wtedy kiedy byli gotowi coś poświęcić. Może czas, żeby Bogu złożycz ofiarę z kolejnego elementu życia? Bóg kompromisów nie uznaje:
"A teraz, jeżeli pilnie słuchać będziecie głosu mojego i przestrzegać mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich ludów, bo moja jest cała ziemia. A wy będziecie mi królestwem kapłańskim i narodem świętym. Takie są słowa, które powiesz synom izraelskim." (2 Moj. 19:5-6)

niedziela, 5 września 2010

Faszerowanie umysłu

Codziennie przyjmujemy do siebie dużo treści, dużo informacji do nas dociera. Niektóre są poważne - jak chociażby wiadomości - a niektóre rozrywkowe. I nad tymi rozrywkowymi się zatrzymajmy. Gramy w gry komputerowe, słuchamy muzyki, oglądamy filmy, bywamy w naszym ulubionym towarzystwie. Ale jeśli jesteśmy chrześcijanami, to czy powinniśmy te wszystkie rzeczy selekcjonować? Chociażby film. Nikt mi nie wmówi, że film typu pornograficznego, nie wpływa na umysł chrześcijanina. Bądź film, w którym przemoc jest średnio raz na 30 sekund... Po obejrzeniu tego typu filmu, obraz zostaje nam w głowie i siłą rzeczy myślimy o tym. Muzyka. Jeśli jej słuchamy non stop, to czy w głowie będą nam brzmieć jakieś 'wymowne' wersety, czy może najnowszy bit "Lady Gaga"? Nie mówię, że filmy czy muzyka to zło i wypleńmy je, bo siłą rzeczy tak się chyba nie da. Więc jeśli kompletnego oczyszczenie nie da się zrobić, to już selekcje treści jakimi się "karmimy" już z całą pewnością możemy zrobić. Tylko czy chcemy....

Nie dawno były wakacje. Wbrew pozorom, to strasznie zajęty czas, ale są chwile wolne, chwile przysłowiowego lenistwa. I co wtedy? Co robimy? Opcja standard w pakiecie: TV, muzyka, wyjście na miasto. A gdyby tak, zamiast 'ZETki" bądź "RMF'ki" wrzucić płytę "Syloe"? Czyż to by nie było dla naszego umysłu dobrą treścią? Idźmy dalej, weźmy opcję deluxe (już nie w pakiecie) i jeśli mamy leżeć brzuchem do góry, a coś nam musi grać, to puśćmy jakiś wykład. Wtedy mimowolnie, bez jakiegoś 'mega total' uważnego słuchania, naprawdę nasz umysł będzie wypełniany nie bzdurami, ale wartościowymi zdaniami. Tylko czy nam się chce...?

Nie chciałbym być zrozumiany, że Miller nawołuje do bycia zakonnikiem. Chce powiedzieć tylko, że jeśli żyjemy w duchu tego świata, gdzie chłoniemy wszystko jak gąbki i tylko na kilka chwil w tygodniu się angażujemy w chrześcijaństwo, to nie oczekujmy, że będziemy duchowo żyli jak na chrześcijan przystało, ale w istocie rzeczy od Boga będziemy się oddalać. Każdy z nas może być napełniony Duchem, czego skutkiem jest pełnia harmonii w naszym życiu, jednakże możemy o tym darze zapomnieć, jeśli się do Boga nie przybliżymy z całego i szczerego serca!
"Synu mój, daj mi swoje serce, a twoje oczy niechaj strzegą moich dróg!" (Przyp. 23:26)
"Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą," (2 Moj. 20:5)
Albo żyjemy z Bogiem albo nie. Albo chcemy się do niego przybliżać, albo nie.
"Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki." (1 Jan. 2:15-17)