Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 1 listopada 2010

"Mój" Bóg

Często jest tak, że wiele moich działań religijnych zaczyna być swoistą rutyną: modlitwa, chodzenie na zebrania, czytanie Biblii, ten blog... Od dziecka, znałem Boga, wiedziałem co i jak, Biblia zawsze była w domu, więc Bóg jako Władca nie był mi znany. Później poznałem go jako Osobę, Istotę, która jest "gdzieś" i z tamtego miejsca żywą się mną interesuje. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że przede wszystkim odpowiada na moje modlitwy! I to jest niesamowite. Dopiero kilka miesięcy temu uświadomiłem sobie, że w tym całym moim chrześcijaństwie się zagubiłem i to dość porządnie. To wszystkie zaczynało być rutyną. Modlitwa przestała mieć ten "płomień", a ja straciłem ten żar. Czy to możliwe, że Bóg ot tak się ode mnie odwrócił? Z pewnością nasze oddalenie się od siebie, miało miejsce, ale nie ze względu na to, że Bóg tak sobie pomyślał i zrobił, ale dlatego, że ja nawaliłem...
"Wiemy, ze Bóg grzeszników nie wysłuchuje, ale tego, kto jest bogobojny i pełni wolę jego, wysłuchuje." (Jan. 9:31)
Swoisty ciąg nie powodzeń, który mnie spotkał w różnych sferach życia, nie był wynikiem niczego innego ,jak mojego zaniedbania duchowego. Wielokrotnie słyszy się, jak człowiek atakuje Boga i Go oskarża o różne nieszczęścia. Nie chce wchodzić w polemikę, co, kto i jak, bo takie sprawy są indywidualne, nie mnie jednak, gdzie my jesteśmy, kiedy wszystko się nam układa, kiedy mamy moc błogosławieństw? No ale poważnie - zawsze jesteśmy gorliwi w służbie Bożej? Zawsze z takim samym zaangażowaniem modlimy się? Czy raczej stajemy się gorliwsi, kiedy dostaniemy mocno w skórę? Nie wiem czy blog to właściwe miejsce, ale tak, ja tak robię...

I wiem, że tak nie należy, wiem że trzeba inaczej, czasami wiem, że  jest "coś" co mnie ogranicza - heh, dużo wiem, nie? Chciałbym się przełamać i jakoś tak zmienić swoje życie, ale nadal czuje, ze nie wykorzystuje pełni moich możliwości - męczy to. A najgorsze, że nie mogę o to obwiniać nikogo innego, jak tylko i wyłącznie samego siebie.

Nie łamie się - nikomu tego nie radze robić, bo o ile w Biblii znajduje wiele upomnień, przestróg i wersetów budzących grozę - doświadczyłem tego kilka razy - to są wersety pełne zachęty i nadzieji:
"Prawdziwa to mowa i w całej pełni przyjęcia godna, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, z których ja jestem pierwszy" (1 Tym. 1:15)
"Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł." (Rzym. 5:8)
Póki żyję, mam czas aby działać, szkoda bym zmarnował tę szansę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz