Google Website Translator Gadget

środa, 1 grudnia 2010

***

Brnąłem wieczoru wczorajszego
- po pas bez mała w grząskim śniegu -
z nieznajomego mi przystanku.
Wtem - widzę chatę; we drzwi wchodzę;
czaj piją mnisi, solą słodzą,
a z nimi droczy się cyganka.
Siedzi cyganka na pościeli,
raz w raz zalotnie okiem strzeli,
mizerne prośby mieląc w ustach.
Siedziała z nimi do zarania
prosząc: "Podaruj, złoty panie,
choć szal, choć byle co, choć chustę..."
Co przeminęło, to nie wraca;
dębowy stół i nóż na tacy,
a w zamian chleba - jeż brzuchaty.
Nie mogli śpiewać mimo chęci,
a więc przez okno, w kabłąk zgięci
na dwór cisnęli się garbaty.
Minęło pół godziny. Czarne,
garncami odmierzone ziarno
z wilgotnym chrzęstem żują konie.
Skrzypią wrzeciądze o świtaniu,
turkocze zaprzęg na majdanie
i pierwsze ciepło czują dłonie.
Zgrzebne ciemności rzedną ranem;
- to cienkusz, kredą zabielany
szynkuje za darmochę nuda,
a poprzez półprzejrzystą szmatkę
sączy się z okna dnia serwatka
i miga w locie wrona chuda.

Osip Mandelsztam

Z tomiku "Kontrabanda" Jerzego Pomianowskiego,
Wyd. Austeria, Kraków - Budapeszt 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz