Google Website Translator Gadget

środa, 23 lutego 2011

Nie szata zdobi chrześcijanina

Biblia uczy, że są dwie grupy ludzi: świat i chrześcijanie. Ciężko jest określić kim są ludzie ze świata, a kim są prawdziwi chrześcijanie, w dzisiejszych czasach te granice cały czas się zacierają i takie definiowanie jest dość trudne. Mimo to, jest ono konieczne, gdyż jeśli chcemy być ludźmi blisko Boga musimy porzucić ten świat wraz z jego pożądliwościami i stać się naśladowcami Jezusa. Dlatego szukamy różnych kryteriów potrzebnych do tej oceny: poglądów religijny, politycznych, społecznych, przynależności wyznaniowej, używanego przekładu Biblii, obranych autorytetów i innych. Tylko czy to jest ten owy świat? Jeśli ja wierzę, że dusza jest śmiertelna, a inny wierzy inaczej, to czy jest on ze świata? A może to ja jestem światowy? To już nie jest chyba określanie światowości, ale osądzanie innych. Efekt jest taki, że wśród chrześcijan tworzą się podziały, a na 'my' i 'oni', z czego trzeba pamiętać, że zawsze to grupa 'my' będzie zbawiona, a reszta nie ma nadziei (wg grupy 'my').

Bardzo łatwym i przyjemnym na swój sposób jest kryterium ubioru. Kiedyś tak oceniałem ludzi. Jako młody chrześcijanin, nie chciałem należeć do świata, więc jeśli ktoś ubierał się po prostu modnie, miał kolczyk w ciele, tatuaż, łysą głowę czy inne 'coś' co nie mieściło się w moich ramach przyzwoitości, określałem go mianem świata, nawet jeśli on sam uważał się za chrześcijanina. Teraz po latach widzę to doskonale w jak wielkim błędzie byłem. Kim jestem, by harleyowcowi, łysemu, z wytatuowaną panią na plecach, ja Łukasz Miller odbierał prawo do zbawienia? Okej, może powyższy obraz nie pasuje do ułożonego pana w garniaku, ale czy to znaczy, że ten pierwszy to moralny rynsztok?

Może tak nam sugerować. Powód jest dość prosty. Człowiek odbiera otaczające go otoczenie za pomocą zmysłów, najczęściej wzroku. Co widzę, tak rozumuję i wierzę. Jeśli widzę pijaka, nie widzę w nim partnera do rozmowy na jakikolwiek, a tym bardziej poważny temat, ale jakiegoś łachudrę, który przepija pieniądze, zamiast nakarmić rodzinę. Samoczynnie się nakręcamy. Nie wiem jak myślał Samuel, ale miał on podobny problem:
"Samuel uczynił tak, jak polecił mu Pan, i udał się do Betlejem. Naprzeciw niego wyszła przelękniona starszyzna miasta. [Jeden z nich] zapytał: «Czy twe przybycie oznacza pokój?» Odpowiedział: «Pokój. Przybyłem złożyć ofiarę Panu. Oczyśćcie się i chodźcie złożyć ze mną ofiarę!» Oczyścił też Jessego i jego synów i zaprosił ich na ofiarę. Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: «Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec». Pan jednak rzekł do Samuela: «Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi , bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce». Następnie Jesse przywołał Abinadaba i przedstawił go Samuelowi, ale ten rzekł: «Ten też nie został wybrany przez Pana». Potem Jesse przedstawił Szammę. Samuel jednak oświadczył: «Ten też nie został wybrany przez Pana». I Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: «Nie ich wybrał Pan». Samuel więc zapytał Jessego: «Czy to już wszyscy młodzieńcy?» Odrzekł: «Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce». Samuel powiedział do Jessego: «Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie». Posłał więc i przyprowadzono go: był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd. - Pan rzekł: «Wstań i namaść go, to ten»." (1 Sam. 16:4-12)
Widzę człowieka, który jest potężnie zbudowany, rosły, obrotny, w wojnie zaprawiony - jest ktoś lepszy na króla? Boga nie obchodzi to czy mamy siłę zewnętrzną, ale wewnętrzną. Dawid, chociaż był uważany za nic w swoim domu, dla Boga była najbardziej wartościowym człowiekiem, bo jego wnętrze było odbiciem woli Bożej. To jest istotne. Cała reszta to detale, mniej lub bardziej istotne czy przydatne.

Nie można tutaj za bardzo krytykować Samuela. Był on w końcu człowiekiem i myślał po ludzku. Jak my wszyscy... Łatwiej nam przyswoić sobie obraz człowieka w garniturze, ostrzyżonego, ogolonego, z rodziną, stałą pracą, dużym domem, ładnym samochodem, gdzie żona się udziela w kościele, dzieci chodzą na niedzielne szkółki... tak, to jest sługa Boży. Brodaty, w t-shirt'cie, z kucykiem, z tatuażem, z bliznami, mieszkający w jakiejś zapadającej się dziurze w najgorszej dzielnicy - do niego też powiem 'bracie w Panu'? Albo kobieta w mini, na mega obcasach, dosłownie wytapetowana, z baaaardzo głębokim dekoltem - będę ją traktował jak siostrę w Panu? 

Dziś aż tak płytki nie jestem, aby sugerować się tym jakie kto ma gusta co do swojego wyglądu czy ubioru.

Powiedzmy sobie szczerze, nie jedna tragedia rozgrywa się w czterech ścianach bogatego domu, a w niedziele razem w kościele... Ciężko zdefiniować 'świat', ale jest to możliwe. Bez względu na wszystko, kryterium tego, co widzą nasze oczy nie jest chrześcijaństwem tylko tragizmem (serca).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz