Google Website Translator Gadget

piątek, 16 marca 2012

Duchowa Banicja

Czasami jest tak, że sprawy duchowe są jednymi z wielu, albo wcale ich nie ma. Jesteśmy przytłoczeni sprawami doczesności (codzienności) i Bóg jest w naszym życiu, ale gdzieś indziej, schowany. Ewidentnie nie jest naszym numerem jeden już. Przyczyny w moim życiu tego są dwie: bardziej troszczę się o sprawy dzisiejszego materialnego bytu oraz mój grzech słabości.

Co do pierwszej opcji, to jest to stosunkowo proste. Czas poświęcamy na prace i osobiste rozrywki, Boga traktując tym samym nie poważnie - zwracając się do Niego wtedy kiedy jest nam potrzebny. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że pracuje na dwóch etatach. W firmie, jako zwykły pracownik gdzie mam umowę o pracę oraz w firmie, jako prezes (założyłem działalność gosp.) Ktoś spyta, po co mi tyle? Mam plan, aby firma się rozwinęła i skupiłbym się na niej, ale dziś to jest plan. Dla przykładu dziś jest pierwszy dzień, kiedy się firmą nie zajmuje. A co robię? Piszę chrześcijańskiego bloga. Teraz przynajmniej wiem, co poświęcam na co. Nie powiem, zaprząta to moją głowę i modlitwa jest inna. Właśnie, nie potrafię tego wyjaśnić, ale wszystko nie wygląda tak różowo jak powinno. Mam tu na myśli tylko i wyłącznie osobistą relację z Bogiem. Powiedzmy, że są zakłócenia w odbiorze i nadawaniu 'duchowych fal'.

Druga sprawa to grzech. Wiecie, ap. Paweł mówi, że jak sumienie nas potępia to jest kiepsko, gdyż czynimy coś co w naszym sumieniu jest złe - a wcale nie musi dotykać sumień innych. Kwestia w pełni indywidualna. I ja tak mam, kiedy zdarzy mi się - nazwijmy to poprawnie politycznie - zbłądzić. Tak, to dobre słowo. Nie oddaje w pełni tego kim jestem i jaki jestem, więc z rana nie będę miał doła od razu... Więc jeśli zgrzesze, to co Bóg na to? Historia uczy, że do pewnego momentu, Bóg przymknie na to oko, ale bardzo szybko - przy wielokrotności czynu zabronionego - te litościwe spojrzenie zamienić może się w karę.

Wnioskuje to po dość bogatej biblijnie historii Izraela. Izraelczycy, grzeszyli i nie dochowywali wierności już na wejściu do Kanaanu. I grzeszyli zawsze. Czasami mniej, czasami więcej, ale zawsze 'drażnili' Boga. Oczywiście po rozbiciu Izraela na Juda i Izrael te grzechy były coraz częstrze i śmielsze, ale fakt faktem, że nie dochowywali wierności Bogu. Nie mniej zobaczmy, ile wieków upłyneło, zanim Bóg Izraela ukarał, zanim przyszedł Nabuchodonozor. Oczywiście wszcześniej też były kary, ale to w sumie były rózgi. Najazd Babilonu i ich niewola, to dopiero była kara. Ale po jakim czasie... Ile Bóg zniósł, ile mógł wycierpieć w swym sercu, aż powiedział 'dość'. Jest to poprostu piękne. Bóg daje zasady i człowiek dobrowolnie chce je wypełniać, ale czasami - mówiąc delikatnie - nie spełnia ich. Bóg nie pali się do karania. Czeka. Daje czas. Człowiek, nie zawsze z tego korzysta, a wtedy są baty.
"Powiedz im: Na moje życie! - wyrocznia Pana Boga. Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela?" (Ez. 33:11)


Dlatego, jak jest się grzesznikiem, nie można mieć dostępu do Boga. Nie ma z Nim społeczności i relacja jest zaburzona. Bóg opiekował się Izraelczykami jak byli w niewoli, na pewno nie zapomniał o nich, ale ta relacja nie była już taka sama. Był między nimi mur. Dziś mam podobnie. Choć może da Bóg, że ten mur będzie się już kruszył. Bóg nie może zadawać się z tymi, którzy są nie czyści. Żeby przyjść do Boga, trzeba się przygotować.

Ok. Upadłem. Zgrzeszyłem. Dostałem Baty. Bóg mnie ukarał. I co, koniec? Nie wydaje mi się. Patrzmy konsekwentnie na historię Izraela. Oni wrócili z niewoli. Mało tego, Bóg dał Ezechielowi wizję nowej Świątyni. Także, Bóg zamierzał odbudować z Izraelem to, co oni zniszczyli: osobistą relacje.

Dlatego uważam, że taka banicja mi się należy i nie mogę mieć pretensji do nikogo innego, jak tylko do siebie. Nie mniej, chciałbym już wrócić i usiąść choćby na najniższym stopniu u wejścia do Świątyni.
"Zaiste jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące; wolę stać w progu domu mojego Boga, niż mieszkać w namiotach grzeszników." (Ps 84:11)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz