Google Website Translator Gadget

niedziela, 15 stycznia 2012

Święta, Święta i po Świętach

I już po wszystkim. Wszystko się uspokoiło. Nie ma już świąt, Nowy Rok też już za nami, czysta rutyna i monotonnia dnia codziennego. Spójrzmy na ten czas teraz na zimno.

Święta "Bożego Narodzenia" kojarzą się nam głównie z problemami. Trzeba posprzątać, kupić prezenty, kupić jedzenie, ugotować, upiec, wysłać kartki, zadzwonić, przyjąć gości, samemu być goszczonym... Tak, tylko, że to to wszystko 'trzeba'. Ale czy my to 'chcemy'? Po co sprzątamy na święta? Dlatego, aby to nam było przyjemnie siedzieć w czystym i odświeżonym domu czy dlatego, że tak wypada, aby w tym okresie założyć nowe firnaki? Po co tyle gotujemy? Dlatego, że w okresie zimy więcej jemy, czy dlatego, że tak trzeba? Robimy wszystko co trzeba robić, tylko że to wszystko dotyka materii cielesnej, a duch? Przecież święta to - chyba - przede wszystkim materia duchowa, czy aby na pewno odpowiednio ją spełniamy stojąć w kilometrowej kolejne w hipermarkecie?

Nie mówię, że ugotowane i posprzątane jest nie właściwe. Skąd?!?! Kwestia tylko, czy to, co czynimy, nie przysłania nam ideii świąt. Osobiście wydaje się, że tak. Święta to okres rodzinny, zjeżdżamy się z różnych krańców kraju i świata i wspólnie zasiadamy do stołu. I jemy. I jemy, i pijemy, i znowu jemy. Potem spotkanie się kończy i wracamy do swych domów, w nadziei, że spotkamy się znów przy innej okazji świątecznej. Czasami jeszcze zaśpiewa się kolędy. Po co? Czego one są wyrazem? czy to tradycja - robimy tak, bo tak trzeba? - czy też ma wymiar duchowy, mamy pragnienie aby oddać tym Bogu chwałę. Zostawmy kwestię politycznej poprawności, spójrzmy na realia...

Świętowanie - nie ważne jakie - ma zawsze wymiar religijny. Dziś troszkę to się zmieniło, ale z reguły w przeszłości było ciut inaczej. Bóg ustanawiając różne święta - w Starym Testamencie - nie miał na myśli tego, aby człowiek miał co robić i nie umarł z nudów. Bóg, podzielił czas na cykle: dzień, tydzień, miesiąc, rok... Co jakiś czas, uznał za wskazane, aby człowiek oderwał się od codzienności i skupił się w zupełności na Nim. Dlatego ustanowił Szabbat, aby jeden dzień w tygodniu, człowiek myślał tylko i wyłącznie o Bogu. Taka idea przyświecała Szabbatowi, Świętom Namiotów, Trąb i innym. Bóg podał jakby definicję prawidłowego świętowania:
"W tym dniu będziesz opowiadał synowi swemu: Dzieje się tak ze względu na to, co uczynił Pan dla mnie w czasie wyjścia z Egiptu. Będzie to dla ciebie znakiem na ręce i przypomnieniem między oczami, aby prawo Pana było w ustach twoich, gdyż ręką potężną wywiódł cię Pan z Egiptu. I będziesz zachowywał to postanowienie w oznaczonym czasie rok w rok" (Wj 13:8-10)
 Trzy elementy:
  • opowiadanie o wydarzeniu
  • przypomnienia wydarzeń z przeszłości
  • coroczna celebracja
Nie przeczę, Izraelici zawsze w jakiś sposób szykowali się do świąt. Zawsze było to związane w jakimś stopniu z materią cielesną: posprzątanie, ugotowanie. To normalne. Ale nie zmienia to faktu, że najważniejsze były sprawy duchowe, nie cielesne. Bóg zwraca uwagę przede wszystkim na akcenty duchowe i to na nich każe się nam skupiać. Dziś jest zdecydowanie odwrotnie. Dziś świątynią jest galeria handlowa, a ołtarzem wystawa sklepowa. Czy rzeczywiście, tak powinniśmy postępować? Czy faktynie, wierni Pańscy powinni tak czcić Boga? BTW, czy my aby na pewno mówimy tu o czczeniu Boga?

Czas wrócić do Boga z dalekiego pustkowia. To nic, że wokoło nam nic nie brakuje. Mamy domy, samochody, pełną lodówkę, wyposionego iPhona 4, lansowe ciuchy, siedzimy w pracy po 10 godzin, dostajemy awanse, gonimy po więcej. I po co? Co nam z tego przyjdzie na stare lata?
"Znienawidziłem też wszelki swój dorobek, jaki nabyłem z trudem pod słońcem, a który zostawię człowiekowi, co przyjdzie po mnie. A któż to wie, czy mądry on będzie, czy głupi? A władać on będzie całym mym dorobkiem, w który włożyłem trud swój i mądrość swoją pod słońcem. I to jest marność. Zacząłem więc ulegać zwątpieniu z powodu wszystkich trudów, jakie podjąłem pod słońcem" (Koh 2:18-20)
Ciągłe tyranie nie ma sensu, to tylko pielęgnowanie dzisiejszego otaczającego nas świata, która i tak pójdzie w ogień.
"Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść" (1 Tm 6:7)
Jest sens tak rypać, aby ludziom się podobać? Może w święta mniej potraw, mniej wykwintnych potraw, a zamiast tego rozmowa o tym co tak naprawdę wydarzyło się te 2000 lat temu. Po co Jezus umarł, jakie to niesie za sobą konsekwencję, i dlaczego to niby ma nas dotykać? Wiem, brzmi to troszkę ideologicznie, jak z jakiejś Utopii, ale taka jest idea świąt, aby szukać w nich Boga, nie człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz