Google Website Translator Gadget

niedziela, 22 stycznia 2012

Don't Give Up!

Chciałem się poddać. Chciałem to wszystko zostawić. Nie chciałem już pełnić swej służby, chciałem wycofać się w cień. Chrześcijaństwo okazało się zbyt trudne. Reguły dość jasno sprecyzowane i układ zaoferowany człowiekowi jest dość prosty, ale to zaczęło mnie przerastać. Kilka długich lat w służbie, powinny już być widoczne pewnie efekty, a cały czas czuje jakbym stał w miejscu. Zamiast pielęgnacji 'duchowych' ideałów, 'cielesne' babranie się w syfie. Pismo Święte przyrównuje taką postawę bardzo wymownie:
"Spełniło się na nich to, o czym słusznie mówi przysłowie: Pies powrócił do tego, co sam zwymiotował, a świnia umyta - do kałuży błota" (2 P 2:22)
Prostota niezwykle wymowna. Z czego wynika takie moje pesymistyczne nastawienie? Z wielu rzeczy, naprawdę złożona sprawa. Przede wszystkim zaniedbania. To najlepsze określenie. Modląc się do Boga, nie powinno oczekiwać się, że nic już nas nie dotyczy. Modląc się o odpuszczenie grzechów, należy wykazać skruchę, niejednokrotnie pokutę. 'Przepraszam' nie załatwia sprawy ostatecznie. Trzeba zrobić coś więcej. Jeśli grzech powraca, a my często upadamy, to mówi się trudno - trzeba walczyć. Ale jeśli my nic nie robimy z tym, nie walczymy, nie staramy się, tylko tak lekkodusznie podchodzimy do sprawy, to polegniemy. Ciągłe porażki, brak motywacji czy słaby charakter, nie istotne co to jest dokładnie, istotne jest to, że rodzi się w nas poczucie winy, poczucie porzucenia i bezradności. Z jednej strony ma to swoje uzasadnienie, gdyż w zdecydowanej liczbie przypadków to człowiek jest sam sobie winien, z drugiej czy faktycznie Bóg nas opuścić może:
"Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego" (2 Tym 2:13
Nie ma zatem takiej możliwości! Poczucie winy, silny samokrytycyzm to idealne narzędzia w ręku szatana. W bardzo wyrafinowany sposób on je podgrzewa w naszych głowach, przez co z poczucia własnej winy, popadamy niemalże w stany depresyjne. Jako grzesznik, zamiast iść do Boga i się pomodlić, to w głowie siedzi ta myśl osobistego plugastwa, zawodu i wstydu. Zamiast wziąć Słowo Boże i szukać tam wskazówek na dalszą drogę, to pozwalamy, aby się zakurzyło, bo my nie jesteśmy godni. Takie uczucia w pewnej mierze są dobre, bo nie pozwalają nam urosnąć w pychę, ale przesadzone mogą skutecznie odciągnąć nas od Boga.

Pisze to z własnego doświadczenia...

Bóg, jest znany od pradziejów jako Bóg bogaty w miłosierdzie i łaskę. Wszyscy, którzy Go znali, zawsze znali Go od tej strony. Nie mniej, Bóg nie będzie pewnych rzeczy tolerował, nie będzie tolerował pychy i arogancji. W pewnym momencie naszego życia będzie oczekiwał od nas efektów. Przypowieść o talentach jest tego najlepszym dowodem. Jeżeli powroty do Boga są trudne, jeżeli szatan działa, skutecznie utwierdzając nas w przekonaniu, że nie powinniśmy w stanie grzechu przyjść do Boga, to jednym słowem trzeba zrobić wszystko, aby od Boga nie odchodzić! Czy się da? No ba...
"Tylko bądź mężny i mocny, przestrzegając wypełniania całego Prawa, które nakazał ci Mojżesz, sługa mój. Nie odstępuj od niego ani w prawo, ani w lewo, aby się okazała twoja roztropność we wszystkich przedsięwzięciach. Niech ta Księga Prawa będzie zawsze na twych ustach: rozważaj ją w dzień i w nocy, abyś ściśle spełniał wszystko, co w niej jest napisane, bo tylko wtedy powiedzie ci się i okaże się twoja roztropność. Czyż ci nie rozkazałem: Bądź mężny i mocny? Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz»" (Joz 1:7-9
Proste. Codziennie Biblia, każda wolna chwila to modlitwa, studium Pisma Świętego, analiza jego treści, karmienie się 'pozytywnymi' filmikami na You Tube, czytanie literatury o tematyce religijnej. To nie są jakieś strasznie trudne rzeczy. Trzeba tylko wytrwałości i charakteru: jak postanowię tak zrobię. Nie chce przekazać też jakiegoś sygnału, że należy tylko i wyłącznie takimi treściami się karmić. Szeroko pojęta rozrywka dla chrześcijanina również może mieć miejsce. Problemy może być tylko taki, że tych treści rozrywkowych będzie więcej niż religijnych. Muszą być zachowane odpowiednie proporcje. Jeżeli jestem świadomy tego, że znając swój charakter, czytając Stiega Larsona i jego trylogię "Miliennium", pochłonie mnie ona bez reszty i na czas lektury Bóg będzie odłożony na bok, to nigdy w życiu nie czytaj tego typu (rozrywkowych) książek. Natomiast, jeżeli Bóg będzie miał niezagrożoną pozycję numer jeden, a rozrywka będzie w 'zdrowym' przedziale naszego osobistego zaangażowania to ok. Dlaczego o tym pisze? Dlatego, że to też jest z doświadczenia. Jest masa rzeczy, którą chciałbym robić, przeczytać, obejrzeć. W moim guście nie są one zagrożeniem dla mojego wewnętrznego ducha (ich treść sama w sobie nie jest destrukcyjna dla mnie), ale one zajmują mój czas i to na tyle skutecznie, że mój Bóg jest w opcji "pause". Kiedy sobie o Nim przypomnę to się pomodlę. I nadal będę liczył na Bożą przychylność i błogosławieństwo.
Z racji funkcji którą pełnię - Biblia nazywa takich ludzi biskupami bądź starszymi - jest kilka fragmentów Pisma, które definiują mnie i moją postawę:
"Nauka ta zasługuje na wiarę. Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda dobrego zadania. Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży? Nie [może być] świeżo ochrzczony, ażeby wbiwszy się w pychę nie wpadł w diabelskie potępienie. Powinien też mieć dobre świadectwo ze strony tych, którzy są z zewnątrz, żeby się nie naraził na wzgardę i sidła diabelskie. Diakonami tak samo winni być ludzie godni, w mowie nieobłudni, nie nadużywający wina, niechciwi brudnego zysku, [lecz] utrzymujący tajemnicę wiary w czystym sumieniu. I oni niech będą najpierw poddawani próbie, i dopiero wtedy niech spełniają posługę, jeśli są bez zarzutu" (1 Tym 3:1-10)
Praktycznie nie spełniam żadnej z tych cech tak jak powinienem. Są przejawy, czasami większe, czasami mniejsze, ale nie tak jak jest napisane. Totalne dno. Duchowa zgnilizna. Chciałem zrezygnować. No może nie w pełni, ale ta decyzja powoli we mnie dojrzewała. Po dzisiejszym młodzieżowym spotkaniu i wypowiedzi jednej osoby, nie chce rezygnować. Chce walczyć. Chce się zmieniać, chce być efektowny. Nie wiem, czy muszę być fanatykiem i tylko jedna rzecz: Biblia, Biblia, Biblia, Biblia, Biblia... Czy może inne rzeczy też będą? Pewnie tak, ale ważne są proporcje. Jak trzeba to poświęcę wszystko - Abraham był gotów oddać swojego syna, to ja jestem gotów oddać każdą 'wolną' chwilę.

Problemem w relacji z Bogiem nie jest TV czy Facebook. Wydaje się, że przyjaciele i praca, też mogą nie wpływać na naszego ducha tak jak to się często ma na myśli. Relaks i zabawa czy mogą być złe same w sobie? W dobrym tonie nie, trzeba tylko pamiętać o tym, o czym miał pamiętać Jozue. CODZIENNIE z Bogiem. Jeśli to zaniedbam, to do nikogo nie będę mógł mieć pretensji tylko do siebie. Bóg daje szanse - możliwość utrzymania z nim społeczności - czy człowiek z tej szansy skorzysta? Nie Bóg o tym decyduje, człowieku...

1 komentarz: