Google Website Translator Gadget

poniedziałek, 11 marca 2013

Czekaj!

Wielokrotnie, kiedy zanosimy nasze prośby do Boga, najtrudniej jest nam znieść to, że musimy czekać, że rzadko kiedy odpowiedź na nasze modlitwy otrzymujemy natychmiast. Ból jest tym większy, im bardziej nam na czymś zależy. Podstawowym problemem jest to, że Bóg ma Boski punkt widzenia, a my tylko ludzki. To powoduje, że już w „przedbiegach” stoimy na straconej pozycji. Wykłócanie się z Panem Bogiem o metody Jego postępowania jest bezcelowe. Trzeba uznać Jego wyższość i w modlitwie prosić o zrozumienie tego, co zdaje się nas przerastać. A Bóg ma dość bogaty wachlarz możliwości…
Gedeon był sędzią w Izraelu i został powołany przez Boga do walki z Madianitami. Biblijne określenie liczebności wrogich wojsk nie jest precyzyjne: Madianici, Amalekici i cały lud ze Wschodu leżeli w dolinie, zebrani tak licznie jak szarańcza. Wielbłądów ich było bez liczby – jak piasku nad brzegiem morskim(Sędz. 7:12). Trudno powiedzieć, czy było ich 100 tysięcy, 500 tysięcy, czy może milion. Nie jest to istotne na tyle, żeby od tej liczby zależeć miały dalsze losy bitwy. Było ich dużo, na tyle dużo, że nie dało się ich policzyć. Izraelskich żołnierzy było natomiast 32 tysiące. Liczba duża, świadcząca o potędze militarnej i nie do zbagatelizowania. Konfrontując te dwie armie, Bóg oświadcza Gedeonowi: Zbyt liczny jest lud przy tobie, abym w jego ręce wydał Madianitów, gdyż Izrael mógłby przywłaszczyć sobie chwałę z pominięciem Mnie i mówić: „Moja ręka wybawiła mnie” (Sędz. 7:2).
Liczba Izraelitów nie gwarantowała zwycięstwa, ale dawała na nie szansę. Z Bożą pomocą armia taka może być prawdziwą potęgą. Bóg jednak postępuje „nieracjonalnie” – z militarnej potęgi izraelskiej pozostawia tylko trzystu wojowników. Kilkadziesiąt tysięcy doborowych żołnierzy, żądnych krwi izraelskiej staje naprzeciw trzystu gorliwych Izraelitów. I kto wygrał? Oczywiście armia Izraela!
Jaki jest sens takiego Bożego postępowania? Werset z Sędz. 7:2 tłumaczy właściwie wszystko. Bóg interweniuje, ale gdy to robi, nie ma najmniejszych wątpliwości, że to Jego ręka dokonała danego dzieła. On – jak to sam wielokrotnie zaznaczał – jest Bogiem zazdrosnym i nie chce dzielić się należną Mu chwałą z innymi. Zwycięstwo Izraelitów z praktycznie przegranej pozycji stanowiło jasny sygnał, że nie oni sami się wybawili, lecz że to Bóg osobiście interweniował. Z naszymi problemami jest dokładnie tak samo.
Ile razy zdarzało się nam, że mimo modlitw zanoszonych do Boga było tylko gorzej. Załóżmy, że mamy problem, który nam bardzo doskwiera i całkowicie nas pochłania. Zanosimy gorące prośby do Boga, wołamy do Niego, a dzieje się tylko gorzej. Im głośniej wołamy do Wiekuistego, tym więcej dostrzegamy przeszkód i kłód pod nogami. Pokładana w Nim nadzieja często wtedy zawodzi, bo problemy zamiast maleć, narastają. Powoduje to nasze rozgoryczenie i zniechęcenie.
W takich sytuacjach często wątpimy i w rezultacie bierzemy sprawy w swoje ręce, z wiadomym skutkiem. Tylko z pozoru Bóg zachowuje się nieracjonalnie. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy zostali przez Niego porzuceni. Nasze problemy nie są Mu obojętne. A mimo to czasami odchodzimy niemalże od zmysłów, gdy tak do Niego wołamy i wołamy, a jedyne, co słyszymy, to echo własnych słów... W pewnym momencie człowiek nie pyta już Boga „czy”, ale „kiedy w końcu” – Ty jesteś wspomożycielem moim i wybawcą; Boże mój, nie zwlekaj! (Ps. 40:18).
Bóg jednak często zwleka. Ma ku temu powód. To, że każe nam czekać, ma uzasadnienie, tylko że my nie rozumiemy Boga i niejednokrotnie nie potrafimy znaleźć żadnego wyjaśnienia takiego, a nie innego obrotu sprawy. Ale bez względu na wszystko, cokolwiek by się nie działo, jeśli Jemu powierzyliśmy nasz problem, to wiedzmy, że nie został on odłożony ‘ad acta’. On wie, rozumie i zainterweniuje. Tylko czasami trzeba – także w niezrozumieniu otaczających nas faktów – czekać. Modlić się i czekać. Modlić się, aby nasz punkt widzenia był jak najbardziej zbliżony do Boskiego, i czekać…
Jak wiadomo, czekanie przychodzi najtrudniej.
Złożyłem w Panu całą nadzieję;
On schylił się nade mną
i wysłuchał mego wołania.
Wydobył mnie z dołu zagłady
i z kałuży błota, a stopy moje postawił na skale
i umocnił moje kroki.

Psalm 40:2‑3

(Opublikowane na ePatmos.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz