Google Website Translator Gadget

środa, 2 maja 2012

Uczucie oziembło

Kiepska sprawa, gdyż stałem się chłodniejszy. Nie ma we mnie werwy, polotu, iskry. Zaniedbałem to. Źle się z tym czuje, gdyż wszystko co w życiu mam, wszystko co osiągnąłem i wszystko to co mogę zaliczyć jako mój sukces, jest tak naprawdę wykorzystaniem mnie jako narzędzie w ręku Boży. Także wszystko, ale to dosłownie WSZYSTKO przypisuje łasce Bożej. Tej samej łasce, którą zaniedbałem.

Konsekwencje są tego dla mnie straszne. Stałem się liberalny dla siebie samego. Nowe "Ja" zamiast walczyć ze starym Łukaszem, zaczyna się nie tyle co wyciszać, ale dogadywać ze starą naturą. I wiecie co jest najlepsze - czuje wewnętrzny pokój. Zazwyczaj, gryzłem się ze względu na wszelkiej maści grzech, który pojawiał się w moim życiu. Dziś, so well. Takie życie.

Ale ja nie chce takiego życia. Życie jest wygodne wśród pożądliwości, spełnionych pokus, upustu negatywnych emocji. Ale ta wygoda jest tylko tu i teraz. Trzeba stać się niewolnikiem swoich pragnień, by cały czas trwać w tej wygodzie. Nie chce tego. Chociaż chce. Jednak nie chce. Dziwne?
Wiemy przecież, że Prawo jest duchowe. A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, to tym samym przyznaję Prawu, że jest dobre. A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech. Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! (Rz 7:14-24)
Takie małe rozdwojenie osobowości. Chcę, ale coś jest silniejsze od mojego chcenia. I cały myk polega na tym, aby nabierać siły, trenować ducha, by w chwili pokusy/próby, zwyciężyć. Ale sami nie zwyciężymy, nie ma szans. Dlatego za Pawłem mogę powiedzieć: Dzięki Bogu za Jezusa!

To w Jezusie, mogę wrócić do Boga. Sam się mogę tylko oddalić, ale w Jezusie, ja grzeszny i nędzny, mogę się w z Bogiem pojednać. Nie pierwsze to już moje pojednanie, zapewne nie ostatnie. W tym miejscu pragnę wyrazić swoją wdzięczność Bogu za Jego cierpliwość względem mnie. Tyle razy mówiłem przepraszam i tyle razy te przepraszanie okazywało się nic nie warto, gdyż wracałem na swoje 'pierwsze' ścieżki. Ale jeszcze oddycham. Póki co wstaję rano. Także jeszcze mam czas, aby naprawić z Jezusem to, co sam popsułem.

Mam czas, aby z gasnącego żaru, wzniecić wielki ogień. Z Jezusem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz