
Wersety, które dziś mnie określają jako konserwatystę od 10 lat czytam tak samo. Interpretuje je w ten sam sposób. Co się zmieniło? Otoczenie stało się liberalne. Co raz więcej sobie pozwalamy, tłumaczymy. Zachowujemy tę wyniszczającą naszego chrześcijańskiego ducha poprawność polityczną. Milczymy, kiedy trzeba krzyczeć, a krzyczymy to co miałkie i często puste jak wydmuszka. A ja w pewnych kwestiach nie zmieniłem poglądów. I kiedyś miałem wielu zwolenników moich myśli, dziś mam wielu przeciwników.
O czym to świadczy... o moim zacofaniu czy oddaniu Bogu? Głupocie czy sile wiary? I w tym wypadku po owocach poznam...