Google Website Translator Gadget

piątek, 31 sierpnia 2012

Cyryl I i Pojednanie

Zauważyłem, że Polacy i Rosjanie to dwa normalne społeczeństwa. Smutki, radości, zwycięstwa i porażki - wszystko w standardzie. Stan obu tych społeczeństw jest diametralnie różny od zachowań politycznych, a z tego poziomu wychodzi na to, że jesteśmy w ciągłym stanie "zimnej wojny". Ma to swoje uzasadnienie, gdyż pomaga co najmniej jednej ze stron osiągnąć swoje zamierzone cele. Nie mniej, jesteśmy w mediach bombardowani ciągłymi zgrzytami na linii Warszawa - Moskwa. Dlatego wizyta Cyryla I, jako wizyta pojednawcza, robi wrażenie. Może to nie jest autentyczne, może jest to polityka Kremla, aby coś opinii światowej pokazać, czy coś komuś udowodnić... Nie istotne. Ważne jest to, że mimo okropnych zaszłości historycznych, ciągłych napięć, można chociaż oficjalnie próbować rozładować napięcie i próbować pojednać się.

Dość polityki. Przenieśmy analogie tych działań na nasze codzienne życie. Popadamy w konflikty, nawet i zażarte kłótnie. Ale czy my, chrześcijanie poczuwamy się do tego, aby jako ambasadorowie Boga na tym świecie, wysłać 'dyplomatyczną notę' drugiej stronie w sprawie pojednania? Ile razy zanim taka myśl w nas zakiełkuje, zaraz analizujemy, jak to my, jesteśmy skrzywdzeni, poniewierani, jak to wielokrotnie próbowaliśmy, chcielibyśmy aby było dobrze, ale sprawa jest 'tak skomplikowana', że nic nie możemy zrobić...

Ciężko jest. Ciężko zaprzeć się samego siebie. Ciężko schować ambicję do kieszeni, a nawet się jej pozbyć. Bo to nasza pycha, nasza zarozumiałość i wyniosłość nie pozwala nam się ukorzyć przed drugim. Tak, ukorzyć się... Bo to ten co wyciąga rękę, musi się ukłonić, musi 'wykazać' słabość. A druga strona - 'łaskawie' przyjmuje przeprosiny... W tym wszystkim jest pycha. Wyniosłość.

Kiedy nasi politycy z rosyjskimi się dogadają? Kiedy jedni uderzą się w piersi, a drudzy nie wykorzystają tego, aby pokazać, jacy to są wspaniali. Pojednanie, będzie wtedy, kiedy obie strony, w głębi serca dostrzegą szczerość intencji.

Jakub i Ezaw udowodnili, że można. Cyryl I pokazał, że można. A co ja udowodniłem?

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Wywiad z Koptyjką Nawal o Islamie.


Przedstawiamy zapis wywiadu, przeprowadzonego z Koptyjką imieniem Nawal. Przestrzega ona Europejczyków, że imigracja muzułmańska może się dla nich zakończyć tak jak dla Koptów, którzy we własnym kraju z czasem stali się dyskryminowaną i prześladowaną mniejszością.
Reporter: Nawal, pochodzisz z Egiptu. Jak żyje się tam koptyjskim chrześcijanom? Czy jesteście uciskani przez muzułmanów?
Nawal: Ucisk i dyskryminacja w Egipcie trwa już od 40 lat. Obecnie, gdy Bractwo Muzułmańskie i salafici zdobyli władzę, ekstremizm się nasila. Podpala się kościoły, ludzie są wyganiani z domów i prześladowani. Jest bardzo źle. Nie można nawet chodzić po ulicy z krzyżykiem na szyi.
R: Czy koptyjscy chrześcijanie padają też ofiarami zabójstw?
N: Oczywiście! Od wielkiego zamachu na kościół znanego na całym świecie, mam na myśli zamach 1 stycznia 2012, zginęło 21 osób.
R: Czy można rozumieć to tak, że muzułmanie kierują się tam określonymi
zasadami, czy jest jakaś święta księga, którą się kierują?
N: Oczywiście to Koran jest tą księgą. Wcześniej zajmowaliśmy się Koranem, żeby dowiedzieć się czy można brać to na poważnie. Niestety wyszło przy tym, że jest to księga prowadząca nagonkę przeciwko chrześcijanom i Żydom i przeciwko każdemu, kto w tę księgę nie wierzy. Potwierdzają to zapisane w niej wersety.
R: Bracia Muzułmanie są teraz przy władzy. Mają prezydenta, Mursi’ego, który mówi: „Koran jest naszą konstytucją”. Czy uważa Pani że będzie jeszcze gorzej w Egipcie? Czy zostanie wprowadzony szariat?
N: Naciskają na to muzułmanie, którzy wybrali Bractwo Muzułmańskie. Tak naprawdę było to częściowo oszustwem, niektórzy wyborcy Bractwa Muzułmańskiego zostali przekupieni pieniędzmi i żywnością. Jeśli będzie to dalej iść w tym kierunku, chrześcijanie będę mieli ciężką sytuacje w Egipcie. Będą musieli walczyć o odzyskanie swojego kraju, albo niestety wyjechać. Ja chcę zostać tak długo aż odzyskam z powrotem mój kraj. Nie poddam się.
R: Ma Pani łańcuszek na szyi. Na amulecie widnieje napis „Jerozolima”. Czy uważa Pani, że Izrael jest teraz bardziej zagrożony przez rewolucję islamską i tzw. “arabską wiosnę”?
N: Naturalnie, Izrael jest dość mocno dotknięty przez tę rewolucję. Oni chcieli wolności dla nas, ale muszą się liczyć z tym, że rewolucja oznacza wzmocnienie radykalizmu islamskiego, szariat, ignorowanie mniejszości, ignorowanie wolności, dyskryminację kobiet, brak poszanowania dla praw dzieci, praw kobiet oraz dla wolności słowa i przekonań. Wielu się z tym nie liczyło i Izrael będzie niestety silnie zagrożony przez tych ekstremistów, którzy przygotowują się do prowadzenia z nim wojny.
R: Próbuje Pani także tutaj w Monachium otrzymać wsparcie?
N: Pomagam zbierać podpisy dla Partii Wolności. Wsparciem dla mnie będzie to, że Niemcy, które również są silnie zagrożone, nie podzielą losu mojej ojczyzny. Jeśli muzułmanie staną się silni, niestety będą mieli prawo zmiany konstytucji. Tutaj tego nie rozumieją. Niemcy myślą: „dopóki mam silną konstytucję, nic mi ni grozi”, ale tak nie jest. Im bardziej muzułmanie będą dochodzić do władzy, tym większe będą mieć możliwości zmiany konstytucji i będą mogli wprowadzić szariat wraz ze wszystkimi surowymi karami.
R: Koptyjski biskup Damian mieszkający w Niemczech powiedział: „Uważajcie chrześcijanie, wkrótce będzie działo się u was to, co u nas. My Koptowie rządziliśmy we własnym kraju, potem przyszli muzułmanie. Było ich coraz więcej i zaczęli nas uciskać”. Czy Pani też tak to widzi?
N: Oczywiście, w ciągu ostatnich lat dochodziło do zamachów w Europie. Ostatni w Tuluzie – zamach na żydowską rodzinę 4 dzieci, ojciec, który był rabinem i matka zostali zabici. Theo van Gogh został zabity, ponieważ nagrał film, w którym wyraził poglądy krytykujące islam. Ludzie, którzy stworzyli karykatury Mahometa mogą zostać zastrzeleni, ponieważ islam nie zna wolności słowa.
R: Dziękuję bardzo i życzę wielu sukcesów w Pani akcjach.
N: Proszę mi nie dziękować. Wierzę, że Niemcy się obudzą i zrozumieją co Partia Wolności dla nich robi. Odważnie przyjdą by składać podpisy i wesprą swój kraj, nie mój. Dziękuję bardzo. (r)
Tłumaczenie: MD
Żródło: euroislam.pl



piątek, 10 sierpnia 2012

Gorliwość Muzułmanów

Świat muzułmański jest przez zachód różnie oceniany. A to terroryzm, a to przemoc wobec kobiet, a to brak poszanowania praw. Nie mniej ze wszystkich tych minusów, które skrzętnie są nam przypominane w mediach, można dostrzec także zamieszki. Zamieszki, które oczywiście mają jakiś wymiar pijarowski, ale co gorsze, one są spontaniczne. Ta spontaniczność wywołana jest tym, że ktoś obraził ich świętość.

A to karykatury Mahometa, a to film, który wyśmiewa ich wartości. Nie chce bawić się w politykę. Chce tylko wykazać, że Ci, którzy nie żyją w Prawdzie jaką jest Chrystus, są gotowi umrzeć za swojego Allaha i Proroka. Wszechogarniająca wściekłość bo przedmiot ich kultu został zbezczeszczony.

A jak to u nas wygląda? Obrażają Boga w kabarecie - śmiejemy się, wyszydzają ofiarę Chrystusa - milczymy, profanują krzyż w sztuce - wolność słowa, rysują karykatury religijne - nie podnosimy głosu. Więc jaka powinna być nasza reakcja. Wiem, że my mieszkańcy zachodu jesteśmy przepełnieni wartościami wolnościowymi, wszędzie jest wolność słowa i demokracja - tego raczej nie ma na wschodzie.

Ale ja nie chce nawoływać do nienawiści czy do protestów, bo ktoś coś powiedział obraźliwego o Bogu. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że ci, których wielokrotnie wyszydzamy bo są zacofani, fanatycznie kochają swojego Allaha. A czy nasz - Prawdziwy Bóg - nie oczekuje od nas takiej fanatycznej miłości? Ileż to razy mówi, że jest Bogiem zazdrosnym... Dlaczego nie protestujemy kiedy obrażają naszego Chrystusa? Nie mówię nawet o wielkich akcjach jak karykatury w mediach, ale w codziennych zwykłych rozmowach, kiedy milczymy.

A poganie są gotowi nawet i zabić. My nie zabijajmy innych, ale słusznie oburzajmy się. Nie bójmy się nagonki społecznej i powiedzmy głośno, że nasz Bóg jest o wiele wspanialszy niż my i nie mamy najmniejszego prawa lekceważąco się o Nim wypowiadać.

Muzułmanie nie boją się ani ludzi, ani polityków, ani sankcji.... Bronią swych wartości.
A my natomiast....

środa, 8 sierpnia 2012

Pojawiła się fajna dziewczyna i...

... pierwszy raz nie podejmuje kroku. Toż to szok! Zazwyczaj był stosowany jakiś bajer i znajomość się rozwijała, następnie albo się to przeradzało w 'coś' albo nie. Zauważyłem jednak, że w tych czy innych sprawach, to ja zazwyczaj podejmowałem decyzje, wcale a wcale nie konsultując je z Bogiem. JA chce z nią być więc będę i basta. Z drugiej strony wypadało by zapytać Boga jak spogląda na ten temat.

Z mojego punktu widzenia - dziewczyna miód. Patrząc realnie ma doprawdy piękne zalety, ale też sporo wad. Ciężko mi osądzać, ale obstawiam, że z Bogiem jej nie po drodze. Troszkę inna bajka. Mimo to czuje, że jestem na rozstaju dróg. Jaką decyzję podejmę, taka będzie. I podjąłem decyzję: pomodliłem się. W gruncie rzeczy to robię to cały czas - mniej lub bardziej intensywnie. Ale wołam do Boga, proszę Go o pomoc, o to by podjął decyzję za mnie. Bo jak ja wezmę sprawy w swoje ręce, to kaplica, ale jak Bóg weźmie się za temat to wygrałem.

Te moje rozkminki nt mojej partnerki życiowej prowadzą mnie w myślach do innych rozważań. Z kim powinienem się związać: z chrześcijanką czy nie-chrześcijanką. Jakie są plusy małżeństwa (stawiajmy problem do tej rangi) z chrześcijanką? Moje subiektywne obserwacje prowadzą mnie do wniosku, że dziewczyny jak i my chłopaki z chrześcijańskich domów zazwyczaj jesteśmy dość dobrze wytresowani. Wiem, że te słowo jest może i wulgarne, nie chce nikogo obrażać, ale mało książek chyba czytałem w życiu i nie potrafię znaleźć zamiennika "gładkiego politycznie"... Na czym polega owe 'wytresowanie'? Z moich obserwacji na tym, że niedziela, punkt 10:00 jesteśmy w kościele. Dzieci wysyłamy na kursy biblijne, a sami pojawiamy się na konferencjach. Czy jest to złe? Bynajmniej! Chciałbym, aby ta ze względu której piszę ten wpis też tak myślała. Ale dziewczyna (czy chłopak), która tak postępuje jak ją w domu chrześcijańskim nauczono, na pewno jest religijna. A ja bym chciał wierzącą, a to nie jest to samo...

Dochodzę do wniosku, że gwarancją życia w chrześcijańskich warunkach małżeńskich nie jest on i ona z chrześcijańskich domów. Znam kilka "chrześcijańskich" małżeństw z dość bliska i zapewniam, że wolę kastrację niż taką katorgę... Szczęście małżeńskie nie może być oparte na tej czy innej religii. To Bóg jest fundamentem, na którym należy budować, a nie 'logo' jakiegoś kościoła.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Stagnacja

Nie wiem czemu, ale już tak mam, że moje życie jest jak sinusoida. Jest droga na szczyt i upadek, po sięgnięciu dna znów droga ku górze. i tak cały czas. Popadam w rutynę, przyzwyczajenie. Nie wykorzystuje potencjału które jest mi dany. Tak wiele rzeczy dzieje się wokół mnie, tak wiele rzeczy mnie dosięga i są to projekty naprawdę wspaniałe, ale ja już nie wiem czy się przyzwyczaiłem do życia, gdzie się robi dużo "dla Boga" czy faktycznie jestem Jemu oddany. Jest chaos.

Te moje zmieszanie z czegoś wynika - z braku wiary. Otóż, Wiele mówi się o relacji Człowiek-Bóg-Człowiek. A gdzie w tym wszystkim jest szatan? Przecież to też istota o pewnym stopniu inteligencji z określonymi celami. Czy faktycznie jestem aż tak wielkiej wiary, że szatan omija mnie szerokim łukiem? Jestem bardzo podatny na jego działanie. Najstraszniejsze jest to, że on tak wpływa na mego ducha, że nie widzę sposobu by się uwolnić. Jest pewne przygnębienie, żal, smutek, wstyd - te uczucia są we mnie, bo wiem, że Bóg mnie widzi i to co robię i kim jestem. Miałem straszne problemy natury właśnie duchowej, ale zadzwoniłem do "Przyjaciela z Chrzanowa", pogadaliśmy może pół godziny i znów jestem w grze. Świetny tekst: "Wracam do gry Panie Boże". Dziś znowu jestem za burtą w pewnym sensie. Znowu stoję w miejscu, znów nie mam radości w Chrystusie ani pokoju. Są tylko błędy. Kolejne i następne... Jak przerwać ten krąg?

Całe życie myślałem, że Bóg ze względu na swoją świętość nie może obcować ze mną, brudnym grzesznikiem. Oddalałem się od Boga, aby się oczyścić. Teraz mam tą świadomość, że ja mogę przyjść do Boga właśnie brudny i plugawy, a to ON mnie oczyści. Mimo wszystko jest wewnętrzna bloga w umyśle, że Bóg jest "tam", a ja jestem "tutaj". Ten wewnętrzny blok to sprawka szatana.

Mam nadzieję, że przy Bożej pomocy uda mi się zaprzeć się samego siebie. 
Gdyby ktoś chciał wspomnieć Bogu o mnie byłbym rad.

How Great is Our God (World Edition) Live @ Passion 2012!

czwartek, 2 sierpnia 2012

Boża odpowiedź

Boje się.
Nie, to nie lęk. To smutek.
Ten smutek nie jest sam... jest z nim strach, żal. Tysiące pytań. Nie mam odpowiedzi. Nie wiem co robić.
Boje się. Czuje pustkę. Totalna dysharmonia, nie ład. Jestem rozbity.
Jest to spowodowane jedną sprawą. Osobą...
Nie wiem co robić - nie wiem jak robić.

I nagle przychodzi koncepcja. Napisze e-mail. Zaproponuję rozmowę, przyjaźń, poznawanie się. Wiele rzeczy wyjaśnię, pewnie o wiele rzeczy poproszę. Głupio tak przez e-mail, ale cóż inaczej się po prostu nie da. Druga w nocy. Piękne, czyste niebo. Nie widać księżyca, tylko głębie oceanu gwiazd. Nieskończona liczba białych kropek na tle czarnej otchłani. Stoję w miejscu, podnoszę głowę do góry i chce spojrzeć na Boga. Wiem, że go nie widzę, ale wiem, że On widzi mnie. Chce, aby mi spojrzał w oczy. Chcę, aby w moim zepsutym i zgniłym sercu dostrzegł choć odrobinę prawdziwości i szczerości. Wzrokiem zaczynam krążyć po nieboskłonie, zaczynam się kręcić w kółko, aby znaleźć Boże oczy. Zaczynam się modlić.

Boże, daj mi siłę.
Spraw, abym napisał e-mail tak jak mam napisać.
Spraw, aby został on odczytany, tak jak ma być odczytany.
Spraw, aby przyszła taka odpowiedź, jaka ma przyjść.
Niech się w tej sprawie stanie wola Twoja.
Amen.

Pół sekundy po skończonej modlitwie, te uczucia przygnębienia, które ściskały mój żołądek znikły. Pragnienie, które miałem wyparowało. Pojawiła się myśl: żadnego maila. Wszystko trwało 2-3 sekundy.

Nazwiesz to głupotą? Autosugestią? Sekciarstwem? Masz prawo, tego nie potrafię udokumentować naukowo. Tylko, że ja wiem swoje. Wiem, że gryzłem się z tym kilka godzin dlatego, że wcześniej nie przedstawiłem sprawy Bogu. A Bóg nachalny nie jest. On ma rozwiązanie sprawy, każdej sprawy, ale człowiek musi Go o to poprosić. Przyjdzie do naszego życia i je poukłada. Przyszedłem, poprosiłem i dostałem. To, że Bóg mi pomógł to jedno, ale to, że pomógł mi natychmiast, prawdziwie wycisnęło mi łzy. Poczułem ulgę i dosłowną wolność. Wolność w Chrystusie. Mimo wszystko nie mogę powiedzieć, że wszystko, wszelkie uczucia zostały wymiecione. Nie. Ja dostałem odpowiedź. Wskazano mi drogę. Decyzję to ja sam mam podjąć.

Reszta nocy była wspaniała. Dużo modlitwy i te silnie przeświadczenie króla Dawida:
"W moim utrapieniu wzywam Pana i wołam do mojego Boga. Usłyszał On głos mój ze swojej świątyni, a krzyk mój dotarł do Jego uszu." (1 Sm 22:7)
E-maila nie wysłałem.