Google Website Translator Gadget

czwartek, 30 czerwca 2011

Nadzieja w Bogu a Praca Własnych Rąk

Człowiek to stworzenie, które chce być niezależne od innych. Chce wszystko sam, po swojemu, nie chce realizować cudzych rad, a co za tym idzie, chce całą chwałę dla siebie. Nie chcemy dzielić sie splendorem. Dobra, będę szczery JA nie chce sie dzielić chwałą. Nie kręci mnie temat zależności od innych, gotuje mi sie w środku, kiedy musze uznac prymat innych nad sobą... Nie wiem czy to młodzieńczy wiek czy bezczelność, ale przynajmniej jestem szczery. Biblia uczy innych zasad. Wskazuje na pokorę i posłuszeństwo. Bóg oczekuje od nas, że będziemy podporządkowani Jego prawu:
„Tak bowiem mówi Wysoki i Wzniosły, którego stolica jest wieczna, a imię Święty: Zamieszkuję miejsce wzniesione i święte, lecz jestem z człowiekiem skruszonym i pokornym, aby ożywić ducha pokornych i tchnąć życie w serca skruszone” (Izaj. 57:15).
Bez wzgledu na to czy chrzescijanin jest wolny czy też nie, jażmo nosić musi:
„Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mat. 11:30)
Na poparcie tej nauki można znaleść nie tylko jeden, ale całe setki wersetów. Człowiek, który przeczyta Biblię, może wywnioskować, że właściwym jest całkowita postawa uniezależnienia sie wobec Boga. Good for You! Jeśli powierzymy Bogu nasze życie, tylko na tym zyskamy. Nie uważam to za jakąś bzdurę czy ‘opium dla mas’, dla mnie jest to praktyka. Każdą sprawę: mała czy wielką, chce zanosić do mojego Boga. Chce przyjść do Niego z wyzaniem swych grzechów i prosić o przebaczenie, chce Go poprosić o żonę, chce Go poprosić o pracę, a kiedyś chciałem Go prosić o zalicznienie kartkówki czy kolokwium na studiach. Czy to są bzurki? Czy dla Boga są to sprawy nie istotne? Uważam, że są bardzo ważne, bo zanoszenie ich przed Majestat Stwórcy jest wynikiem naszej ufności i nadzieji jaką pokładamy w Nim. Tak mi się wydaje...
Jednakże patrząc na swoje życie, dostrzegam pułapkę w którą prawdopodobnie wpadłem. Mianowicie: Panie Boże zrób za mnie to czy tamto, a ja nie kiwnę nawet palcem. To już nie jest ufność, to jest lenistwo, a lenistwo jest grzechem. Niech Bóg będzie mi miłościwy.

Ta postawa, prowadzi do tego, aby być obojętnym wobec wszystkiego i wszystkich, tylko siedziec i modlić się, i modlić się, i modlić się, i mieć to w gruncie rzeczy gdzieś. W przełożeniu na życie widzę to tak: mam do zrobienia projekt w pracy i czas realizacji niech będzie 4 tygodnie. Zamiast wziąć się do roboty i zacząć go realizować, ja się tylko modlę. Nie robię nic. Kompletnie nic! Przchodzi czas oddania projektu, a ja nie mam nic i wylatuje z pracy. Do kogo mam pretęsje? No przecież, że do Boga. Przecież się usilnie modliłem i prosiłem, a nawet i błagałem, a tu nic. Projektu nie ma, pracy też. Może i mnie Czytelniku wyśmiejesz, gdyż podaje skrajny przykład, ale takie jest życie i może aż tak drastycznie życie poszczególnych z nas nie wygląda i omijają nas aż tak bolesne przykłady, ale bądźmy szczerzy: czy nie jednokrotnie zdarzyło się nam powiedzieć: samo się zrobi? Nic samo się nie robi. Bóg jest Bogiem porządku i ładu. Jeśli jest jakaś akcja musi być i reakacja. Jeśli jest jakiś skutek musi być i przyczyna. Oczywiśnie, nie chce ograniczac Boga, to On ustala reguły i jest Sędzią tych reguł, więc jest ponad nimi i wszystkim innym też, jest wkońcu WSZECHWŁADNY, nie mniej dał człowiekowi oprócz serca mózg do myślenia i ręce do robienia, więc postawa ‘jakim mnie stworzyłeś takim mnie masz’ jest zła. Jeśli nie robimy nic, a tym samym nie angażujemy się w prace, nie dziwmy się, że dookoła nas wszystko się wali i sypie. Nasze ręcę może nie są nie zastąpione, ale na pewno pomocne:
"Szedłem koło roli próżniaka i koło winnicy głupiego: a oto wszystko zarosło pokrzywą, ciernie całą jej powierzchnię pokryły, kamienny mur rozwalony. Skierowałem uwagę, spojrzałem, zobaczyłem i wysnułem naukę: Trochę snu i trochę drzemania, trochę założenia rąk, aby zasnąć a przyjdzie na ciebie nędza jak włóczęga i niedostatek jak biedak żebrząc" (Przyp. 24:30-34).
Księga Estery jest specyficzna w swym przekazie Bożego Słowa. Powód tego jest taki, że w Księdze tej nie pojawia się ani jedno odwołanie do Boga. Jest to także powód tego, że podważa się kanoniczność tej księgi. Ale abstracując od współczesnych ‘wywodów’ warto skypić się na tym dość ciekawym przekazie. Naród Żydowski miał zostać wytępiony co do jednego za sprawą Hamana, który znienawidził ten naród. Estera, żydówka, dzięki zarządzeniu Bożemu (z pewnościa to nie był przypadek!) została królową i żoną Aswerusa, potężnego króla państwa Wschodu:
„A było to za dni Aswerusa; Aswerus ten panował od Indii aż do Etiopii nad stu dwudziestu siedmiu państwami” (Estery 1:1)
Mordocheusz (stryj Estery), gdy dowiedział się o sprawie od razu zwrócił się do królowej Estery z prostym przesłaniem:
„Wtedy Mardocheusz rzekł, aby odpowiedzieli Esterze: Nie myśl sobie w sercu, że uratujesz się w domu króla, jedyna ze wszystkich Żydów, bo jeśli ty zachowasz milczenie w tym czasie, uwolnienie i ratunek dla Żydów przyjdzie z innego miejsca, a ty i dom ojca twojego zginiecie. A kto wie, czy nie ze względu na tę właśnie chwilę dostąpiłaś godności królowej?” (Estery 4:13-14)
Estara miała możliwości, może to nie bylo takie oczywiste i proste, ale miała dostęp do oblicza królewskiego i miała wpływ na decyzję zapadające na zamku królewskim w Suzie – mniejsze lub większe, ale miała. Księga Estery wskazuje nam, że Estera miała wpływ na uratownie narodu Izraelskiego i tak też uczyniła. Co prawda wymawiała się i nie chciała podjąć tego trudu i odpowiedzialności, ale wypowiedź jej stryja przeważyła szale. Odpowiedzialność spoczywa na każdym człowieku i jeśli nic nie zostanie uczynione, kara – osobiście wydaje mi się – będzie większa, niż w przypadku gdyby ten trud został podjęty. Zauważmy, że Estera miała warunki do tego, aby działać i wykorzystała je. Gdyby tego nie zrobiła, to wypowiedzieć jej stryja brzmiała by jak proroczy wyrok. Tak samo jest i z nami. Jeśli mamy możliwości, a nie działamy cięższy wyrok ponosimy – według mnie.
Ta Księga jest własnie takim przesłaniem, że czasami Bożą odpowiedzią nie jest cud, ale sprzyjające warunki otoczenia, które dzięki błogosławieństwu Bożemu przeobrażają się w oczekiwane rozwiązanie. Nie ma fajerwerków, nie ma wizualnych znaków, nie ma niczego spektakularnego, a mimo wszystko jest w tym ręka Boga.

Estera podjęła trud pracy i ocaliła naród Izraelski, ale uwarunkowała to następującym poleceniem:
"I rzekła Estera, aby odpowiedziano Mardocheuszowi: Idź, zgromadź wszystkich Żydów, którzy znajdują się w Suzie. Pośćcie za mnie, nie jedząc i nie pijąc trzy dni, nocą i dniem. Ja też i dziewczęta moje będziemy pościły podobnie. Potem pójdę do króla, choć to niezgodne z prawem, a jeśli zginę, to zginę. I poszedł Mardocheusz i uczynił stosownie do tego wszystkiego, co mu poleciła Estera" (Estery 4:15-17)
Nadzieja jest w Bogu – nigdy w człowieku. Ale Bożą wolą jest, abyśmy zawierzając Bogu zakasali rękawy i działali.

piątek, 3 czerwca 2011

"Dla Tej Przyczyny", cz. 1

Trochę stary to filmik, ale na swój sposób ciekawie ilustrujący osobę Chrystusa w powiązaniu z różnymi aspektami treści Pisma Świętego.
W kanale użytkownika macie pozostałe części filmu.

środa, 1 czerwca 2011

Kataklizm w Japonii i Ludzkie Cierpienie

Jak bym dziś zapytał, kiedy tsunami uderzyło w Japonię to nie wielu z Was by podało miesiąc poprawny, a co dopiero dzień. Sam nie pamiętam... Dziś cała ta sprawa kojarzy nam się z Fukushimą i ciągłym zagrożeniem promieniowania. O tragedii ludzi, o setkach i tysiącach ludzkich ofiar się nie wspomina, świat poszedł dalej, odnotowując to wydarzenie jako jedno z wielu w "Kalendarium". To smutne, że jesteśmy coraz mniej czuli na ludzką tragedię, a skupiamy się na sensacji. Oczywiście, nie bagatelizuje zagrożenia nuklearnego, naturalnie, że są sprawy ważne i ważniejsze, ale mimo to, że Japonia to zaskakująco sprawny administracyjnie i organizacyjnie kraj i infrastruktura szybko jest odbudowywana, to serce ludzkie nie jest autostradą czy mostem - miliardy jenów nie naprawią wnętrza człowieka. Media nie są nastawione na ludzką niedolę, tylko na emocje. Emocje już opadły, więc teraz jesteśmy z naszymi telewizorami w innych częściach świata. Dziś emocjonujemy się najbardziej skażonymi ogórkami w Niemczech, trochę mniej wojną w Libii, a już w ogóle nie kręci nas temat mordowania chrześcijan w rewolucyjnym Egipcie. Jednym słowem, cały czas jest zapotrzebowanie na news'y emocjonalne i tak wszystko jest już nakręcane. Widząc ludzką niedolę, ból i cierpienie, które w mediach są przedstawiane dość powierzchownie, jako dodatek do news'a a nie jako kluczowy punkt informacji, stajemy się coraz bardziej znieczuleni na ludzką krzywdę. Zobojętnione społeczeństwo jest już znudzone informacjami o śmierci. Istotne jest to, jak bardzo 'spektakularna' była to śmierć. Przyznacie chyba, że śmierć tysięcy ludzi na skutek awarii elektrowni atomowej w czternastej gospodarce światowa to chyba jest news na pierwszą stronę. Nie mniej, news'y przychodzą i odchodzą, a ludzka tragedia pozostaje, a my powinniśmy o niej pamiętać:
"Weselcie się z tymi, którzy się weselą. płaczcie z tymi, którzy płaczą" (Rz 12:15)
Ta jedność, z naszej perspektywy, może objawiać się w jeden szczególny a zarazem bardzo skuteczny sposób: w modlitwie. Być może ciężko się modlić za kimś, kogo się nie zna, za kimś, kto mieszka blisko 8600 km. od nas, ale mimo wszystko warto o tym pamiętać, a przynajmniej się starać. Moc modlitwy ma wielki w swym znaczeniu skutek. Paweł wielokrotnie zachęcał, nie tylko do modlitwy, ale szczególnie do wytrwałej modlitwy:
"Wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście za wszystkich świętych" (Ef 6:18)
"Trwajcie gorliwie na modlitwie, czuwając na niej wśród dziękczynienia" (Kol 4:2)
W żadnym wypadku, nie powinniśmy być zamknięci na ludzką krzywdę. Nie ważne czy mówimy tu o globalnym zagrożeniu czy o jakiś problemach naszych bliskich, znajomych, rodziny czy współbraci. Czasami ciężko się otworzyć przed kimś z problemem i wylać swoje żale, ale pamiętajmy, że jeśli dostrzegamy w drugiej osobie coś nie tak, to wręcz naprzykrzajmy się z chęcią pomocą. Nie każdy się do tego przyznaje, ale z pewnością każdy chciałbym usłyszeć, że "wszystko będzie dobrze". Być może to płytkie słowa, ale niosące z sobą silny powiew nadziei.
"Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki" (1 Kor 12:26)
Musimy być uczuleni na ludzką krzywdę, przecież chrześcijanie to ludzie miłosierni, a jak można być miłosiernym nie widząc ludzkiej krzywdy. Świat nie jest miłosierny, tylko pazerny. Pod pozorem demokracji i nagminnemu łamaniu praw człowieka, mamy wojnę w Libii, a w Jemenie są większe masakry ludności cywilnej niż to było za Kadafiego, mimo to świat zachodni nie interweniuje tam  - dlaczego? Bo w Jemenie nie ma ropy, a Libia jest głównym dostawcą ropy do Europy. Jest biznes, to jest wojna. Irak raczej też nie był zbyt dużym zagrożeniem demokracji zachodu, ale full ropy ma, więc... Naprawdę, nie warto dać sobie wmówić, to co widzimy w mediach. Gdyż media zaciemniają obraz rzeczywistości. Wszyscy mówią o piratach w Somalii, o milionowych okupach za statki, ale nikt nie mówi o tym, że np. w Kongo dziennie jest gwałcone 1100 kobiet. To jest statystyczna norma!

Nie mówcie tylko: "co możemy zrobić" i takie tam... Wiem, że nie wiele (o ile modlitwa to faktycznie nie wiele...), lecz warto nie dać się zbałamucić obrazkom, które nam się podrzuca na naszych ekranach. W dobie Internetu, prócz sensacji jest też serwowana prawda, nie jest ona może zbyt popularna, ale jest i możemy chociaż w części dostrzec ludzką tragedię nie tylko naszych współbraci chrześcijan, ale także innych ludzi.
"Spotkało kogoś z was nieszczęście? Niech się modli. Jest ktoś radośnie usposobiony? Niech śpiewa hymny" (Jk 5:13)

"Jako więc wybrańcy Boży - święci i umiłowani - obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość" (Kol 3:12)