Google Website Translator Gadget

wtorek, 31 maja 2011

Szulamitka i zakochanie się

Pieśń nad Pieśniami to mówiąc pokrótce dialog między oblubieńcem i oblubienicą. Według tradycji przypisuje się ją Salomonowi i pewnej Szulamitce (Pnp 7:1). Zainteresowała mnie postawa przyszłego męża. Otóż on, jako kawaler, nie szuka miłości, nie pcha się do małżeństwa czy związku na siłę, ale czeka na swój czas, kiedy spotka tą jedną jedyną:
"Zaklinam was, córki jerozolimskie, na cóż budzić ze snu, na cóż rozbudzać umiłowaną, póki nie zechce sama?" (Pnp 8:4)
Jest według mnie z chrześcijańskiego punktu widzenia postawa jak najwłaściwsza. Dziś z perspektywy młodego człowieka, fajnie jest mieć dziewczynę/chłopaka. Wiąże się to z niesamowitymi przyjemnościami i satysfakcją. Dziś związek "chodzenia" ze sobą jest bardzo często równoznaczny z sexem, który powiedzmy sobie szczerze, kręci nas wszystkich. Gdyby był on wstrętny to przemysł branży porno, nie zarabiałby miliardów $ rocznie. A jak ma się drugą połówkę, to może żony z niej nie będzie w przyszłości, ale doznania erotycznie pierwsza klasa. No co, niby że tak nie jest? Pewnie, nie wszyscy tak myślą na szczęście, ale zdecydowana większość już tak, więc się nie czarujmy. Oczywiście jest też aspekt emocjonalny, nie każdy jest erotomanem, i po prostu chce mieć chłopaka/dziewczynę, aby się przytulić, porozmawiać i po prostu spędzić miło czas. Przyczyny mogą być różne, ale zazwyczaj kończą się na jednym: szukaniem partnera na upartego.

Nie powinno tak być. Ja wszystko rozumiem, tez kiedyś miałem na to ciśnienie, dziś już nie mam i nie patrze na te sprawy tak. Bóg oczekuje od nas, że Mu zaufamy, że powierzymy mu nasze sprawy, nasze życie. Wybór partnera nie powinien leżeć w naszej gestii tylko Boga, więc dlaczego by się do Niego z tym nie zwrócić? Rozumiem, że czasami na odpowiedź przyjdzie nam poczekać, i dla nie cierpliwych musi to być strasznie frustrujące, ale to Bóg jest tym, który mówi jak ma być i kiedy ma być. I jeżeli nie daje nam tego upragnionego partnera, to znaczy, że nie dojrzeliśmy do trwałego związku i jeszcze kilku rzeczy musimy się nauczyć. Musimy sobie pewne rzeczy poukładać w głowie. Cały czas należy trwać w modlitwie, czytać Pismo, gdzie są "wytyczne" odnośnie małżeństw i uczyć się ich. Nie warto patrzeć na innych, na to, że mają super dziewczyny, super samochody i domy, nie warto kopiować wzorców tego świata, gdyż duży dom i drogi samochód to rzecz, która każdego bez wyjątku by ucieszyła. Mnie pierwszego (szczególnie Mercedes klasy S, dom 300m2 z ogrodem 1 ha). Ale to nie jest cel sam w sobie w moim życiu, a dla ludzi tego świata bogactwa i szpan takowymi są:
"Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą" (Ps 1:1-2)
Małżeństwo to nie tylko doznania sexualne, to także zrozumienie, wsparcie, rozmowa i przede wszystkim miłość. Warto tą i inne sprawy zawierzyć Bogu. Mamy obietnice, że nie pozostaniemy sami sobie i jeśli poprosimy Boga o męża/żonę to z pewnością nie zostaniemy przez naszego Boga 'wystawieni do wiatru'.

Sex to forma miłości małżeńskiej, dlatego chrześcijanin czy ma, czy nie ma dziewczyny powinien się wstrzymywać od tych 'ekscesów' do małżeństwa. Tak wiem, brzmi to kuriozalnie, ale dacie wiarę, że Boże wymaganie w tym względzie od pierwszych chwil ludzkości był takie same i nie zmienne?

poniedziałek, 30 maja 2011

Miłość w Praktyce

Biblia uczy, że chrześcijanie powinni kierować się miłością, gdyż ma ona w sobie wielką siłę. Wiele dla Boga ona znaczy i Bóg oczekuje, że Jego słudzy (tj. chrześcijanie), będą się nią kierować.To właśnie miłość, identyfikuje nas jako naśladowców Chrystusa i przede wszystkim jako sług Boga:
"Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga" (1 Jn 4:7)
"Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali" (Jn 13:35)
Prosty test praktyczny (dla części z Was doskonale znany). Poniższy fragment definiuje miłość. Zamiast słowa 'miłość' wstawcie swoje imię. Następnie należy zastosować liczby binarne do określenia prawdziwości tak powstałej myśli. Dla przypomnienia: 0 - nie prawda, 1 - prawda.

"Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. 
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma"
(1 Kor 13:4-7)

Mi wyszło 'zero'...

"Kto zaś zachowuje Jego naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała" (1 Jn 2:5)

sobota, 28 maja 2011

Uboga Wdowa

Zdarzenie i komentarz Jezusa odnośnie datku Ubogiej Wdowy jest znane wszystkim chrześcijanom, którzy czytają ewangelię. Wiele kazań odnosi się do tych kilku wersetów, a nauka z nich wyciągana jest naprawdę wielka. Chrześcijaństwo ma swoje trendy i swoją modę. Na zachodzie, głównie w USA, jest coraz bardziej propagowana "Ewangelia Sukcesu" mówiąca o tym, że dobry chrześcijan to bogaty chrześcijan. Wynika to z tego, że tamtejsi uważają, że bogactwo jest ewidentnym skutkiem bogobojnego życia. Czyli chcesz ewangelizować, to kup Audi A8, 4,0l. Im dalej na wschód (w tym i w Polsce) da się zauważyć przejawy myślenia mówiące o tym, że bogobojne życie, to życie skromne, bez większych majątków. Z jednej skrajności w drugą. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w tych czterech wersetach, wcale nie chodzi o kasę:
"Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie" (Mr 12:41-44)
Historia mówi o poświęceniu dla Boga, ale nie odczytuje z niej nacisku tylko na finanse. Czy Bóg jest materialistą i zależy mu tylko i wyłącznie na naszych pieniądzach? Czy Bóg jest aż tak małostkowy, że naszą wiarę i oddanie należy Mu wyrazić tylko poprzez mamonę? Nie róbmy scen!!! Historia uczy nas o poświęceniu, o oddaniu, o rezygnacji  "ze swojego" na rzecz poświęcenia dla Boga. Bogu też można w jakiś sposób oddać chwałę w ten sposób - nie ulega to wątpliwości, przeznaczając nasze środki na jakiś szczytny cel, czy na rozwój naszych kościołów, etc. Lecz ważniejsze dla Boga jest, według mojej opinii, nasze serce i to, że ono jest Bogu oddane, a nie "Zygmunt I Stary"...

Człowiek jest materialny i myśli materialnie. Jak wręczamy komuś prezent to zależy nam, aby był on jak najbardziej okazały, jak najdroższy, jak najoryginalniejszy, gdyż w domyśle, chcemy daną rzeczą albo zaskarbić sobie czyjąś przychylność, albo wyrazić nasz stosunek do drugiej strony. Czyli nasze uczucia/odczucia chcemy ubrać w materialną rzecz. Tym samym, im droższy prezent to tym lepiej - logiczne. Dla Boga więc, chyba też trzeba ofiarować "droższe" prezenty, duże datki finansowe, bo im więcej to tym lepiej. Dałeś dla Boga 100 zł? Czymże jest Twoja wiara wobec tego, który dał Bogu 1 000 000 zł? Człowiek mógłby sobie tak pomyśleć, że im więcej tym lepiej (bardziej skutecznie), ale Bóg taki nie jest, Bóg nie myśli tak jak człowiek:
"Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana" (Iz 55:8)
Dlatego czytając Słowo Boże zawsze należy patrzeć na nie, nie jak na jakąś książkę z mądrymi radami mądrego człowieka, ale należy patrzeć na nią jak to Słowo Boże, wypowiedziane przez samego, Najwyższego, Wiekuistego Boga do człowieka - Słowo, które zostało spisane. Słowo, które mimo swojej wiekowości, nadal jest aktualne. Słowo od Boga, więc Słowo doskonałe, i nie podlegające żadnej dyskusji (odnośnie autentyczności, przydatności). Dlatego należy spojrzeć na temat z Boskiego punktu widzenia - o ile to w ogóle możliwe. Przede wszystkim warto przypomnieć sobie zapis, który jest stale cytowany na tym blogu:
"Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi , bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce" (1 Sm 16:7)
Nie wnioskuje z tego nic innego, jak tylko to, że Bóg dar (tj. rzecz samą w sobie) uważa, za rzecz drugorzędną; pierwszorzędne dla Boga są intencje (UWAGA! Słowo Klucz). Troszkę tutaj wyrokuje, i jakby w chodzę w kompetencję Pana Boga, ale ten śmiały wniosek opieram na samym Słowie Boga:
"A gotowość uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma" (2 Kor 8:12)
W oryginale słowo greckie tłumaczone jest na 'gotowość' oraz na 'ochotną wolę'. Ochotna wola, jest kluczowa, gdyż nie istotne jest to, że co się daje, ale to jakie temu przyświecają intencje.
"Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg" (2 Kor 9:7)
'Radosnego' inaczej 'ochotnego'. Więc z pewnością dar złożony z musu nie będzie miał takiej aprobaty Bożej jak dar złożony z radością. Cenniejsze od pieniędzy są 'czasy i chwile' - w mojej ocenie. Dla Boga cenniejszy od daru finansowego może być dar składający się z godzin jakie poświęcamy dla Boga na poznawanie Jego Słowa, na modlitwę, na wspólne zebrania w kościele. Wszystko to czynione ochotnie, z własnej nieprzymuszonej woli, a nie z musu i 'wyuczonego' obowiązku.

Jezus dostrzegł ofiarę Wdowy, gdyż był to jej dar ochotny. Uznała to za rzecz dobrą, aby wszystko co ma oddać Bogu. Jest rzeczą naturalną, że Bóg tak szczerą intencję dostrzeże i doceni taką postawą: postawę szczerości i pokory. W konfrontacji z datkami bogaczy, to właśnie Wdowa zaskarbiła sobie przychylność Bożą, choć z ekonomicznego punktu widzenia jej pieniądze nie znaczyły wiele. Z takim postępowaniem wiąże się też zbudowania ludzi dookoła nas:
"Lud radował się ze swych ofiar dobrowolnych, albowiem ze szczerego serca okazywali hojność w darach dla Pana; także król Dawid bardzo się radował" (1 Krn 29:9)
Pamiętać należy o jednym: nie dar ma znaczenie, ale to z jakim nastawieniem w sercu go składamy. Dar to nie tylko rzecz/pieniądze, ale nasz dar to także nasze wyrzeczenia, modlitwy i czas dla Boga, czasami o wiele bardziej przekraczające gotówkę. 

Wszystko co robimy dla Boga ze szczerego serca ma dla Boga największe znaczenie.
O jednym i drugim pamiętajmy, jedno i drugie nie zaniedbujmy.

wtorek, 24 maja 2011

Paul Washer: The Shocking Message (Szokujące Kazanie) [PL]

Być może jakość nagrania nie jest najlepsza a i lektor nie jest profesjonalny. Nie mniej zachęcam do obejrzenia tych filmików, które (całość) trwają około godziny. Tytuł nie jest przesadny...






piątek, 20 maja 2011

Czy jesteś dobrym człowiekiem?

Co raz więcej w Internecie można spotkać treści, które w sposób, naprawdę ciekawy i interesujący mówią o najwyższych Prawdach Bożych. Poniżej jeden z tych przejawów tego internetowego głoszenia Ewangelii.

czwartek, 19 maja 2011

Cierpienie dla Ewangeli - Nigeria vs. Polska

Właśnie uświadomiłem sobie, że spotkało mnie niesamowicie duże błogosławieństwo. Trochę mi wstyd, że dopiero teraz o tym mówię, ale jakoś to tak wyszło, że ten jeden z większych darów jakie w życiu dostałem jest praktycznie niezauważalny. Cóż, lepiej późno niż wcale...

Żyjemy w kraju, gdzie praktycznie bez przeszkód możemy czcić naszego Boga. Jest zupełna wolność religijna i każdy może chodzić do jakiego chce kościoła. Czy jest w tym jakaś rewelacja? Wydaje się, że nie. Od zawsze Konstytucja RP gwarantowała nam ową wolność religijną, więc nie ma rewelacji. Jednakże gdyby naszą sytuację porównać z sytuacjami innych krajów, to wyjdzie na to, że mamy szczęście. Konfrontując nasze uwarunkowanie polityczne z uwarunkowaniem panującym w innych krajach, gdzie chrześcijanie są mordowani praktycznie przy pierwszej lepszej okazji, dojdziemy do wniosku, że mamy szczęście. Zapewniam, że to nie jest szczęście, bo je możecie mieć w LOTTO - to jest Boży dar i błogosławieństwo.

Obecnie szokują mnie doniesienie z Nigerii, gdzie w zamieszkach na tle religijnym giną dziesiątki chrześcijan (news1, news2). Nie znam dobrze sytuacji panującej w tym kraju i nie znane są mi wszystkie czynniki społeczne, ale Ci ludzie są ofiarami przemocy tylko dlatego, że są chrześcijanami. Oczywiście, jest cała masa innych krajów, gdzie chrześcijan się tępi, a krzywda człowieka jest na porządku dziennym. My bardzo często żyjąc sobie w kraju UE uważamy, że to co mamy się nam należy. Mało kto z nas cierpi dla ewangelii w tak dosłowny sposób, jak to opisane jest wielokrotnie w Biblii. To, że możemy się spotykać to jest ewidentny Boży dar i błogosławieństwo, które od Niego otrzymaliśmy. Nie zapominajmy o tym i wyrażajmy Mu wdzięczność za to, gdyż faktycznie, to nie jest może spektakularne i szeroko na naszych ulicach zauważalne, ale w konfrontacji z szarą rzeczywistością.... 
"Takeście wiele cierpieli darmo, jeźli tylko i darmo?" (Gal. 3:4, BG)
W początkach historii chrześcijaństwa, celebrowanie Boga w Chrystusie wiązało z niebezpieczeństwem utraty życia ze strony tak pogan jak i żydów. Tępiono chrześcijaństwo na wszelkie możliwe sposoby, po 2000 lat, we współczesnym świecie te praktyki są nadal prowadzone. Bycie chrześcijaninem było praktycznie jednoznacznie prześladowaniami. Cierpienie miało zupełnie inne znaczenie niż dziś my doświadczamy w demokratycznych i 'cywilizowanych' krajach. Jeżeli ktoś nas opluje ze względu na naszą wiarę, mamy prawo podać go do sądu i jeśli będziemy potrafić to udowodnić przed sądem, możemy uzyskać zadość uczynienie. To przywilej, w innych krajach gdzie muzułmanie stanowią dość pokaźny procent społeczeństwa, owe podanie do sądu rozbawia wszystkich na około.

Prześladowanie chrześcijan, tylko dlatego że są chrześcijanami to problem jak najbardziej współczesny naszym czasom. Ludzie są mordowani dlatego, że Chrystusa uważają za swego Pana. Nas to zło nie dotyka, ale to wcale nie oznacza, że mamy udawać, że problem nas nie dotyczy. Otóż dotyczy, bo w chrześcijaństwie trwając, mamy być dla siebie wsparciem (tak jak w małżeństwie) i jeśli nie możemy wspomóc dobrym słowem, wesprzyjmy w modlitwie, zgodnie z zaleceniem ap. Pawła.
"Pamiętajcie o uwięzionych, jakbyście byli sami uwięzieni, i o tych, co cierpią, bo i sami jesteście w ciele" (Hbr 13:3)
Boże błogosławieństwo, jakim jest wolność religijna to dar praktycznie nie zauważalny, mało dostrzegalny, bo przecież jesteśmy wśród państw demokratycznych. Ale może chociaż to jest mało dostrzegalne, to warto sobie uświadomić, że od prawieków chrześcijan się tępiło i było to regułą. Dzięki Bożemu błogosławieństwu ta reguła w takim stopniu nas nie dotyczy. Pamiętajmy o tym.

Polecam audycję "Głosu Prześladowanych Chrześcijan", która może przybliżyć obecną sytuację światową w tym temacie [tutaj].

Warto też uświadomić sobie to, że mniejsze lub większe prześladowania z różnym skutkiem, nie tylko śmiertelnym, są notowane praktycznie na całym świecie, w tych 'cywilizowanych' krajach również.

Chwała niech będzie Najwyższemu, że nas to aż w takim stopniu nie dotyka!

środa, 18 maja 2011

Harold Camping: Kolejny Koniec Świata

Od jakiejś połowy XIX wieku ludzie podają daty końca świata, było ich dość sporo i z tego co widzę za oknem wszystkie były błędne. Zdecydowana większość z nich opiera się na chronologii biblijnej, ale jeśli od ponad 100 lat cały czas są nanoszone poprawki, to śmiem sugerować, że człowiek ma z tą dziedziną biblistyki dość duży problem. Ostatnio nawet w mediach jest mowa o najbliższym i na chwilę obecną najsławniejszym końcu świata: 21.05.2011, godzina 18:00 czasu Polskiego. Harold Camping to już znana postać, która w swojej rozgłośni radiowej właśnie propaguje ten stan rzeczy. Dla nie wtajemniczonych, Camping ogłosił już koniec świata w 1994 roku, ale chyba coś mu nie wyszło, nie zrażając się tym podał nową datę. W niedzielę 22.05.2011 poda trzecią, lub też nie, może będzie potrzebował więcej czasu na "wyliczenia"... Taki algorytm zachowania jest stały u ludzi. Ludzie nie potrafią dostrzec, że to jest błędna droga, że wyliczanie jakichkolwiek dat jest w naszym wydaniu jest nie trafione. Biblia podaje ramy czasowe, w proroctwach możemy z pełną dokładnością wskazać okresy między jednym a drugim wydarzeniem, ale umieszczenie tych przedziałów czasowych na osi czasu ludzkości jak na razie jest nie możliwe i wątpię, by kiedykolwiek było. Trzeba być konsekwentnym i oddać szacunek Organizacji z Brooklynu. Otóż organizacja "Świadków" od czasu kiedy rządził nią Rutherford podała niesamowicie dużo dat końca świata, nawet po jego śmierci Ciało Kierownicze wskazywało konkretne daty,  aż wreszcie dali sobie z tym spokój. Nauczyli się, że to nie ma sensu. Szkoda że inni "prorocy" nie potrafią się nauczyć na swoich (licznych) błędach.
 
Dużo się o tym mówi, tylko czy jest jakikolwiek sens? Siłą rzeczy cały ten koniec świata to zjawisko socjologiczne. Otóż ludzie, którzy o tym mówią i którzy tego dnia oczekują z rosnącym zniecierpliwieniem są to te jednostki społeczne, które są niezadowolone z otaczającej je rzeczywistości. Są zawiedzeni tym, co widzą dookoła siebie, nie ufają rządzącym ani różnym systemom polityczno-gospodarczym, nie widzą w tym wszystkim dla siebie nadziei. Koniec Świata, to początek Królestwa Bożego, gdzie Bóg przejmują pełnię kontroli jako wszech panujący Władca. Taki system odpowiada tym, którzy dziś nie znajdują miejsca dla siebie w otaczającej rzeczywistości. Z drugiej jednak strony, jeśli widzimy nadzieję w Bogu, to powierzajmy mu nasze życie już teraz. Oddawajmy się Jemu na służbę już teraz, a w żaden sposób nie wchodźmy w Jego kompetencję, gdyż data końca świata to nic innego jak wchodzenie w kompetencje Pana Boga:
"Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą" (Dz 1:7)
Pismo Święte jest to Słowo Boga skierowane do człowieka. Jest w nim wszystko, co człowiek wiedzieć musi i powinien o Bogu i całym życiu duchowym. Być może jest to dla wielu ludzi frustrujące, że są rzeczy przed nimi zakryte, ale tak to już jest i tak Bóg postanowił, że pełnia wyroku Bożego jest przed człowiekiem zakryta.
"Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec" (Mr 13:32)
Nawet Syn Boży mówi, że nie wszystko zostało mu przekazane od Ojca, jeżeli Synowi data Końca nie została objawiona, to czy nam, grzesznym ludziom takie słowo może być przekazane? Raczej nie bardzo, więc nie dziwmy się, że nie wszystko potrafimy pojąć. To prawda, że mamy szukać Boga, ale szukanie go, to nie jest wyznaczanie kolejnych błędnych dat, szukanie Go to zupełnie inna sfera naszego duchowego życia. "Szukać Pana" to szeroki termin i ciężko znaleźć definicją wprost, lecz poniższe słowa mogą nas ciut naprowadzić: 
"Posiejcie sobie sprawiedliwość, a zbierzecie miłość; karczujcie nowe ziemie! Nadszedł czas, by szukać Pana, aż przyjdzie, by sprawiedliwości was nauczyć" (Oz 10:12)
Szukania Pan jest ściśle połączone z przymiotami takimi jak miłość czy sprawiedliwość, a nie chronologia. Szukać można Boga jedynie sercem, nie rozumem:
"Wtedy będziecie szukali Pana, Boga waszego, i znajdziecie Go, jeżeli będziecie do Niego dążyli z całego serca i z całej duszy" (Pwt 4:29)
Każdy kto czyta Biblię latami, prędzej czy później sięga do działu 'chronologia biblijna'. Nie ma w tym nic zdrożnego, gdyż proroctwa dotyczące czasu między wydarzeniami są, ale na tym się kończą owe proroctwa. Szukania dat, to już nadinterpretacja Biblii. Każdy może przypuszczać i interpretować co i jak chce - mamy w końcu wolność, ale nie szukajmy w Biblii tego czego nie ma, bo ostatnie półtora wieku pokazuje, że człowiek wobec zamysłu Bożego jest bezsilny. Królestwo Boże, które nastąpi po owym "Końcu Świata" zostało w Biblii określone zasadami, które w żaden sposób nie mogą być zmienione. Jedną z tych zasad jest szeroko pojęta tajemniczość, Królestwo przyjdzie niezapowiedzianie i z zaskoczenia:
"Nie potrzeba wam, bracia, pisać o czasach i chwilach. Sami bowiem dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w nocy. Kiedy bowiem będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo - tak niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i nie ujdą. Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi!" (1 Tes 5:1-6)
Biblia daje nam jedno jedyne zalecenie odnośnie Końca Świata. Nie jest to szukanie daty, ale czuwanie. Powtarzam: nie ogłaszanie daty, ale życia w trzeźwości i czujności, aby ten dzień - kiedy by nie był - nie zaskoczył nas. Czujność to nic innego jak tylko życie w odpowiednich zasadach moralnych i trwanie w nich, aby gdy sąd się zacznie, zastano nas tak wiernych Bogu.

Chcemy być gotowi na Koniec Świata? Czuwajmy, bo gdzie Biblia mówi o Końcu tam mówi o czuwaniu. Szukania dat i ogłaszanie ich, to nauka ludzka, a od niej powinniśmy stronić:
"Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie" (Łk 12:40)
----------------------------

PS. O 'prorokach' którzy ogłaszają coś, co się później nie wypełnia Bóg powiedział:
"Wszakże prorok, który ośmieli się mówić w moim imieniu słowo, którego mu nie nakazałem mówić, albo który będzie przemawiał w imieniu innych bogów, taki prorok poniesie śmierć. A jeśli powiesz w swoim sercu: Po czym poznamy słowo, którego Pan nie wypowiedział? Jeżeli słowo, które wypowiedział prorok nie w imieniu Pana, nie spełni się i nie nastąpi, jest ono słowem, którego Pan nie wypowiedział, lecz w zuchwalstwie wypowiedział je prorok; więc nie bój się go" (5 Moj. 18:20-22)