Google Website Translator Gadget

środa, 22 września 2010

Radość

"Dobrodziejstwo i miłosierdzie Twe pójdą za mną po wszystkie dni żywota mego, a będę mieszkał w domu Pańskim na długie czasy." (Psalm 23:6)

Dobroć i miłosierdzie, których spodziewamy się poza zasłoną, mają swój początek już teraz, co powinno zostać odpowiednio docenione. Jeśli ktoś nie wie nic na temat radości w Panu w obecnym czasie, nie będzie z pewnością przygotowany na radość z Panem w Królestwie, bez względu na to, jakiego rodzaju błogosławieństwa i radości mógłby osiągnąć pod zarządem tego Królestwa w czasie Wieku Tysiąclecia. Istnieje więc radość i zadowolenie, jakiego udziela Pan swym wiernym - i nie jest to sprawa chwilowa, związana z początkowym przyjęciem Pana i poświęceniem Mu się na służbę. Na dobroć i miłosierdzie Pańskie nie należy spoglądać jak na rzeczy należące do odległej przeszłości, muszą one bowiem być dostrzegane i cenione jako coś, co stanowi element teraźniejszości. Dzień po dniu Boska dobroć i miłosierdzie towarzyszą nam, dodają nam nowych sił, wzmacniają nas i błogosławią. Z.03-413

wtorek, 21 września 2010

Pewność

"Choćbym też chodził w dolinie cienia śmierci, nie będę się bał złego". (Psalm 23:4)

Owce należące do Maluczkiego Stadka nie boją się zła, ponieważ posiadają Pańską życzliwość, ponieważ On jest zawsze z nimi, stoi przy ich boku i okazał im swą łaskę poprzez zapłaconą już cenę okupu. On towarzyszy im też przez swe Słowo obietnicy - przez zapewnienie, że śmierć nie oznacza zniszczenia życia, lecz raczej niezakłócony sen w Jezusie, aż do chwili zmartwychwstania. Cóż więc dziwnego w fakcie, że tacy mogą chodzić w dolinie cienia śmierci, śpiewając Panu melodię swego serca, że pragną, by ich dusze i całe jestestwo sławiło, chwaliło i wywyższało Jego wielkie i święte imię, imię Tego, który umiłował nas i wykupił drogocenną krwią naszego drogiego Odkupiciela oraz powołał nas, byśmy stali się Jego współuczestnikami. Z.03-413

poniedziałek, 20 września 2010

Duchowe Tsunami

Z pewnością znacie Tsunami i wiecie co to jest. Do dziś mam obrazy z relacji TV o skali zniszczeń. W jednej chwili nagle przychodzi fala, niszczy wszystko co spotka na swej drodze i wycofuje się. To co po sobie zostawi to jedno wielkie pobojowisko. Budowanie od zera. Podobnie rzecz ma się, z Nowym Orleanem, tylko że taam nie było fali, ale tornado. Nie mniej, i tak po dziś dzień, Nowy Orlean nie stanął na nogi. Są rewiry miasta - najczęściej najbiedniejsze - które żyją wśród zgliszczy.

Tak samo jest z grzechem w naszym życiu... Jakoś tak już jest, że ulegamy wszelkiego rodzaju pokusom i słabostkom naszego ciała. Później - najczęściej po fakcie - przychodzimy po rozum do głowy i dochodzimy do wniosku, że znowu zrobiliśmy coś głupiego i niepotrzebnego. Wewnętrzna dysharmonia, niepokój, lęk, myśli depresyjne. Wszystko to się piętrzy w naszych głowach i myślimy jacy to my źli i nie dobrzy. Jakie to życie jest niesprawiedliwe. Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo rozgniewaliśmy naszego Boga. Później staramy się usprawiedliwiać, ale nie ma co tutaj usprawiedliwiać:
"Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować." (1 Moj. 4:7)
Każdy ma pokusy i każdy musi z nimi walczyć. Co prawda każdy ma inne słabości, ale nie zmienia to faktu, że każdy chrześcijanin takie walki toczy. Nie czyni to nas nikim szczególnym, że zapieramy się samych siebie. Jest to wpisane w nasze życie. Jednakże o ile grzech, może mieć swoje konsekwencje na Sądzie, o tyle świadomość teraźniejszych konsekwencji jest dla mnie osobiście straszna: 
"Przeto wy, mężowie rozumni, słuchajcie mnie: Bóg nie ma nic wspólnego z bezprawiem, Wszechmocny z nieprawością." (Job. 34:10)
Jeśli grzeszymy, jak możemy prosić Boga o błogosławieństwo? Jak to może być, abyśmy pełni pokoju ducha zanosili swe modlitwy do niego? Gdzie nasze sumienie, gdzie żal za grzechy? Jednakże, czy nasze życie ma być sinusoidą? Raz źle, raz dobrze, później znów źle?
"Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie." (Gal. 6:7)
Może po prostu czas wziąć się za samych siebie i zwyczajnie nie grzeszyć? Wtdy nie było by żalu za grzechy, odstępstwa, myśli depresyjnych...

Tak wiem, łatwo powiedzieć...

sobota, 18 września 2010

Przebaczenie

Dostąpić przebaczenia za coś czego się żałuje, naprawdę jest niezwykłym uczuciem. Kiedy idziemy do rodziców z przeprosinami za nasz 'wybryk' i słyszymy 'nie ma sprawy', to wydaje się, że to chyba najpiękniejsze słowa świata. Ale to nie prawda, piękniejsze jest 'kocham Cię' :-)

Człowiek dostąpił przebaczenie za swój pierworodny grzech. Pierworodny grzech, to jest grzech przekazywany z pokolenia na pokolenie od czasów Adama i Ewy po dziś dzień. Adam zgrzeszył nie słuchając Boga co do spożywania owego zakazanego owocu i skutek był taki że stracił społeczność z Bogiem. On jak i jego potomstwo.
"Przeto jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli" (Rzym. 5:12)
Później Bóg dał zakon Izraelowi poprzez Mojżesza. Zakon ten, zwany Torą (nie mylić z Talmudem!), był doskonały. Aby człowiek był zbawiony musiał ten zakon wypełnić w 100%. Nikomu sie to nie udawało przez wieki.
"Gdyż ja nakazuję ci dzisiaj, abyś miłował Pana, Boga twego, chodził jego drogami i przestrzegał jego przykazań, ustaw i praw, abyś żył i rozmnażał się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść." (5 Moj. 30:16)
Następnie przyszedł na świat Jezus Chrystus (nie mylić z Bogiem!) i wypełnił Zakon w 100%. Nagrodą za to, mogło być przepiękne życie wieczne, z którego zrzekł umierając za grzesznych ludzi (czytaj: za Ciebie). Uściślając, Jezus nie powinien w żadnym wypadku umierać śmiercią męczeńską, a tym bardziej na krzyżu. Lecz to wszystko uczynił, aby ratować ludzi (czytaj: za Ciebie). Uczynił nie dlatego, że musiał, ale że chciał. Dlatego człowiek dostąpił przebaczenia ze swojego grzechu pierworodnego.
"A zatem, jak przez upadek jednego człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku żywotowi. Bo jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się grzesznikami, tak też przez posłuszeństwo jednego wielu dostąpi usprawiedliwienia." (Rzym. 5:18-19)
Niestety siłą rzeczy nadal jesteśmy skażeni grzechem więc z tą doskonałością u nas zbyt różowo nie jest. Ale okupowa śmierć Syna Bożego, spowodowała owego przebaczenia dostępujemy cały czas, o ile szczerze żałujemy naszego postępowania.
"Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony. Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. Z więzienia i sądu zabrano go, a któż o jego losie pomyślał? Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony. I wyznaczono mu grób wśród bezbożnych i wśród złoczyńców jego mogiłę, chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach. Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni." (Izaj. 53:4-10)
 Przeczytaj to jeszcze raz. Bóg dał szanse na życie wieczne z człowiekiem już na starcie, ale Adam nie usłuchał. Dał Zakon, aby dać możliwość zbawienia, człowiek nie sprostał, no to dał swego Syna, aby nas ratować. Kiedy to sobie uświadomimy, kiedy ja sobie to uświadomię, naprawdę lżej mi na duszy.

czwartek, 16 września 2010

Święcenie Imienia Bożego

Pan Jezus nauczył swoich wyznawców jak należy się prawidłowo modlić. Modlitwa z Ewangelii Mateusza 6:9-13 to swoisty model właściwej modlitwy. Chciałbym zwrócić uwagę na jej początek:
"A wy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, Święć się imię twoje" (Mat. 6:9).
Co to znaczy święcić Imię Boże? Czy to znaczy je czcić, wielbić....? Każdy wierzący jest zobligowany do święcenia Imienia. Ale wydaje mi się, że nie chodzi tutaj o samo imię Boże יהוה (JHWH), lecz Jezus chce powiedzieć coś innego. W tych słowach Jezus pragnie powiedzieć, że należy Boga czcić i mieć w poszanowaniu. A jak to zrobić? Na pewno nie napisanie tych liter na ścianie i kłanianie się im. Bóg oczekuje czci, a najlepiej okazać ją poprzez słuchanie Boga. A jak można boga usłyszeć? Wolę Bożą znamy, każdy ją zna, kto przeczytał Biblie. Tam są zapisane wszystkie wymagania i oczekiwania Boga względem nas. Dodatkowo Bóg okazuje swoje zobowiązanie dla człowieka:
"Jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może." (2 Tym. 2:13)
My zbłądzimy i od Boga odejdziemy, lecz On nigdy nas nie opuści. Zawsze będzie przy nas. Z tego prostego punktu widzenia, czy nie należy się Bogu za to wdzięczność i chwała? Ileż to razy już w życiu zbłądziliśmy? Zawsze wracaliśmy. Dlaczego? Dlatego, że on był nam wierny i zawsze na nas czekał, aż nawrócimy się ze złej drogi.

Ale nie tylko za to. Bóg jest WIEKUISTY, cudowny, doskonały, czysty i wspaniały. Jest źródłem życia i ma moc uczynić wszystko co che. Tak wielka i potężna istota, chce mieć kontakt z tak upadłą i zdegradowaną grzechem istotą jaką jest człowiek. Idąc tropem tej relacji Bogu należy się chwała i mamy obowiązek jako Jego wyznawcy Go czcić.
"Bo tak mówi Ten, który jest Wysoki i Wyniosły, który króluje wiecznie, a którego imię jest "Święty": Króluję na wysokim i świętym miejscu, lecz jestem też z tym, który jest skruszony i pokorny duchem, aby ożywić ducha pokornych i pokrzepić serca skruszonych." (Izaj. 57:15)
Jak zatem uświęć Imię Boże? Poprzez spełnianie Jego woli. Poprzez życie według zasad, które On ustanowił. Lepszej chwały Imieniu Bożemu przysporzyć nie jesteśmy wstanie:
"Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie." (Mat. 5:16)
A jeśli będą widzieć nasze złe uczynki? To zamiast chwalenia Ojca co będą robić...?

środa, 15 września 2010

Walka z Grzechem

Jest kilka rzeczy w naszym życiu które bez względu na to czy chcemy czy nie, towarzyszą nam. Człowiek musi pracować, aby się utrzymać, wcześniej musi chodzić do szkoły, musi także oddychać i jeść. Takich stałych elementów życia jest kilka. Jednym z tych naszych towarzyszy jest grzech, którego wyzbyć się w żadnym razie nie potrafimy.
"Wszak byłoby pogodne, gdybyś czynił dobrze, a jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować." (1 Moj. 4:7)
Mamy w sobie coś, co na ogranicza. Nie koniecznie zawsze to musi być grzech. Grzeszenie jest procesem, skutkiem, finałem naszego postępowania. Skłonność do grzechu jest w nas, to z samym sobą musimy walczyć, a nie ze wszystkim dookoła.
"Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; Potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć." (Jak. 1:13-15)
Walczymy z samym sobą i samym siebie musimy się zapierać. Jest to niewątpliwie trudne. Dla przykładu: popęd płciowy, który w nas jest pcha nas do obejrzenia treści pornograficznych. Rodzi się w nas chęć obejrzenia takiego filmu, poparta być może ciekawością, co do formy takiego filmu, czy też może swoistego odreagowania płciowego. W normalnych okolicznościach takie filmy się ogląda, ale w chrześcijaństwie mówi się zdecydowane nie! I dla niechrześcijan, lub dla nie praktykujących chrześcijan taka postawa to absurd i przejaw głupoty połączonej z jakimś fanatyzmem. Jednakże czy faktycznie "niedogadzanie" sobie jest głupie?
"Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, Z powodu których przychodzi gniew Boży. Niegdyś i wy postępowaliście podobnie, kiedy im się oddawaliście;" (Kol. 3:5-7)
Czy gniew Boży jest aż tak motywujący? Chrześcijanie to ludzie, którzy dążą do zbawienia. Życie wieczne jest dla nas sensem życia, celem i motywacją dalszego zmagania się na tym padole łez. Jeśli ceną za wieczną egzystencję przy Wiekuistym Stwórcy i Jego Synu jest to, że będę odmawiał sobie przyjemności, to ja się tego podejmuje. Wiem, nie jest to łatwe, ale dołączam się do tego maratonu.
"O tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi." (Kol. 3:2)
Jeśli Biblia nie jest dla Ciebie, drogi Czytelniku* treścią inspirującą, jeśli uważasz, że wiara w Boga jest bez sensu, bo np. On nie istnieje, to z pewnością powyższy wywód jest dla Ciebie bzdurą. Tylko zastanów się, czy Bóg powołuje do życia wiecznego kościoły i organizacje czy pojedynczych ludzi. Przynależność do jakiegokolwiek kościoła nie gwarantuje zbawienia, ale przynależność do Boga już tak. Więc z jakiego powodu, Biblia miała by być złem, bajką czy mitologią? Czy na podstawie zachowania innych pseudo chrześcijan powinno się machnąć ręką i powiedzieć "to nie dla mnie"? Biblia nie przedstawia wymyślnych historii, które zostały stworzone na potrzeby wiernych. To starożytne, ale w pełni autentyczne opisy historyczne ludzi, którzy zawierzyli Bogu. Jaki dowód, że zmarnowali swoje życie a nic nie zyskali? I zaczynamy drugi temat - wiary...

* Ciesze się, że przybyłeś na mojego skromnego bloga.

sobota, 11 września 2010

Wspólna modlitwa

W życiu bywa różnie. Są wzloty i upadki, a czasami okresy jakiejś stagnacji. Ale o ile w przypadku wzlotów nie potrzebujemy wsparcia, to w przypadku naszych upadków już tak. Kiedy jesteśmy w typowym dołku, po prostu sami nie damy sobie rady. Kiedy mamy problemy, kiedy głowa pełna nie pokoju, wtedy nasze myśli częściej kierujemy do Boga. Kiedy zgrzeszymy i czujemy na sobie to piętno, cały czas chodzimy z modlitwą "przebacz mi". Samopoczucie nie jest wtedy najlepsze. Prośba kogoś nam bliskiego do Boga za nas samych naprawdę może wiele.
"Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego." (Jak. 5:16)
Chociaż my, czasami nie czujemy się na tyle sprawiedliwie na ile byśmy chcieli, bądź też na ile tak naprawdę potrafimy, to może nasi współbracia, przyjaciele tacy właśnie są. Wtedy ich błagalne modlitwy naprawdę nam pomagają zbliżyć się do Boga. A pocieszające jest to, że Bóg nie jest skory do gniewu:
"Wtedy Pan przeszedł obok niego, a on zawołał: Panie, Panie, Boże miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność" (2 Moj. 34:6)
Pan Bóg może dać się przebłagać, ale często sami nie czujemy się godnymi aby prosić go przebaczenie, lecz skondensowana modlitwa ma już konkretną moc:
"Nadto powiadam wam, że jeśliby dwaj z was na ziemi uzgodnili swe prośby o jakąkolwiek rzecz, otrzymają ją od Ojca mojego, który jest w niebie." (Mat. 18:19)
To jest pewnik. Słowo Jezusa jest Prawdą, więc jeśli tak powiedział tak jest. A ponad to, możemy też mimo wszystko oprócz modlitwy sami coś zrobić:
"Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych." (Mat. 6:14-15)

piątek, 10 września 2010

Pycha

"Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną. Lepiej być pokornym z ubogimi, niż dzielić łupy z pyszałkami." (Przyp. 16:18-19)
Pamiętacie film: "Życie, śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową"? Nigdy go nie oglądałem, jakoś się nie złożyło, ale ten tytuł jest dla mnie strasznie wymowny. Troszkę go zmieniłem podczas moim refleksji: "Pycha, śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową". Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale pycha, czy wyniosłość serca, naprawdę wyniszczają człowieka.

Jeśli ktoś ma o sobie wysokie mniemanie i nie zważa na aspekt moralny swego życia, nie widzi sensu służeniu Bogu, istotnie problem pychy dla niego nie istnieje. Natomiast jeśli jestem chrześcijaninem, i czuję się choć w niewielkim stopniu, choć przez chwilę lepszy to tym samym rozpoczyna się mój wewnętrzny proces degradacji duchowej, która może objawić się w dalekim bądź nie dalekim czasie, na różne sposoby. Przeciwieństwo pychy to poniżenie:
"A kto się będzie wywyższał, będzie poniżony, a kto się będzie poniżał, będzie wywyższony." (Mat. 23:12)
Poniżenie ma w tym miejscu dość szerokie znaczenie. Może to być poniżenie wśród innych ludzi, a może to być poniżenie natury duchowej, kiedy czujemy pewnego rodzaju odtrącenie od Boga, wewnętrzny niepokój. Dość ciężko pisać w tak krótkiej formie pisemnej o wszystkich przypadkach, gdyż, są to formy złożone i każdy z nas inaczej na nie reaguje i oddziałowy. Najważniejsze jest to, aby uświadomic sobie, że pychy należy się wystrzegać.
"Podobnie, młodzi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje." (1 Piotr. 5:5)
Ciężko o inny, lepszy czy bardziej wymowny przykład. Pycha to nie jest uczucie, kiedy ktoś nas chwali a nam jest miło. Pycha to uczucie wyniszczające, uczucie, które nas wewnętrznie niszczy. Kiedy uważamy się za lepszych od siebie, kiedy wznosimy się na wyżyny szeroko pojętego 'sukcesu' i 'pokoju' i czując się wspaniałymi i silnymi odstępujemy od Boga. Zapominamy o nim, bądź się Mu sprzeniewierzamy. Przypomnijmy sobie postać faraona, którym rozmawiał Mojżesz:
"Potem Mojżesz i Aaron przyszli do faraona i rzekli: Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Wypuść mój lud, aby obchodzili święto ku mojej czci na pustyni. A faraon rzekł: Któż to jest Pan, bym miał słuchać głosu jego i wypuścić Izraela? Pana nie znam, a Izraela nie wypuszczę." (2 Moj. 5:1-2)
Koniec faraona, chyba każdy zna. Być może nie udolnie wykazałem, jak pycha niszczy człowieka. Ale wersety, które przetoczyłem są w swej treści klarowne. Warto się nad nimi zastanowić ciut dłużej.

środa, 8 września 2010

Amy Grant: "EL SHADDAI"

Utwór ten już jakiś dłuższy czas trafił na mój pulpit. Bardzo mi się podoba, jakoś to wykonanie do mnie trafia.

wtorek, 7 września 2010

Codzienna walka

Charakter ludzki jest zepsuty, ma swoje zalety, ale większość to same wady. Z reguły każdy chciałbym te wady usuwać, ale bądź co bądź chrześcijanin winien dążyć do doskonałości cały czas. Powinno to być jedną z głównych treści jego życia.
"Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest." (Mat. 5:48)
"Wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków." (Jak. 1:4)
Ze Słowem Bożym nie ma dyskusji. Są zatem dwa przypadki. Pierwsza opcja to świadomość swoich braków. Wiem, że w czymś nie domagam, wiem, że mam uchybienia charakteru w tej czy innej kwestii i świadomie nie godząc się na ten stan rzeczy podejmuję walkę z samym sobą. Trudna, ciężka i długotrwała, jednakże daje rezultaty. Sam po sobie mówiąc, kilka rzeczy w swoim życiu udało mi się wyeliminować. Trzeba przyznać, że człowiek postępuje schematycznie w danych sytuacjach. Na określone sprawy reagujemy zazwyczaj tak samo, więc możemy powiedzieć, że walcząc z charakterem - zmieniając go - w praktyce owa praca wygląda na zmianie przyzwyczajeń. Jednakże niektóre przyzwyczajenia są na tyle w nas silnie zakorzenione, że nie jesteśmy w stanie ich wyłapać.

I tu zaczyna się drugi przypadek: wady i zalety, których w żadnym wypadku nie jesteśmy wstanie wychwycić, przez co tkwimy w labiryncie z którego nie potrafimy wyjść. Czasami są jakieś przebłyski, ktoś nas upomni (zwróci uwagę), ale my nadal ślepo idziemy swoją drogą. Tylko jakiś naprawdę silny wstrząs potrafi nas ocucić, jednak i takie ocucenie trwa chwile.... przyzwyczajenia. Pan Bóg wydał konkretne polecenie narodowi Izraelskiemu:
"Mów do całego zboru synów izraelskich i powiedz im: Świętymi bądźcie, bom Ja jest święty, Pan, Bóg wasz." (3 Moj. 19:2)
Inaczej, bądźcie nie naganni, niechaj dobrze was postrzegają, nie uchybiajcie w niczym. Strasznie przykro mi pisać te słowa, bo chcociaż jestem świadomy oczekiwań Bożych co do mnie, nie jestem w stanie im sprostać. Chce się być lepszym człowiekiem, z lepszym charakterem, ale na ile ja tak naprawdę tego chce? W końcu owe 'chcenie' czegoś to już bardzo dużo:
"Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie." (Filip. 2:13)
A może w tym wszystkim potrzeba jeszcze mojego wysiłku? Szczerze powiedziawszy jest to skomplikowana sprawa, bardzo mi ciąży. Marne pocieszenie, że kilkaset milionów chrześcijan również jak ja widzi w sobie taki problem.

Ludzie do Boga przybliżali się tylko wtedy kiedy byli gotowi coś poświęcić. Może czas, żeby Bogu złożycz ofiarę z kolejnego elementu życia? Bóg kompromisów nie uznaje:
"A teraz, jeżeli pilnie słuchać będziecie głosu mojego i przestrzegać mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich ludów, bo moja jest cała ziemia. A wy będziecie mi królestwem kapłańskim i narodem świętym. Takie są słowa, które powiesz synom izraelskim." (2 Moj. 19:5-6)

niedziela, 5 września 2010

Faszerowanie umysłu

Codziennie przyjmujemy do siebie dużo treści, dużo informacji do nas dociera. Niektóre są poważne - jak chociażby wiadomości - a niektóre rozrywkowe. I nad tymi rozrywkowymi się zatrzymajmy. Gramy w gry komputerowe, słuchamy muzyki, oglądamy filmy, bywamy w naszym ulubionym towarzystwie. Ale jeśli jesteśmy chrześcijanami, to czy powinniśmy te wszystkie rzeczy selekcjonować? Chociażby film. Nikt mi nie wmówi, że film typu pornograficznego, nie wpływa na umysł chrześcijanina. Bądź film, w którym przemoc jest średnio raz na 30 sekund... Po obejrzeniu tego typu filmu, obraz zostaje nam w głowie i siłą rzeczy myślimy o tym. Muzyka. Jeśli jej słuchamy non stop, to czy w głowie będą nam brzmieć jakieś 'wymowne' wersety, czy może najnowszy bit "Lady Gaga"? Nie mówię, że filmy czy muzyka to zło i wypleńmy je, bo siłą rzeczy tak się chyba nie da. Więc jeśli kompletnego oczyszczenie nie da się zrobić, to już selekcje treści jakimi się "karmimy" już z całą pewnością możemy zrobić. Tylko czy chcemy....

Nie dawno były wakacje. Wbrew pozorom, to strasznie zajęty czas, ale są chwile wolne, chwile przysłowiowego lenistwa. I co wtedy? Co robimy? Opcja standard w pakiecie: TV, muzyka, wyjście na miasto. A gdyby tak, zamiast 'ZETki" bądź "RMF'ki" wrzucić płytę "Syloe"? Czyż to by nie było dla naszego umysłu dobrą treścią? Idźmy dalej, weźmy opcję deluxe (już nie w pakiecie) i jeśli mamy leżeć brzuchem do góry, a coś nam musi grać, to puśćmy jakiś wykład. Wtedy mimowolnie, bez jakiegoś 'mega total' uważnego słuchania, naprawdę nasz umysł będzie wypełniany nie bzdurami, ale wartościowymi zdaniami. Tylko czy nam się chce...?

Nie chciałbym być zrozumiany, że Miller nawołuje do bycia zakonnikiem. Chce powiedzieć tylko, że jeśli żyjemy w duchu tego świata, gdzie chłoniemy wszystko jak gąbki i tylko na kilka chwil w tygodniu się angażujemy w chrześcijaństwo, to nie oczekujmy, że będziemy duchowo żyli jak na chrześcijan przystało, ale w istocie rzeczy od Boga będziemy się oddalać. Każdy z nas może być napełniony Duchem, czego skutkiem jest pełnia harmonii w naszym życiu, jednakże możemy o tym darze zapomnieć, jeśli się do Boga nie przybliżymy z całego i szczerego serca!
"Synu mój, daj mi swoje serce, a twoje oczy niechaj strzegą moich dróg!" (Przyp. 23:26)
"Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą," (2 Moj. 20:5)
Albo żyjemy z Bogiem albo nie. Albo chcemy się do niego przybliżać, albo nie.
"Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki." (1 Jan. 2:15-17)

czwartek, 2 września 2010

Głoszenie Ewangelii XXI wieku

Jak kiedyś głoszono ewangelię? Mniej więcej tak:
"Na to powstał Piotr wraz z jedenastoma, podniósł swój głos i przemówił do nich: Mężowie judzcy i wy wszyscy, którzy mieszkacie w Jerozolimie! Niechże wam to będzie wiadome, dajcie też posłuch słowom moim. (...)" (Dz.Ap. 2:14)
"A Paweł, stanąwszy pośrodku Areopagu, rzekł: Mężowie ateńscy! Widzę, że pod każdym względem jesteście ludźmi nadzwyczaj pobożnymi. (...)" (Dz.Ap. 17:22)
Dość praktyczne. Po prostu się mówiło do ludzi, a ludzie  - z różnym nastawieniem - słuchali. Dziś jest naprawdę wiele różnych kościołów i wyznań przez co wielu mówi. i każdy z nich uważa, że ma prawdę. Racjonalny człowiek zapytam: gdzie w końcu jest ta prawda, jeśli mają ją wszyscy, a jest tylko jedna?!?! Jestem zwolennikiem tego, że wiedza nie jest warunkiem zbawienia. Oczywiście nie zgadzam się z wieloma dogmatami wielu kościołów, ale w żadnym wypadku nie potępiam nikogo, ani nie odbieram nikomu możliwości zbawienia.

Natomiast uważam, ze każdy chrześcijanin powinien trzymać się odpowiednich norm moralnych, które tak naprawdę o nas świadczą. Dla ludzi nie jest ważne to jakie wyznajemy poglądy, każdy ma jakieś poglądy, więc rewolucji żadnej nie robimy. Dla ludzi liczy się to jakimi osobami jesteśmy, jakie mamy charaktery, jakie przymioty nas charakteryzują.
"Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie." (Jan. 13:35)
"Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa." (Jak. 2:26)
Zatem nie słowa, a czyny i gesty mogą w najlepszym stopniu o nas świadczyć. Ustąpienie miejsca w autobusie, pożyczenie kilku groszy do biletu, pożyczenie telefonu, wydrukowanie komuś czegoś z własnej drukarki, posprzątanie... Tak zwykłe prozaiczne czynności, a mogą spowodować że ludzie wiedząc o tym, że nasze zachowanie jest umotywowane naszą wiarą, zaczną się zastanawiać.
"Wy jesteście solą ziemi; jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą? Na nic więcej już się nie przyda, tylko aby była precz wyrzucona i przez ludzi podeptana. Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapalają też świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie." (Mat. 5:13-16)

środa, 1 września 2010

Należna chwała Bogu

W naszych modlitwach, bardzo często dużo prosimy i jest to jak najbardziej słuszne. Problem jest jedynie taki, czy w naszych modlitwach są zachowane odpowiednie proporcje między trzema głównymi elementami modlitwy, a mianowicie:
  • Chwały
  • Dziękczynienia
  • Prośby
Jeżeli większość naszego czasu, jaki spędzamy na modlitwie poświęcamy prośbom - i to przyziemnym, które dotyczą nas samych - to śmiało możemy nazwać się samolubami. Nie chce powiedzieć, że prośba o zdany egzamin na uczelni jest grzechem, ale jeśli nic innego nie widzimy po za naszymi sprawami...

Ważne jest abyśmy pamiętali o tym, że Bóg jest istotą doskonałą, Wiekuistą i wszechwładną, która nas umiłowała. My w oczach sprawiedliwości Bożej nie zasługujemy na wiele, zawsze byliśmy grzeszni i odstępczy. Jedyny sposób aby nas uratować to było posłanie Syna Bożego, aby za nas umarł. Człowiek, który tego sobie nie uświadomi tak naprawdę, nawet w najmniejszej części nie zrozumie tej Bożej troski o nas. Jego wielkość i miłość jaką nam okazał trudno opisać słowami, przynajmniej ja tego nie umiem... Jednak będę się upierał, aby mimo wszystko każdy z nas starał się uświadomić jak wielki dar dostał i chwalił Boga za niego:
"Bogu niech będą dzięki za niewysłowiony dar jego." (2 Kor. 9:15)
Wiele rzeczy - a tak naprawdę wszystkie - mamy z woli Bożej, Boży to dar. Dziękujmy za te dary. Jeśli zawsze, od naszej młodości mieliśmy pełną lodówkę, to z pewnością uważamy to za jakiś standard i nie robi na nas wrażenia to jak wielka jest w niej obfitość pokarmów. Ale to tak naprawdę jest Boży dar, to z Jego woli, mamy pracę, która pozwala nam nigdy nie być głodnym. Czy i za to nie powinniśmy dziękować w naszych modlitwach?
"Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was" (1 Tes. 5:18)