Google Website Translator Gadget

wtorek, 31 sierpnia 2010

Odpowiedź na modlitwy

Modlimy się praktycznie o wszystko, zawsze. Często modlimy się długo, a coś co jest w naszych oczach monotonne nas męczy. Modlitwa, to zawierzenie sprawy Bogu, prośba Boga, aby podjął za nas odpowiednie kroki i decyzje. Prośba Boga o interwencje to wyraz zaufania Jemu, a Bóg zaufania oczekuje. 
"Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam." (Mar. 11:24)
W spełnieniu naszych próśb Bóg bardzo często okazuje swoją moc. Swoją doskonałość, idealność, pełnie kontroli nad wszystkim. W moim wypadku najlepsze są odpowiedzi w najmniej oczekiwanej chwili, odpowiedzi dające nadzieję, kiedy nadziei praktycznie brak, kiedy wiadomo że to już "musztarda po objedzie", nagle, nieoczekiwanie pojawia się wyjście z sytuacji. I wszystko się prostuje.

Doprawdy Bóg odpowiada na modlitwy, tylko nam to nie zawsze odpowiada. Że za długo, że troszkę inaczej byśmy chcieli, a dlaczego tak a nie inaczej... Tylko jak na sprawę spojrzy się na chłodno, to uświadamiamy sobie, że spotkało nas niebywałe szczęście z takiego przebiegu sprawy. Lecz jeśli się modlimy, mając swoją własną wizję, to nie dziwmy się, że Bóg na nie nie odpowiada. Jeśli sami wiemy co mamy zrobić, to to zróbmy, a nie udawajmy, że powierzmy nasze sprawy Bogu.
"Pożądacie, a nie macie; zabijacie i zazdrościcie, a nie możecie osiągnąć; walczycie i spory prowadzicie. Nie macie, bo nie prosicie. Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności." (Jak. 4:2-3)

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Wola Boża w życiu człowieka

Pan Jezus nauczył nas modlić się. W tej modlitwie padają m.in. takie oto słowa:
"Bądź wola twoja, jak w niebie tak i na ziemi (...)" (Łuk. 11:3)
Wychodzi z tego, że chrześcijanie modląc się tymi słowami, bądź słowami w tym duchu, proszą Boga o to, aby w jego osobistym życiu Bóg spełniał swoją wolę. To znaczy, aby nie człowiek - chrześcijanin kierował swym życiem, ale sam Bóg. A to znaczy, że cały ośrodek decyzyjny jaki człowiek ma oddaje Bogu. Prosta sprawa. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że bardzo często pięknie się modlimy i... już. Za tym nie idą wielokrotnie konkretne czyny. Weźmy kilka przykładów.

Studia. Jakie wybrać, w którym mieście jaki kierunek, zaoczne, dzienne...? Jak ma tu wyglądać wola Boża, jak ma się objawić? W żadnym wypadku się nie objawi, jeśli samo podejmiemy decyzję i będziemy sobie w mawiać, że "Bóg tak chciał". Albo będziemy szukać informacji o tym i rad u wszystkich, tylko nie w modlitwie. A może warto się po prostu o to pomodlić, aby Bóg tak pokierował tym wszystkim, abyśmy złożyli papieru tu i tam, a dostali się na uczelnię/kierunek który w Bożych oczach jest idealny dla nas? Ale trzeba się o to pomodlić, a nie iść samemu...

Żona. Jaka powinna być? Ładna, brzydka, gruba, chyba, bogata, biedna, mądra, głupia, blondynka, szatynka... Tu opcji wyboru jest więcej. Więc? Jakimi kryteriami trzeba się kierować? Z racji tego, że jestem kawalerem ja mam pewne kryterium, którym - zupełnie bezpłatnie - się chętnie podzielę. Żona ma być wymodlona. Żadna inna opcja nie wchodzi w grę. Dopiero kiedy w moim życiu pojawi się dziewczyna, która będzie swoistą odpowiedzią na moje modlitwy, wtedy będę mógł powiedzieć, że to małżeństwo jest z woli Bożej. Ale idąc tym tropem też trzeba się modlić, a nie skakań z kwiatka na kwiatek...

Związku z tym dobrze będzie, jeśli my ludzie za słowa, które wypowiadamy będziemy brać odpowiedzialność i żyć tak jak mówimy.
"Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska" (Efez. 5:17)
"A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu." (Mat. 12:36)

niedziela, 29 sierpnia 2010

Społeczność

Nie pisałem tak długo, gdyż ponad 2 tygodnie byłem po za zasięgiem Internetu ciesząc się ze społeczności. Społeczność to ważna rzecz. Dużo daje. Co prawda wracam do domu troszkę zaziębiony, ale to detal. Istota rzeczy jest o tyle wspaniała, że byłem jakby wyłączony z otaczającej mnie codzienności i rozkoszowałem się ciągłą społecznością z ludźmi, którzy tak jak ja, służą całym sercem Bogu. Niesamowite uczucie. 
"I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa" (1 Piotr. 2:5)
Tylko powrót do codzienności taki nie fajny...

piątek, 13 sierpnia 2010

Język

Mowa jest istotna w życiu człowieka. Służy komunikowaniu się. Ale nie tylko. Potrafi pocieszyć i zranić. Mową możemy wiele zyskać i jeszcze więcej stracić. Aż wreszcie mową możemy zgrzeszyć. Jakże ciężko mimo świadomości powyższego zapanować nad językiem, emocjami w sytuacjach  w których w ogóle nie potrafimy zachować się godnie niczym chrześcijanie.
"Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna." (Jak. 1:26)
Uważam się za chrześcijanina - szczerze. Nie za bardzo mi wychodzi powściąganie swego języka - szczerze. Moja pobożność jest raczej... ciężko to nawet napisać. W pewnym momencie Naśladowcy Chrystusa kończą lekcje teorii i zaczynają się egzaminy praktyczne. Ale bez żadnego namaszczenia lecz zwykłe, codzienne sytuacje, takie które przychodzą na nas z zaskoczenia. W takich sytuacja należy się godnie  i konkretnie zachować...
"Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie." (Mat. 5:16)
A jeżeli nie zobaczą w nas dobrych uczynków? Bóg nie pozwoli, aby ktoś swoim zachowaniem przynosił Mu ujmę.
"Nie to, co wchodzi do ust, kala człowieka, lecz to, co z ust wychodzi, to kala człowieka. 
(...)
Ale co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to kala człowieka. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, rozpusta, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa. To właśnie kala człowieka; ale jedzenie nie umytymi rękoma nie kala człowieka." (Mat. 15:11, 18-20)
Czas pracować nad sercem.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Twoje Życie

Żyjesz droga duszo, chodzisz po tym świecie
Lecz pomyśl troszeczkę, zastanów się przecie:
Nad Twoim zbawieniem, nad losem przyszłości,
Czy Jezus prawdziwie w sercu Twoim gości?

Zbadaj swoje mowy, popatrz na Twe życie
Nie ujrzysz w nim Boga, lecz grzechów obficie!
I brudzą Twe ciało, Twą dusze kalają,
Drogę do żywota Tobie zamykają!

Popatrz jak wygląda codziennie Twa droga,
Nie ma na niej życia, zbawienia ni Boga.
Z Twej mowy to widać, jaki stan Twej duszy,
Gdy mowa plugawa, co język się ruszy.

Na widok tych rzeczy aż serce się zraża,
Jak człowiek codziennie w swych grzechach się tarza
I co dzień tak żyjąc nie czyni pokuty,
Jest to stan nie boży, przewrotny, zepsuty!

Cóż więc pozostaje dla Ciebie człowiecze?
Wnet zginie Twa młodość, życie Twe uciecze!
Przyjdzie czas, gdy na sąd staniesz w grzechach rzędzie,
Czy nie czas, dziś myśleć co tam z Tobą będzie?

Za wszystkie przestępstwa będziesz miał zapłatę,
Gdyż serca masz brudne i plugawa szatę
Jeżeli dziś nie zadrżysz nas sobą z rozpaczą,
Dowiesz się przed Bogiem, co grzechy Twe znaczą.

Dla dobra Twojego daje Ci przestrogę
Abyś się nawrócił i zmienił swoją drogę
Czy nie wiesz, że Jezus jest życia przykładem?
Czemuż Ty nie idziesz Jezusowym śladem?

Nie myśl, że kierujesz losem swego życia,
Na Ciebie nieszczęście czatuje z ukrycia!
Nie wiesz kiedy przyjdzie, gdzie Ciebie zaskoczy,
Nagła śmierć nieszczęścia, co zamknie Twe oczy.

Nie czas dziś człowieku plugawić swe ciało
Bo przecież to nigdy nic dało,
Lecz się opamiętaj, pókiś żywy i zdrowy,
Bo w grobie zbawienia szukać nie ma mowy!

Nie mogą Cię zbawić Twoje grzeszne czyny
Bo wszyscy zgrzeszyli, nikt nie jest bez winy!
Tylko z łaski Bożej, grzech jest odpuszczony,
Wierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony.

Zbliż się do Jezusa z wiarą w pokorze,
Tylko imię „Jezus” Ciebie zbawić może.
Nie wzywaj więc innych, tylko tego Pana,
On Ciebie wyzwoli z niewoli szatana.

Do Jezusa przyjdź, a nie do obrazu!
Jezus Ciebie słyszy, obraz ani razu,
Próżna jest nadzieja w malowanej glinie,
Wierz w żywego Boga! On jest Bóg jedynie!

Obraz przecie nigdy nie da Ci pomocy,
Martwy jest i głuchy, ślepy w dzień i w nocy,
Modlisz się do boga co zbawić nie może,
Odrzuciłeś przeto to przykazanie Boże!

Nie próżno za Ciebie święta krew przelana!
Jeżeli za pieniądze szukasz u kapłana,
Zbawienie dla siebie i dla swego domu,
Takiej służby Jezus nie zalecił nikomu!

Na próżno pieniądze na zbawienie dajesz,
Jeżeli byłeś grzesznym i grzesznym zostaniesz!
Płacąc, nie zdobyłeś aż dotąd zbawienia,
Pieniądz przecież nigdy grzechów nie odmienia!

Nie ufaj w człowieku, który sam jest w błędzie,
W grzechach swoich żyjąc i Ciebie on zwiedzie.
Jeżeli się swojego grzechu nie pozbywa,
Jakże Ci pomoże, gdy go będziesz wzywał?

Ktokolwiek nad swoim grzechem nie ma mocy,
Jakże grzesznikowi udzieli pomocy?
Do Jezusa raczej idź! On wiecznie żyje
Przecież on kapłanem, z grzechów Cię obmyje!

Tylko Jezus dany nam za pośrednika,
Aby się przyczyniał w niebie za grzesznika.
Do Jezusa przychodź wiernie ze swej strony,
I wzywaj go z wiarą, a będziesz zbawiony!

Możesz być zbawiony, chociaż byś żył w nędzy,
Bogu nie potrzeba Twych marnych pieniędzy,
Jezus zmarł na krzyżu, teraz żyje w niebie,
Swoja krwią zapłacił za mnie i za Ciebie.

Jezus już zapłacił! Więc płacić nie trzeba!
Żaden za pieniądze nie pójdzie do nieba!
Na zbawienie nie daj nikomu pieniędzy,
Lecz żyj sprawiedliwie - idź, a nie grzesz więcej!

wtorek, 10 sierpnia 2010

***

Kto pokornie Bogu służy,
tego lata Bóg wydłuży.
Kto nadzieję w sercu nosi,
Ten o ‘jutro’ już nie prosi.

Kto nawraca się ze złej drogi,
Kto słucha Pańskiej przestrogi,
Ten już dzisiaj jest na sądzie,
I przy stole Pańskim siądzie.

Kto opuszcza Boga swego,
Tego nie spotka nic dobrego.
kto lubuje swe słabości,
Ten zatracił się dla marności.

Słuchaj zatem, marne stworzenie,
Gdzie twe bogowie i nadzieje?
W czasie niedoli – wiedz o tym przecie,
Nie znajdziesz ratunku na całym świecie.

Czas poskromić ducha swego,
I odwrócić się od złego.
Zatem zaprzyj się samego siebie,
Bóg czeka właśnie na Ciebie!

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

***

Mój Panie, Boże! Królu władny!
Jam jest w życiu nieporadny.
Ja nadziei szukam w Tobie,
Tyś ostoją moją co dzień.

Kto nie wierzy Słowu Twemu,
Ten nie idzie ku dobremu.
Kto opuszcza drogi Twoje,
W grzechach swych się kala co dzień.

Przestroga dla człowieka nader prosta,
Grzeszna droga jest bardzo grząska.
Jako słabe twory ziemi,
Zróbmy coś, gdyż wkrótce giniemy!

Dlatego, Panie nasz, wspaniały Boże,
Przychodzimy dziś ku Tobie w pokorze.
Swoje grzechy przed Tobą wyznajemy,
I w ręce Twoje pokornie oddajemy

sobota, 7 sierpnia 2010

Potrzeba modlitwy

Ap. Paweł to człowiek doświadczony we wszystkim prócz małżeństwa i rodziny - nigdy się nie ożenił. Jeszcze przed swoim nawróceniem zdobywał on wiedzę i doświadczenie w zastosowywaniu w życiu praktycznym Słowa Bożego. Był on człowiekiem gorliwym i z całą mocą chciał służyć Bogu. Kontakt z Bogiem w większości przypadków możemy mieć przez modlitwę. To taki nasz osobisty kontakt... Ap. Paweł też w tej sferze miał coś do powiedzenia:
"Bez przestanku się módlcie" (1 Tes. 5:17)
Krótko, zwięźle i na temat. Czy może trzeba by coś tu dodać...? Dziś wracając z miasta myślałem o wielu rzeczach, jak to ja... Aż w pewnej chwili, zapragnąłem modlitwy. To uczucie, czasami się pojawia, ale wielokrotnie jest zagłuszane przez właśnie natłok myśli, dnia codziennego... Co straszne, że chrześcijaństwo, to co tak pielęgnujemy i chcemy aby w nas się rozwijało sami sobie zagłuszamy, poprzez - bądźmy szczerzy - nasze niedbalstwo.

Bez modlitwy ani rusz! Ap. Paweł ,który dla wielu z nas jest autorytetem, pod wrażeniem którego są miliardy chrześcijan, też miał chwile słabości. Wpiszcie sobie w jakąś wyszukiwarkę Internetowej Biblii zwrot "módlcie się". Zobaczcie ile razy Paweł prosi o modlitwę za siebie jak i za wiele osób i spraw mu bliskich. Kilka przykładów:
"Módlcie się za nas; jesteśmy bowiem przekonani, że mamy czyste sumienie, gdyż chcemy we wszystkim dobrze postępować." (Hebr. 13:18)
"Na ostatek, bracia, módlcie się za nas, aby Słowo Pańskie krzewiło się i rozsławiało wszędzie, podobnie jak u was" (2 Tes. 3:1
"A módlcie się zarazem i za nas, aby Bóg otworzył nam drzwi dla Słowa w celu głoszenia tajemnicy Chrystusowej, z powodu której też jestem więźniem" (Kol. 4:3)
Wniosek? Módlmy się. Zawsze, za wszystkich, za wszystko, za nas samym. Ale niech nasze modlitwy nie będą samolubne. W naszych modlitwach dziękujmy za to co mamy. Za te "zwykłe" codzienne rzeczy.

piątek, 6 sierpnia 2010

Tora ma znaczenie dla chrześcijan

Wielu chrześcijan wychodzi z prostego założenia. Jeśli Jezus przeszedł na świat i dał swoje prawo, to stare prawo - czytaj: Stary Testament - już na nie obowiązuje. Skutkuje to tym samym mniejszą znajomością Starego względem Nowego Testamentu. Są pewne wersety, które kierunkują to myślenie, jednakże w gruncie rzeczy taka postawa wynika nie z tych konkretnych wersetów, ale z mylnej interpretacji ich. Kilka przykładów:
"On zniósł zakon przykazań i przepisów, aby czyniąc pokój, stworzyć w sobie samym z dwóch jednego nowego człowieka" (Efez. 2:15)
"Obrzezka nic nie jest, także nieobrzezka nic nie jest; ale zachowywanie przykazań Bożych" (1 Kor. 7:19)
"Bo w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz wiara, która jest czynna w miłości." (Gal. 5:6)
"Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać, lecz wypełnić" (Mat. 5:17)
Takich przykładów jeszcze by się kilka znalazło. Po za tym dodać do tego trzeba jeszcze mentalności wszelkiej maści kaznodziei. Większość kazań jest z NT, tym samym nauczanie skupia się na osobie Jezusa jako epicentrum chrześcijaństwa. To prawda, że osoba Jezusa jest tu kluczowa, ale nie ma najmniejszych podstaw aby umniejszać wszelkim Pismom, które były przed Nim. 

Po pierwsze, nie ma wersetu, który by taką postawę motywował. Jedynie co nas nie obowiązuje to cała obrzędowość, która była zapisana w Pięcioksięgu.Wszelkie historie zawarte w ST są bardzo piękne i ciekawe. Są w nich zawarte przykłady ludzi, którzy zachowywali się różnie w zależności od sytuacji. My tak naprawdę od tych ludzi nie różnimy się za bardzo, więc ich problemy to tak że i nasze problemy. Mamy gotowy materiał "poglądowy", nic tylko czerpać!

Po drugie, wersety ze ST jak i wersety NT to słowa tego samego Boga, gdyż Jezus nie przypisuje sobie ani jednego słowa. Autorstwo tych słów jest bezpośrednio od Boga a nie od Jezusa:
"Czy nie wierzysz, że jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie? Słowa, które do was mówię, nie od siebie mówię, ale Ojciec, który jest we mnie, wykonuje dzieła swoje." (Jan. 14:10)
Jezus wykazując w tym momencie swoją zupełną zależność od Ojca wykazuje kto jest źródłem nauki, którą możemy czytać. Podobnie była ze wszystkimi prorokami do Jana Chrzciciela: wypowiadali słowa, które Bóg im kazał. 

Dlaczego zatem, nie które Pisma są w naszym mniemaniu są mniej ważne? Dlaczego czytamy tylko połowę Biblii zamiast całej?
"Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości" (2 Tym. 3:16)

środa, 4 sierpnia 2010

Jeszcze o modlitwie...

"A nie tylko ono stworzenie, ale i my, którzy mamy pierwiastki ducha, i my sami w sobie wzdychamy, oczekując przysposobienia synowskiego, odkupienia ciała naszego." (Rzym. 8:23)

Lud Boży nie powinien obnosić się z przeżywanymi doświadczeniami ani opłakiwać swego losu. Wprost przeciwnie, mając przystęp do tronu łaski i pouczenie Słowa Boże, wyjaśniające, dlaczego dopuszczenie zła było konieczne, wiemy, kiedy, jak i gdzie stanie się możliwe otarcie łez z każdego oblicza, że już niebawem umilkną westchnienia i płacz, ustanie śmierć. Zamiast więc smucić się przed światem, winniśmy okazać radość i opowiadać cnoty Tego, który nas powołał z ciemności ku dziwnej swojej światłości. Współczucie dla znękanego świata, nie cieszącego się tymi przywilejami, powinno nas pobudzać do głoszenia Ewangelii, aby tym samym nasze osobiste przeżycia zostały stłumione i częściowo zapomniane. Z.02-40

wtorek, 3 sierpnia 2010

Modlitwa

Skupienie się podczas modlitwy to ważna rzecz, gdyż to właśnie ona w pewien sposób odzwierciedla nasze wnętrze. Załóżmy, jeśli modlimy się 10 minut a 7 minut to sprawy dotyczące nas samych, śmiało możemy określić się samolubami - niestety ja chyba do tego grona należę... Wielokrotnie mam uczucie jakiegoś rozmycia, rozproszenia przez co modlitwa staje się zamiast przyjemnością ciągłym ciążeniem, obowiązkiem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ciężko jakoś tak zdefiniować problem, aby skutecznie go usunąć. Ap. Paweł zachęcał do modlitwy:
"Bez przestanku się módlcie." (1 Tes. 5:17)
Modlitwa jest wylaniem swego wnętrza przed Bogiem. Otwarciem się zupełnym, bez żadnych ukrytych podtekstów, i co zrobić, gdy modlitwa nie jest taka jak być powinna, przynajmniej nie w naszym mniemaniu. Nie wiem czy to filozofia, psychologia czy cokolwiek innego, ale fakt faktem, że w życiu chrześcijanina są wzloty i upadki - i w każdej sytuacji należy się zachować godnie.
"A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie i bez wypominania, a będzie mu dana. Ale niech prosi z wiarą, bez powątpiewania; kto bowiem wątpi, podobny jest do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej. Przeto niechaj nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma, Człowiek o rozdwojonej duszy, chwiejny w całym swoim postępowaniu."(Jak. 1:5-8)
Pierwsza wskazówka już jest. Bez wątpienia coś w tym musi być... Prośba do Boga koniecznie musi iść w parze z wiarą. Może problem modlitwy ma swoje źródła w wierze? A może poprostu człowiek źle się modli? Przecież Pan Jeus wskazywał na pewne aspekty modlitwy:
"Spójrzcie na kruki, że nie sieją ani żną, nie mają spichlerza ani składnicy, a jednak Bóg żywi je; o ileż więcej wy jesteście warci niż ptaki! Któż z was może troskliwą zapobiegliwością dodać do swojego wzrostu łokieć jeden? Jeśli więc najmniejszej rzeczy nie potraficie, czemu o pozostałe się troszczycie? Spójrzcie na lilie - ani nie przędą, ani nie tkają, a powiadam wam: Nawet Salomon w całym bogactwie nie był tak przyodziany, jak jedna z nich. Jeśli więc trawę polną, która dziś jest, a jutro zostaje wrzucona do pieca, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, o małowierni? Więc i wy nie pytajcie o to, co będziecie jeść i co będziecie pić, i nie martwcie się przedwcześnie. Tego wszystkiego bowiem ludy tego świata szukają; wie zaś Ojciec wasz, że tego potrzebujecie; Lecz szukajcie Królestwa jego, a tamto będzie wam dodane." (Łuk. 12:24-31)
Jak modlitwa może być skuteczna jeśli jest w pewnym sensie zła? Bóg poprzez swego Syna uczy, aby nie modlić się o rzeczy doczesne, aby się o nie nie troskać i zamartwiać lecz szukać Królestwa. 

Sporo pytań, nie wiele konkretnych odpowiedzi. A może najciemniej jest pod latarnią? Może trzeba korzystać z najprostrzych metod:
"A gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy, gdyż oni lubią modlić się, stojąc w synagogach i na rogach ulic, aby pokazać się ludziom; zaprawdę powiadam wam: Otrzymali zapłatę swoją. Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie. A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani. Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wie Bóg, Ojciec wasz, czego potrzebujecie, przedtem zanim go poprosicie. A wy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, Święć się imię twoje" (Mat. 6:5-9)

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Intereakcja

Interakcja to wzajemne oddziaływanie na siebie osób, przedmiotów lub zjawisk. (Wikipedia.pl) Tak z "naukowego" punktu widzenia. A tak naprawdę czym ona jest? Jest kontaktem między co najmniej  dwoma osobami. W rozumieniu chrześcijańskim chciałbym przedstawić linię między Bogiem a człowiekiem, czyli kontakt który jest mi najbliższy.

Wielokrotnie jest tak, że człowiek się zastanawia, dlaczego go to czy tamto spotkało. Dlaczego są te doświadczenia, niepowodzenia, dlaczego jest mu źle... Zgodnie z przysłowiem: "jak trwoga to do Boga", kiedy jest nam z różnych przyczyn źle kierujemy nasze myśli do Boga i jest wielkie zastanowienie, dlaczego nie ma oczekiwanych rezultatów? Tak się zastanowiłem nad tym i doszedłem do wniosku, że Bóg możemy mieć społeczność z ludźmi, którzy dążą do swoistego uświęcenia, którzy chcą mieć z nim społeczność. Jeśli człowiek chce mieć społeczność z Bogiem będzie zmieniał swoje życie, a tym samym będzie się do Niego przybliżał. Nie ma innej drogi.
"Będziecie mi więc świętymi, bo Ja jestem święty, Ja, Pan, i oddzieliłem was od innych ludów, abyście byli moimi" (3 Moj. 20:26).
Zwrotów tego typu jest wiele w Piśmie Świętym. Sugeruje to tym samym, że tylko czystość serca może spowodować to, że człowiek może mieć przystęp do Boga. Grzesznik, który odrzuca Boga, nie może liczyć na to, że Bóg będzie mu błogosławić. Ale nie tylko grzesznik powinien się z tym liczyć. Iluż to jest chrześcijan, którzy swoje chrześcijaństwo okazują tylko 2-3 godziny w tygodniu, najczęściej jest to niedziela między 10:00 a 12:00. Pozostałą część tygodnia nie ma za wiele wspólnego z chrześcijaństwem. Czy Bogu może się to podobać? Czy tego oczekuje od człowieka?
"Nie składajcie już ofiary daremnej, kadzenie, nowie i sabaty mi obrzydły, zwoływanie uroczystych zebrań - nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości." (Izaj. 1:13)
W żadnym wypadku Bóg nie chce, abyśmy bezmyślnie mu służyli i czynili obrzędu dla samych obrzędów. Bóg jest być naszym Bogiem i jest gotów nam obficie błogosławić jeśli będziemy z nim żyć. Ale nie tylko kilka godzin w tygodniu, lecz przez całe nasze poświęcone Jemu na służbę życie.
"Gdyż miłości chcę, a nie ofiary, i poznania Boga, nie całopaleń." (Oz. 6:6)
Dlatego zastanówmy się nad naszym postępowaniem, rozważmy jakie jest życie bo tak naprawdę, nasze nieprawości są tolerowane, ale to wszystko jest do czasu:
"Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie." (Gal. 6:7)

niedziela, 1 sierpnia 2010

"Wspólnie" to inaczej "lepiej"

Od dłuższego czasu zastanawiam się nad aspektem towarzystwa w jakim się znajdujemy. Otoczenie w którym jesteśmy wielokrotnie  - jeśli nie zawsze - ma wpływ na nas i nasze drogi życiowe nie rzadko przeplatają się z ideałami czy poglądami naszego towarzystwa. Problem jest jedynie wtedy, kiedy tego wymarzonego otoczenia nie mamy. A chrześcijanin ma pewien ideał towarzystwa w którym chciałby się obracać. Naturalnie, chciałby przebywać w gronie osób które wyznają podobne do niego poglądy, dla którym Bóg jest sensem życia. Ma to swoje Biblijne uzasadnienie.
"I wy sami jako kamienie żywe budujcie się w dom duchowy, w kapłaństwo święte, aby składać duchowe ofiary przyjemne Bogu przez Jezusa Chrystusa." (1 Piotr. 2:5).
Ciężko wzrastać w wierze samemu, nie mówię, że nie jest to niemożliwe, bo jak by się uprzeć to wszystko jest możliwe. Nie mniej jednak, jest to ciężkie. Idziesz do swojego zgromadzenia, wspólnie posłuchasz kazania, pośpiewasz, pomodlisz się, porozmawiasz z ludźmi w stylu "co u Ciebie" i idziesz do domu z przekonaniem że wszystko jest 'ok'. To właśnie zbór jest ostoją dla człowieka i to właśnie przez społeczność bratnią zbliżamy się do Boga w sposób bardziej efektowny, niż mogłoby się na wydawać.
"Albowiem jak ciało jest jedno, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała, chociaż ich jest wiele, tworzą jedno ciało, tak i Chrystus; (...) I jeśli jeden członek cierpi, cierpią z nim wszystkie członki; a jeśli doznaje czci jeden członek, radują się z nim wszystkie członki." (1 Kor. 12:12, 26).
Współistnienie, współzależność, to rzecz normalna w chrześcijaństwie i nie możemy mówić o wzroście w wierze jeżeli tej społeczności nie mamy.

Jeżeli chodzimy do zboru regularnie co tydzień - zainteresowanych informuje, że z wielu przyczyn chrześcijanie nawet w Polsce mają utrudniony dostęp do niedzielnych nabożeństw a często wręcz nie możliwy - a czasami nawet kilka razy w tygodniu być może nie mamy wyczucia powyższego tekstu. Człowiek niestety ma taką tendencję, że nie docenia tego co ma w nadmiarze. Za co Bogu będziemy dziękować goręcej: za pełną lodówkę czy wyzdrowienie z ciężkiej choroby? Raczej to drugie. A obfitość pokarmów? Z urodzenia nam się należy czy jak? To już nie jest błogosławieństwo Boże? Wydaje mi się, ze jest, tylko my nie dziękujemy Bogu za to co mamy na co dzień w nadmiarze, za to co jest dla nas standardem. Nie jest to regułą co prawda, ale...? Tym samym, być może mamy problem z okazaniem należytej wdzięczności za to, że co tydzień idziemy na zebranie. A wspólne zgromadzenie się i wielbienie Boga naprawdę wzmacnia.
"Cóż tedy, bracia? Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu"(1 Kor. 14:26).

Doceniajmy to co mamy i całym sercem dziękujmy za to Panu Bogu.